Izrael nieznany /2/

W poszukiwaniu ziemii obiecanej - Jerozolima

Palestyna, Izrael, Ziemia Święta, Ziemia Obiecana - różne nazwy tego samego obszaru geograficznego, niewiele większego od Śląska, wciśniętego między brzeg Moria Sródziemnego od zachodu i pustynię od wschodu, wąski pas, którędy wiedzie szlak pomiędzy Azja i Afryką: ziemia-pomost-korytarz-przesmyk. Czy można tu się osiedlać, zbudować swój bezpieczny dom? Kto widział aby zapuszczać niebacznie korzenie w miejscu, kędy wiodą szlaki podbojów i hulają nieustannie historyczne przeciągi? Ziemia Obiecana stała się toposem pisarskim, gdzie brzmi gorzka ironia zawiedzionych nadziei.

W rzeczy samej narody znalazły sobie daleko wygodniejsze siedziby. Pobieżne choćby spojrzenie na mapę pozwala dostrzec zalety półwyspu iberyjskiego, Italii, Grecji, także Francji, krajów niemieckojęzycznych, nie mówiąc o splendid isolation wyspiarskiej Brytanii. Tutaj inaczej. Ileż to razy naród izraelski do ziemi tej przybywał: po raz pierwszy w osobie Abrahama i gromadki jego rodziny, wędrującej gdzieś z dalekiego mezopotamskiego Ur, później jako szczep koczowników z pustyni synajskiej, niosących kamienne tablice Dekalogu i pamięć niewoli egipskiej; po raz kolejny - w naszym stuleciu jako nowoczesny naród mający zakodowane dwa tysiące lat diaspory i Holokaust. Ziemia Obiecana: czy jest to obietnica spełnienia czy trwania nadziei? Komu ta ziemia jest obiecana, co obiecuje?

 

xxx

Czy dzisiejsi pospiesznie podróżujący turyści zauważają, że każdy odwiedzany kraj ma swój aromat i koloryt? Dla wysiadających z samolotu na lotnisku Ben Gurion pierwszym wrażeniem jest zapach: powietrze przesycone olejkami eterycznymi niezliczonych kwiatów, kwitnących drzew i krzewów, wonnych żywic. Za tym idzie wrażenie drugie: bardzo jasnego światła, mocno kontrastującego, rysującego przedmioty twardymi konturami. Nic tam po mgiełkach i sfumato włoskich mistrzów pędzla czy francuskich impresjonistów. Kolory nasycone, gęste, jakby zapowiadały wielką intensywność wszelkich spraw.

Istotnie, Izrael jest krajem intensywności. W tym podobny jest do Holandii: mały obszar, nasycony kulturowo, gospodarczo, przemyślnie urządzony. Holendrzy zwykli byli mawiać, że Pan Bóg stworzył niebo i morze, a ziemię to oni zrobili sami. Tutaj coś podobnego: tym razem dane zostały niebo i pustynia, na której ludzie ogrody założyli.

 

xxx

Od wieków przybywają tu wędrownicy i pielgrzymi wiedzeni dążeniem, które spróbuję określić mianem "syndrom Tomasza Apostoła" pragnieniem dotknięcia materialnych świadków wydarzeń o jakich mówi Pismo, kamienia i skały znaczącej miejsce Golgoty i Zmartwychwstania, dotknięcia i uwierzenia, dopuszczenia do tajemnicy eschatologicznej. Czy współcześnie nasze pielgrzymowanie pozostaje niezmienione, czy.szukamy i odnajdujemy to samo co nasi poprzednicy? Spróbuję odpowiedzieć według własnych, bardzo osobistych i najpewniej subiektywnych doświadczeń. Ześrodkuję się na trzech miejscach: Jerozolimie, Qumran z Masadą i Kafarnaum. Dzisiaj o pierwszym z nich.

