POLAKÓW W TURCJI OBRAZ WŁASNY

W połowie kwietnia br. dwóch studentów politologii WNS UŚ - Marcin Kozłowski i Kamil Pietrala - wzięło udział w międzynarodowej konferencji zorganizowanej przez Forum for Europenian Journalistic Students. Na czterodniowym spotkaniu rozmawiali o kondycji dziennikarstwa i problemach uczelni szkolących przyszłych dziennikarzy, poznawali specyfikę mediów tureckich i oczywiście zawierali nowe znajomości z europejskimi kolegami. Po konferencji zostali jeszcze na kilka dni w Turcji. Owocem tego pobytu jest niniejszy reportaż.

Antalya - miejscowość turystyczna na riwierze tureckiej
Antalya - miejscowość turystyczna na riwierze tureckiej

Wylot

Na lotnisku jest ich pełno - przecież są u siebie - artykułują serie niezrozumiałych dźwięków:
- Tak, proszę pani, pogoda zapowiada się świetna.
- A zabrała pani krem do opalania?
- Dwie buteleczki - nigdy nic nie wiadomo.

Niecierpliwie zerkają na zegarki w nadziei, że to przyspieszy odlot. Jeszcze nie wiedzą, gdzie jest stanowisko linii lotniczych, więc zbici w ciasną masę niecierpliwie oczekują najmniejszych oznak, wskazujących na pojawienie się organizatorów. Gdy ci oznajmiają swoje przybycie głośnym nawoływaniem, Polaki zbierają niewygodne torby podróżne i ustawiają się w kolejce. Wydawane są bilety i "vouchery". Zaopatrzony w nie tłum idzie do bramki ciągnąc swój dobytek. Tam bagaże mają być zdeponowane. Dopiero teraz niektórzy dowiadują się, czego nie wolno zabierać na pokład samolotu w tzw. bagażu podręcznym. Zaczyna się gorączkowe przepakowywanie. W ogólnym hałasie, przebijają się trzaski otwieranych zamków i głośne martwienie się o dopuszczalną wagę pakunków.

Wchodzimy do strefy wolnocłowej. Człowiek, który ją wymyślił był geniuszem. Można tam kupić wszystkie używki, wobec których nasz ustawodawca stwierdził, że ludzie i tak je kupią bez względu na cenę i obłożył dodatkowym podatkiem. Chwile spędzane w fiskalnym raju nastrajają mnie anarchistycznie - przez te kilkanaście złotych oszczędzanych na litrze żubrówki nachodzi ochota do życzenia III Rzeczpospolitej i jej twórcom rychłego zejścia.

Nasze Polaki najwyraźniej czują to samo i zabierają się za radosne ogołacanie półek. W końcu to ich pierwsze na tym wyjeździe zakupy. Jasiu, żytnia, szwajcarska czekolada, papierosy - twarze wyrażają zadowolenie z tego legalnego omijania podatku. Nachodzi mnie refleksja, że Polska bez PIT-u, CIT-u i VAT-u byłaby krajem ludzi szczęśliwych. Zakupione dobra wbijane są do paszportu. Idziemy do naszego "gejta".

Tam okazuje się, że nie wszystkie panie wiedziały, że zwykłe pilniczki do paznokci czy maleńkie nożyczki mogą być śmiercionośną bronią we właściwych rękach. Co z tego, że informacja o tym była zamieszczona jeszcze przed bramkami. Starsza pani próbuje ratować dobytek, ale celnik jest nieubłagany - koszyk na niedozwolone przedmioty szybko się zapełnia.

Wchodzimy do poczekalni. Tutaj nie ma niczego ciekawego. Pół godziny z życiorysu, chociaż wiele osób spędza ten czas zawierając nowe znajomości. Znajomości może i nowe, ale ludzie z pewnością nie są nowi. Większość w wieku emerytalnym, część jeszcze starsza... Garstka małych dzieci z rodzicami, jakieś dwie pary. Cała ta gromada to, jak się później dowiedziałem od rezydentki, tzw. trzeci filar.

