DRUGA WYPRAWA STUDENCKA DO MONGOLII

Organizatorem drugiej wyprawy naukowej do Mongolii jest Studenckie Koło Naukowe Folkloroznawców działające na Wydziale Filologicznym Uniwersytetu Śląskiego pod moją opieką naukową. Wyjazd planujemy na cały sierpień 1998 roku - wracamy szóstego września. Przejazd odbędzie się najtańszym środkiem komunikacji - koleją (z Moskwy do Ułan Bator pięć dni jazdy przez Syberię).

Młodzi Mongolowie w swojej jurcie
Młodzi Mongołowie z centralnego
ajmaku w strojach uroczystych
przyjmują nas w swojej jurcie
Pierwszą wyprawę do Mongolii zorganizowaliśmy w roku 1991. Sprzyjali nam wówczas sponsorzy, tani bilet kolejowy na przejazd do Ułan Bator przez były Związek Radziecki (wielokroć tańszy niż dziś) i to, że stażował na Uniwersytecie Śląskim Mongoł, uczony, myśliwy i po części handlowiec - uroczy człowiek - Monhżargał. Do udziału w wyprawie zgłosiło się 16 osób, w tym kilku pracowników naukowych. Monhżargał, mówiący dobrze po rosyjsku, a także po polsku spotykał się z nami, udzielał informacji i przyjął na siebie przewodnictwo po swym kraju. Korzystaliśmy też sporo z doświadczeń prof. Sędzimira Klimaszewskiego, który często bywa w Mongolii i prowadzi tam swoje biologiczne badania.

Duża z początku grupa chętnych szybko topniała - zniechęcały trudności finansowe, strach przed nieznanym, komunikaty o napiętej sytuacji w dalekim kraju. W Mongolii rzeczywiście było ciężko. Puste sklepy, kolejki po chleb i mięso, napięcie po licznych demonstracjach, agresja antyrosyjska. Na ulicy nie można było mówić po rosyjsku, bo było to niebezpieczne. W domach zajętych przez rosyjskich oficerów i doradców widzieliśmy szyby wybite kamieniami i zastawione deskami okna. W pociągu, którym przyjechaliśmy wybito po drodze kilka szyb, a ''prowadnicy'' rosyjscy zasłaniali je w czasie postoju ławkami, gdy staliśmy przy pociągu. Monhżargał ochraniał nas jak mógł. W końcu zabrał całą grupę z akademika do mieszkania prywatnego.

Kraj będący w takim kryzysie to raj dla folklorysty - idealny teren dla naszych badań. Pojechaliśmy tam, by wyłapać ludzkie reakcje w okresie wielkiej przemiany, objawiające się w postaci plotek, nowin, wieści i mitów. Tamte napięcia i sytuacje egzystencjalne musiały znaleźć swe folklorystyczne manifestacje i znajdowały. Szukaliśmy materiału dla porównania z podobną mitologią społeczną polską, rosyjską i białoruską, jaką dokumentowałem wcześniej. Nowy kierunek badań, który reprezentujemy, nie szuka materiału spokojnego, obojętnego, zimnego - jak dawne mity i legendy, prześwietlane zazwyczaj z perspektywy wstecznej. Szukamy tekstów o niezbędnych potrzebach ludzkich, które muszą być rozwiązane, mówiących o tych napięciach i próbach ich rozładowywania; tekstów aktualnych, momentalnych i gorących. W rodzinie mongolskiej
W rodzinie mongolskiej

Zaopatrzeni w kwestionariusze pytań, magnetofony, notesy i aparaty fotograficzne ruszyliśmy w teren. Pierwszy dzień nie przyniósł nic, drugi - też. Przeżyłem szok - moje europejskie doświadczenie terenowe nie dawało efektu. Pomijając fakt, że trudno było w ogóle znaleźć rozmówcę, a kiedy się nawet znalazło (z pomocą Monhżargała) stawaliśmy bezradni. To zupełnie inni ludzie, to całkiem inna mentalność i kultura. Nikt nie odkrywa się podczas pierwszego spotkania. Zadajesz pytanie, a człowiek patrzy na ciebie i długo milczy. Pewnie myśli, co ty właściwie chcesz, często - miast odpowiadać - odwraca się do innych, ignoruje natarczywego antropologa.

Przeżyłem wówczas chwile dziwne, jakbym był na innej planecie. Bariera kulturowa między Europejczykiem a Azjatą ujawnia się tu boleśnie. Moje plany, by wrócić z materiałem na książkę brały w łeb. Z trudem uczyłem się nowej sztuki nawiązywania rozmowy, rozładowywania uprzedzeń czy zahamowań, wchodzenia w inny styl komunikacji międzyludzkiej. Dopiero po paru dniach pojawiły się w notesie pierwsze nowiny. Sporo wyłapałem z rozmów niezamierzonych, w kilku wypadkach wywiad rozwijał się przy mało apetycznej wódce mongolskiej, w czasie długich nocnych biesiad przy ognisku i podczas polowań na świstaki (rocznie pada ich ponoć dwa do trzech milionów).