Przybysz z zachodu podażający do Jeruszalaim będzie szedł traktem wydeptanym od wieków. Nie ma znaczenia, że dziś jest to nowoczesna autostrada. Wiedzie od portu w Jaffie, przecina żyzną nadmorską równinę, minie Latrun (pamiętają je polscy żołnierze czasu II wojny) i zacznie się wspinać stromymi zakosami w góry judejskie. Ich stoki niegdyś gołe i martwe, mrówczym wysiłkiem ostatnich dziesiątków lat zostały zalesione. Otacza zewsząd zieleń, istny cud ekologiczny. Jerozolima leży wysoko w górach. Jej dzielnice rozciągają się na malowniczych stokach, poprzedzielanych głębokimi dolinami, ulice wspinają się i opadają spiralami serpentyn, a wszędzie wyrasta skała w kolorze miodu czy bursztynu, od niepamiętnych czasów budulec dla domów, świątyń i pałaców. Dziś jest to miasto rozległe, nowoczesna metropolia. I dopiero pośrodku odnajdujemy jego trzon najstarszy: historyczna Jerozolima przysiadła na górze Moriah i Syjonie, ujęta potężnymi murami pamiętającymi czasy Suleimana i krzyżowców. Nim jednak dotrzemy do jednej z bram - np. Damasceńskiej od północy czy Jaffeńskiej od zachodu, aby zagłębić się w gąszcz staromiejskich uliczek, zobaczymy miasto awangardowej, postmodernistycznej architektury, jak choćby kontrowersyjne wieże mieszkalne dzielnicy Kiryat Woolfson, odważnie wpisane w krajobraz. Nieopodal wzrok dostrzeże wyłaniającą się z ziemi śnieżnobiałą, lśniącą cebulastą czaszę - przykrywę o miękkich opływowych kształtach na tle parawanowej ściany z czarnego bazaltu: symbole światła i ciemności, zmagania esseńskich Synów Światłości i Synów Ciemności. Tu mieści się Przybytek Księgi, Muzeum Biblii. Wędrowałam drogami, jakimi przede mną szło wielu. Od grobu króla Dawida i Wieczernika o kształtach gotyckiej żebrowanej architektury, pozostawionej przez pobożnych krzyżowców, szlakiem Drogi Krzyiowej ,wśród arabskich kramów i sklepików po świątynię Golgoty i Grobu Pańskiego, wzniesioną rękami budowniczych cesarza Konstantyna i średniowiecznych łacińskich królów Jerozolimy, zatłoczoną tabunami turystów. Zarazem słuchałam wypowiedzi badaczy współczesnych, którzy w sprawie autentyczności topograficznej miejsc związanych z wydarzeniami pasyjnymi i Wielkanocnej Niedzieli mają poważne wątpliwości. Istnieje pogląd, że miejsce Ukrzyżowania i Grobu Pańskiego było w innym niż dotąd wierzono miejscu, na Górze Oliwnej.Powiadają, te trzy wieki od wydarzeń opisanych w Ewangeliach do momentu zjawienia się tutaj cesarzowej Heleny, odkrywającej Grób na początku IV wieku (pomiędzy tymi datami jest zburzenie miasta w 70 r. i przypuszczalnie zerwanie pamięci topograficznej jej mieszkańców) - każą być ostrożnym w doszukiawaniu się autentyzmu tych miejsc. Czy aby pobożna cesarzowa nie odnajdywała bardziej własne pragnienia niźli fakty? A może wcale o archeologiczną dokładność wtedy nie chodziło?

Jerozolima dzisiaj jest nie tylko wielkim nowoczesnym miastem, ale i rozległym terenem badań archeologicznych. Coraz to znajdują się nowe rewelacje. Historię miasta odsłania łopata archeologa, warstwa po warstwie. Wyraźnie czytelny staje się obraz z czasów herodiańskich, wytworny w swej hellenistycznej stylistyce. Cały obszar wokół wzgórza świątyni (z której zachował się Mur Płaczu wzniesiony przez Heroda Wielkiego z cyklopicznych kamieni) jest terenem wykopalisk. Na naszych oczach wyłania się centymetr po centymetrze mozolnie odkrywany kształt dawnej Jerozolimy. Dotykamy nowych świadków historii, nieznanych poprzednim pokoleniom pielgrzymów.

Mniemam jednak, że to, co wiek XX skojarzy z "syndromem Tomasza" mieści się pod białą czaszą kopuły Muzeum Biblii. Tutaj zgromadzono i pokazano świadków historii biblijnej ponad wszelką wątpliwość autentycznych: rękopisy z Qumran i jaskiń judejskich, pieczołowicie rozprostowanych rulonów zwiniętych dwa tysiące lat temu, ukrytych w skałach. Kiedy zaś obok Zwoju ze słowami Izajasza spojrzymy na znalezione równocześnie zgubiony sandał, sakwę na sprawunki, naczynie z resztką inkaustu, lusterko, klucze, scyzoryki, puzderko na ozdoby, ogarnia nas pewność, że oto stoimy przed obliczem historii, wielkiej i wzniosłej, zarazem przejmujaco zwyczajnej, codziennej.

Wyjeżdżałam z Jerozolimy pełna rozterki: inaczej rysują się jej ideowe punkty ciężkości. Zakwestionowana topograficzna wierność miejsc świętych każe nam głębiej sięgnąć do ich wymiaru duchowego. Pomagają, w tym nowe odkrycia, jakich mały wycinek opisałam.

Autorzy: Ewa Chojecka