Kobieta z obsługi informuje o dwóch wejściach do samolotu. Nikt jej nie słucha. Chaos. Nerwowe przeciskanie się między ludźmi idącymi w przeciwnym kierunku.

Gdy po wielkim trudzie wszyscy usadowili się, okazuje się, że zostało wiele wolnych miejsc. Ale co to kogo obchodzi, ważne, że my jesteśmy i że lot się odbywa. Tylko, dlaczego mija godzina startu, a my ciągle stoimy? Wzmaga się szmer niezadowolenia, anglojęzyczna obsługa nie potrafi wytłumaczyć, o co chodzi. Wreszcie, piętnaście minut po planowanej godzinie odlotu, pod schodki podjeżdża jeszcze jeden autobus. Zdenerwowani ludzie prawie wbiegają do środka samolotu, pewnie obawiając się, że ten wyruszy bez nich. Za to zakupy się udały - kolorowych reklamówek jest tak wiele, że nie chcą się mieścić w schowkach. Widocznie konstruktor nie przewidział, że tym samolotem będą latać Polaki. Jeszcze tylko szkolenie bezpieczeństwa, którego nikt słucha, zresztą dobrze, bo i tak nie można było z niego niczego zrozumieć.

Zaraz po starcie zaczyna się łażenie po samolocie. Bo można sobie pogadać z nowymi znajomymi czy rozprostować kosteczki. Pan w średnim wieku dowiedziawszy się, że tureckie piwo na pokładzie samolotu kosztuje 2 euro, zdenerwował się i zaczął częstować współpasażerów wódeczką, którą kupił jeszcze w Polsce. Stewardessy rozdają posiłek. Ohyda. Lecący pierwszy raz zabierają na pamiątkę plastikowe sztućce, kubeczek na kawę, przyprawy w saszetkach. Niewielu pamięta o zakazie używania komórek.

Ala i pan z 1-go maja

Musieliśmy dostać się z naszego hotelu wycieczkowego do miejsca, gdzie miała odbyć się konferencja. Dosyć ciepło, ale Turcy chodzą w swetrach. Pocieszamy się myślą, że i tak jest cieplej niż w Polsce.

Meczet w Antali
Meczet w Antali

Gdy zeszliśmy na śniadanie, siedziała już tam pewna starsza pani, chyba koło sześćdziesiątki, ślicznie opalona blondynka, kiedyś zapewne piękność. Ucieszyła się na nasz widok. Przyjechała tydzień temu i od tej pory nie rozmawiała za często z Polakami - inni rodacy wybrali lepsze hotele (nasz był w najtańszy). Tę samotność stara się rekompensować w rozmowie z nami. Opowiada o sobie. Od 25 lat mieszka w domku w środku lasu. Do najbliższego sklepu ma pięć kilometrów. Chodzi tam codziennie, ten trening bardzo się przydaje do wspinaczki po Tatrach. Do domku zwozi pamiątki, jakie udaje się jej kupić podczas licznych wojaży. Zjeździła prawie cały świat. Była w 35 krajach. Turcja jest trzydziestym szóstym.