W strojach mongolskich
Anna Milerska i Dionizjusz
Czubała w strojach mongolskich
Trud zbieracki i nieustająca pogoń za nowinami (w tym horroropowieściami o yeti, o szybkobiegaczu ze straszną twarzą, o kosmitach, którzy w tym czasie terroryzowali pasterzy, o strasznych Rosjanach czy Chińczykach), opłaciły się. Przywiozłem materiał, który po opracowaniu zawarłem w pięciu rozdziałach projektowanej książki. Piszę ''przywiozłem'', bo skala trudności w tych badaniach przerosła możliwości studenckie. Kiedy Bill Ellis, znany amerykański badacz współczesnych ploteklegend, otrzymał sygnał o naszej wyprawie, natychmiast zwrócił się o opracowanie mongolskich nowin i wydrukował trzy artykuły (z pięciu przygotowanych) w redagowanym przez siebie kwartalniku ''Foaftale News'' (Mongolian Contemporary Legends: Field Research Report, Port One. ''Foaftale News'' 1992, nr 28; Mongolian Contemporary Legends: Field Research Report, Part Two. Political Rumors and Sensations. ''Foaftale News'' 1993, nr 29 ; Mongolian Contemporary Legends: Field Research, Part There. Legends about Almas, the Abominable Snowman. "oaftale News"1993, nr 31). Cztery artykuły o tych badaniach ukazały się w Polsce, m. in. w pismach "Lud" i "Polska Sztuka Ludowa. Konteksty"

Nie wspominam o innych przygodach mongolskich, bo to temat na oddzielny esej - jednym zdaniem tylko powiem, że to kraj piękny i tak oryginalny, że nigdy nie da o sobie zapomnieć. Chce się powiedzieć: "kto raz tam był, tęsknić będzie za nim zawsze".

Sierpniowa wyprawa do Mongolii będzie miała ten sam cel, jaki miała pierwsza. Planujemy, bogatsi o tamte doświadczenia, wiele rozmów-wywiadów w Ułan Bator, liczne spotkania, biesiady i odwiedziny, ale także wyjazdy w interior do jurt pasterskich. Będziemy na pustyni Gobi, odwiedzimy również kilka samonów - mongolskich wsi. Badania terenowe - cel główny wyprawy - przeplatać się będzie z turystyką (i moim ulubionym myślistwem). Anna Milerska (dziś doktorantka UŚ), która brała udział w pierwszej wyprawie, wybierze się na pięć dni z Ułan Bator do Chin z dwoma, trzema zapalonymi do podróży studentami i przetrze nam drogę wyprawy do Pekinu, jaką planujemy w przyszłości. Zobaczymy czy uda się i tam prowadzić nasze ryzykowne badania i zbierać plotki polityczne.

Na wyprawę zapisało się 21 osób, w tym studenci z innych wydziałów naszego Uniwersytetu (z etnologii cieszyńskiej, z prawa). Chcą też pojechać studenci z innych uczelni.

Znów, jak w czasie poprzedniej wyprawy, przejmie nas w swoje ręce Monhżargał, który odwiedził Polskę (w interesach) trzy miesiące temu. Wtedy uzgodniliśmy drobiazgowo plan naszego pobytu. Wynegocjowaliśmy też najtańsze noclegi (10 dolarów doba) w schronisku będącym własnością jego rodziny.

Wszystko, co zaplanowaliśmy, możemy zrealizować, jeśli zdobędziemy pieniądze. Na jednego uczestnika potrzeba nam cztery tysiące złotych. Obecnie przystępujemy do szukania sponsorów wyprawy. Dziś nie jest łatwo ich znaleźć. Piszemy więc powyższe także po to, by prosić w s z y s t k i ch, którzy znają życzliwego i łaskawego sponsora, by zechcieli nas w tym względzie oświecić, a otrzymają dowód wdzięczności w naszych publikacjach. Wierzymy, że nasze nowatorskie badania (bo nikt ich we wschodniej Europie na razie nie prowadzi) przyniosą tak bogaty materiał, że wypełnimy nim cały planowany zeszyt (nr 4) ''Teksty z Ulicy'' i podzielimy się nim jeszcze w wielu mediach, które zainteresowane będą, jak to ma dziś miejsce, przybliżeniem naszych badań.

Telefon opiekuna Koła - 292 52 82, oraz siedziby Koła - 255 12 60, w. 302.