Harmonia i kakofonia w dyskursie klimatycznym

W galaktyce dyskursów ukształtował się dyskurs klimatyczny. Jego ważną komunikacyjnie właściwością jest cyrkularność, czyli krążenie treści w debacie publicznej, co oznacza wytwarzanie, reprodukowanie, ale także modyfikowanie znaczeń. Twórcami i uczestnikami tego dyskursu są uczeni i popularyzatorzy nauki, politycy, lobbyści, ekonomiści, aktywiści, dziennikarze i ludzie mediów, artyści, nauczyciele i uczniowie, by nie zapomnieć o „zwykłych ludziach”. Wszyscy oni zajmują się tym, co dla przyszłości Ziemi i jej mieszkańców ważne: klimatem. Wiemy bowiem: jego postępująca – za sprawą działalności człowieka – degradacja już zmienia dotychczasowy świat. Wielopodmiotowość dyskursu klimatycznego przekłada się na jego wielogłosowość. Mnogość głosów oznacza wielość stylów, odmian językowych, punktów widzenia, wartości, światopoglądów i związanych z nimi intencji i interesów. W tym wielogłosie wybrzmiewa coraz donioślej głos samej planety, natury – w co człowiek już uważniej się wsłuchuje, wykorzystując nie tylko swoje zmysły, ale też tworzone przez siebie wyrafinowane narzędzia naukowo-technologiczne.

Narracje dotyczące zmian klimatycznych występują w wielu różnych formach, od czysto naukowych raportów i artykułów na jednym końcu do retorycznych wypowiedzi zorientowanych na perswazję lub manipulację czy reaktywnych memów i nośnych haseł manifestacji proklimatycznych – na drugim.

Szczegółowym badaniom z zakresu nauk o klimacie, humanistyki i nauk społecznych raportom ekspertów, apelom uczonych z całego świata, konsensusowi klimatycznemu odpowiadają negacjoniści klimatyczni. Dzisiejsi denialiści nie zaprzeczają już zmianom klimatu, ale przekonują, że tak naprawdę nie da się nic zrobić. A ta postawa jest jeszcze groźniejsza, bo usprawiedliwia pasywizm czy imposybilizm ludzkości. Noam Chomsky twierdzi wprost: „Denializm klimatyczny zagraża przyszłemu życiu ludzkości”.

O procesie zmian klimatycznych można mówić w sposób racjonalny i odwołując się do emocji, zwłaszcza silnych. W przestrzeń emocji wprowadza Greta Thunberg, rocznik 2003, szwedzka aktywistka, która dała impuls do powstania Młodzieżowego Ruchu Klimatycznego. Jej pełne zaangażowania wypowiedzi nie pozostawiają odbiorców obojętnymi. Głos, donośny i dogłębnie krytyczny, jak i sama aktywistka, prowokują polityków niejednokrotnie do zaskakujących prostactwem i protekcjonalnością wypowiedzi, w których mieszczą się argumenty ad personam, dalekie od argumentów racjonalnych. Zestawienie tych wypowiedzi wywołuje zmysłową reakcję podobną do tej spowodowanej skrzypieniem styropianu, piskiem kredy dociskanej do tablicy czy odgłosem widelca drapiącego talerz.

Tekstami szeroko rozumianymi, nie tylko językowymi, można zdziałać poza informowaniem wiele: OSTRZEGAĆ, STRASZYĆ, APELOWAĆ, WZYWAĆ DO DZIAŁANIA, UDZIELAĆ PORAD… Teksty kultury – językowe, wizualne, przestrzenne, dźwiękowe, muzyczne – pozwalają doznawać kryzysu klimatycznego różnymi zmysłami: zobaczyć kryzys, usłyszeć go, posmakować, poczuć zapach kryzysu, dotknąć kryzysu.

Doświadczenie współczesnego człowieka, żyjącego w czasach, kiedy po raz pierwszy w historii tak wielu ludzi zajmuje się tworzeniem tekstów i ma dostęp do ich nieprzeliczonego i niewyczerpywalnego zbioru, poparte humanistycznym oglądem „tekstowego świata” o klimacie, podpowiada: żyjemy i uczestniczymy w polifonicznym continuum tekstowym: w synergicznym polilogu klimatycznym, ale także w wielogłosowym szumie, „jazgocie medialnym”, „smogu informacyjnym”; krótko mówiąc: w kakofonii klimatycznej.

„Powiedziano nam. Teraz musimy wybrać” – to końcowe słowa jednego z raportów naukowych o kryzysie klimatycznym. Tekstów generowanych w ramach różnych fragmentów dyskursów klimatycznych wciąż przybywa. Czy uczestnikowi dzisiejszego świata z tekstów, który przypomina gigantyczny labirynt, te wytwory pozwalają kompetentnie podejmować decyzje, dokonywać wyborów jako osobie świadomej swojej odpowiedzialności i jej skali, działać z myślą o przyszłości ludzi i planety? Zwłaszcza że – jak wiemy – intencje nadawców komunikatów i ich efekty perlokucyjne działające po stronie odbiorcy wypowiedzi nie zawsze są zbieżne.