- W Trypolisie, jeżdżąc na rowerze, czytają książki. Mam małą przepuklinę przełyku. Jestem wodnikiem - wodnik jest popieprzony. Ciągle chce zmiany. Jak za długo jest w jednym miejscu to szaleje. Jak byłam młoda to pracowałam na kontrakcie w Libii - stąd mam pieniądze na wycieczki. Każda Polka powinna wybrać się do arabskiego kraju, żeby nauczyć się szacunku dla siebie i pozbyć się kompleksów. Byłam przez nich rozchwytywana. Mogłam mieć każdego. Wszystkie Polki trzeba tam wysłać, żeby nie myślały, że nadają się tylko do dzieci i do obiadu. Przeszłam całą Majorkę wzdłuż i wszerz, bo wycieczki były za drogie. Palę tylko trzy papierosy dziennie, mam trzy szpilki w kręgosłupie, poza tym jestem zupełnie zdrowa. Zaczynam tracić pamięć podręczną. Nigdy nie jeźdźcie po europejsku w Egipcie. Jak włączycie kierunkowskaz to pomyślą, że jadą jacyś idioci. I tak najpiękniejsze są polskie Tatry - zeszłam je całe. A Mazury... Pan jest koziorożec? Pracuś, pracuś, pracuś. Chodzę na Uniwersytet Trzeciego Wieku. Profesor psychologii mówi, że najpóźniej starzeje się serce i umysł. Macie wychowywać żony, żeby były zdrowe. Ciężko zejść ze sceny...

Czas naglił i musieliśmy opuścić hotel... Pani Ala została z dziewczyną, która przyleciała z nami. Będą miały cały tydzień, żeby wygadać się za wszystkie czasy.

Idziemy w kierunku centrum, wypatrując otogaru, czyli dworca autobusowego, odpędzając się od natarczywych sprzedawców, którzy najwidoczniej uważają, że jak ktoś idzie ulicą to na pewno chce kupić fajki wodne, buty z pumy czy choćby koszulkę. Mówią "Where are you form? Polska? Cześć. Jak się masz?".

Stoimy na przejściu dla pieszych, gdy podchodzi do nas starszy Turek i zaczyna mówić po polsku. Jesteśmy całkiem zaskoczeni. Mówimy, że studiujemy w Katowicach. A on na to, że pracował w barze z kebabami na 1-go maja... Całkiem niedaleko Akademii Ekonomicznej. Zrobiliśmy pamiątkowe zdjęcie i poprosiliśmy o radę. Wskazał nam drogę do otogaru, skąd wyjechaliśmy do Antalii.

Główny powód wyjazdu do Turcji - 'New Media Structure' konferencja zorganizowana dla studentów dziennikarstwa z Europy
Główny powód wyjazdu do Turcji - "New Media
Structure" konferencja zorganizowana dla studentów
dziennikarstwa z Europy

Magda nie-Polka

Sama do mnie podchodzi. Widziała mnie jak grałem w międzynarodowym meczu: Polacy, Turcy, Armeńczyk, Holender, Belg. Zagaduje po polsku. A przecież mieliśmy być z Marcinem jedynymi Polakami na konferencji. Ma na imię Magda. Cieszy się, że może sobie ze mną porozmawiać po polsku. W domu tak rzadko to robią. Ja też się cieszę, bo w reszcie mam pewność, że ktoś rozumie to, co mówię. Jej rodzice pochodzą z Lublina i Mysłowic. Przez siedem lat mieszkała w Polsce, ale dzięki dziadkom - Niemcom - udało się załatwić wyjazd. To było jeszcze w czasach PRL-u, rodzice nie chcieli, żeby razem z siostrą musiały przechodzić to, co oni. Właśnie dzięki Magdzie wyjazd mógł dojść do skutku. Wystarali się dla niej o niemieckie obywatelstwo. Zrzekła się polskiego. Wyjechali do Zagłębia Saary. Tam była praca.

Magda - bohaterka reportażu
Magda - bohaterka reportażu

Magda ma dwadzieścia trzy lata. Na razie nie chce mieć dzieci. Co z tego, że mama w jej wieku miała już jej starszą siostrę... Kiedyś o tym rozmawiały, mama jej powiedziała, że chciałaby inaczej poukładać swoje życie. Dzieci zabierają młodość i niezależność. Trzeba stać się odpowiedzialnym. Jeśli je wychowywać tak jak Turcy, to lepiej już wcale. Poza tym, jak się ma dziecko, to trzeba mieć własne mieszkanie. I koniecznie samochód. Bo nie można mieć dziecka bez samochodu. Przecież to niewygodne. Dziecko potrzebuje samochodu. W Niemczech jak się ma dzieci to nie ma się pracy - nie przyjmą cię albo zwolnią. Jeśli dziecko to po najwcześniej po trzydziestce.

