Magister`92

Na podbój świata

Byliśmy rocznikiem przełomowym, zaczynaliśmy bowiem studia od praktyk robotniczych, ekonomii politycznej socjalizmu i filozofii marksistowskiej, a skończyliśmy na systemach partyjnych demokracji zachodnich i komputerach.

Kiedy dostaje się wymarzony indeks, każdy jakoś wyobraża sobie swój pobyt na uczelni. W liceum poznałam kilku studiujących, młodych dziennikarzy gotowych tułać. się nocnymi pociągami na drugi koniec Polski w poszukiwaniu materiałów do artykułów. I myślałam, że właśnie tacy są studenci - zapalczywi, dociekliwi, energiczni, działający. Rzeczywistość często rozczarowuje. Dużo było chęci, wiele dyskusji, a najmniej działania. Plajtowały uczelniane gazetki, te "legalne" i "podziemne", bo nikt nie chciał do nich pisywać. Organizacje studenckie, początkowo nastawione albo na strajki albo na obronę, szybko traciły na popularności. Warunki wolnorynkowe praktycznie finansowo zrujnowały kluby studenckie. Na pewno za kilka lat kluby znów ożyją, są przecież ostoją tzw. kultury studenckiej. Na razie jednak kulturę tę trzeba organizować na własną rękę. Tak dzieje się nie tylko w Katowicach - również w środowisku warszawskim, poznańskim, krakowskim.

Politologia, dziennikarstwo to studia specyficzne, nie obciążające nadmiarem zajęć na uczelni. Dlatego miał racy jeden z wykładowców mówiąc, że dano nam pięć lat na samokształcenie i tylko od nas zależy jak ten czas wykorzystamy. Program studiów w większości jeszcze przestarzały, czysto bywał niespójny. Niektóre przedmioty dublowały się, a brakowało podstaw: chociażby omówienia technik wydawniczych. Dzisiaj od dziennikarza wymaga się nie tylko umiejętności zebrania materiału i w miarę szybkiego i sprawnego napisania tekstu. Wymaga się również znajomości języków obcych. Studia dziennikarskie powinny nauczać dwóch języków zachodnich przez pięć lat. Na zajęciach brakowało także wiadomości o obsłudze teleksu i telefaksu, za mało było pracy z komputerem. Być może decydujątutaj finanse - skoro uczelni nie stać na kupienie wideo.Studia wyposażają w wiedzy teoretyczną, z praktyką bywa gorzej. Trzymiesięczne praktyki śródroczne w redakcjach nie wystarczają, by rzeczywiście poznać codzienność redakcyjną. Również trzy godziny tygodniowo sp~dzane na zajęciach w redakcjach miały umożliwić studentom nawiązanie kontaktów z pismami, poszukanie wśród nich swojego miejsca.Ale kiedy proponuje się to studentom IV roku jest to już trochę za późno.

Kształcono nas na dziennikarzy prasowych. Radiowcy i przyszli pracownicy telewizji mogli poznać tajniki warsztatu wyłącznie bezpośrednio w radiu lub telewizji. Natomiast podczas zajęć na uczelni o mediach fonicznych i audiowizualnych mówiono niewiele.

Wielu skończyło już studia, inni jeszcze "się bronią" i każdy myśli już o przyszłej pracy. Jeśli przed kilkoma miesiącami w gablotach wisiało wiele ofert różnorodnych redakcji, tuż przed sezonem na magistrów nie było prawie żadnych propozycji.

Przed czterema laty gdzieś w beskidzkiej chatce, studenci w rozmowach podbijali świat. Jakub wiązał plany życiowe z wielką agencją prasową - chciał jeździć po egzotycznych krajach i pisać reportaże jak Kapuściński. Teraz pracuje w domu pomocy społecznej. Beata - przyszła Katarzyna Dowbor tłumaczy z języka angielskiego instrukcje obsługi dla branży hutniczej. Utalentowany recenzent filmowy prowadzi w obskurnej budce wypożyczalnię kaset wideo. Niedoszły felietonista Maciek pobiera zasiłek dla bezrobotnych. Grażyna, która przez kilka lat była ozdobą radia studenckiego, teraz obsługuje klientów w biurze turystycznym. Niebawem zamierza wyemigrować do Francji. Zosia już wyjechała do Wielkiej Brytanii.

W prasie, radiu i telewizji pracuje zaledwie kilka osób z naszego dawnego roku.