Skąd ja wiem, że w Berlinie są dwa uniwersytety? Dlaczego ja wiem jak się nazywają? Przecież to niepotrzebne. Znam SPD i CDU/CSU? Uczą mnie tego na studiach? W Niemczech ludzie nie wiedzą, jakie są ich największe miasta. Po co ja wiem, że Berlin, Frankfurt, Hamburg, Monachium, Kolonia? Na lekcjach historii nie uczą dat. Trzeba tylko znać wydarzenia i procesy. Dat nie znają często sami nauczyciele.

Magda nie chce wracać do Polski. Czuje się Niemką. Do Polski można najwyżej przyjechać na wakacje. Ale drogi są okropne.

Studium przypadku

Ahmet ma dwadzieścia sześć lat. Dwa lata temu ożenił się z pięćdziesięciodwuletnią Polką. Pojechali do Polski. Szukał dla siebie pracy ale nie znalazł niczego. Rodzina żony nie chciała go zaakceptować. Po roku wyjechał, a żona złożyła do sądu papiery rozwodowe. A przecież tak ją kochał. Wciąż ją kocha. Nie rozumie, co się z nią stało. Teraz pracuje w biurze turystycznym. Czeka na jakieś informacje od niej.

Nazwijmy ją Agnieszką. Była pilotką. Znała dobrze turecki. Zjeździła z polskimi turystami cały kraj. W Antali poznała Turka, którego pokochała. Wiedziała, że jest konserwatywnym muzułmaninem i zaakceptowała to. Zmieniła wiarę. Zaczęła nosić chustę i zakrywać nogi. Zamieszkali z mężem w ortodoksyjnej dzielnicy. Urodziła dwójkę dzieci. Gdy mąż trochę się napił (muzułmanie piją alkohol, kiedy Allach nie widzi) rozwalił przystanek. Dostał za to trzy miesiące aresztu. Agnieszka nie mogła wychodzić z domu - przecież, aby wyjść potrzebowała zgody męża - zakupy robili jej sąsiedzi. Musiała iść do dentysty - ból zębów był nie do wytrzymania. Sąsiedzi na pewno o tym doniosą. Także o tym, że odwiedziła ją polska przyjaciółka. A przecież mąż zabronił jej tego robić. Kazał zerwać kontakty z ludźmi, z którymi kiedyś pracowała. Zerwała.

Agnieszka jest szczęśliwa. Odnalazła to, czego szukała całe życie.

Foto: Kamil Pietrala

***

Aspendos. Ruiny starożytnego greckiego teatru. Wciąż mieści z łatwością dziesięć tysięcy ludzi. Tyle, co w naszym Spodku. Budowla ciągle ma znakomitą akustykę. Na miejscach położonych najwyżej słychać wszystkie szmery dochodzące z proscenium. Do tej pory w lecie wystawiane są tam spektakle. Oczywiście bez nagłośnienia. Bardzo chętnie odwiedzany przez turystów: Niemców, Holendrów, Francuzów, Polaków...

***

W przyszłym roku FEJS Annual Meeting (bo taka jest oficjalna nazwa konferencji) odbędzie się w Grecji. Tematem przewodnim będzie etyka dziennikarska. W lipcu FEJS organizuje spotkanie w Serbii. Zainteresowanych zapraszam na www.fejs.org.

Kamil Pietrala

Autorzy: Kamil Pietrala
Ten artykuł pochodzi z wydania:
Spis treści wydania
Bez przypisówKronika UŚNiesklasyfikowanePre-teXtRozmowaStopnie i tytuły naukoweW sosie własnymWydawnictwo Uniwersytetu ŚląskiegoZ Cieszyna
Zobacz stronę wydania...