Ptak lata, ryba pływa, człowiek biega!

– powiedział Emil Zatopek, znany czechosłowacki długodystansowiec. Jeśli mamy przełom czerwca i lipca 2016 roku, to wiadomo, o czym będzie felieton. Naturalnie o skórzanym przedmiocie pożądania, który jest okrągły i rozpala emocje wszystkich europejskich nacji, od Gibraltaru po Władywostok. Łączy nas piłka – tak brzmi hasło, które czytam na ekranach. Piłka, oczywiście nie do metalu, ale do kopania. Dziś, gdy piszę ten felieton, dzięki ,,dobrej zmianie”, czyli wprowadzeniu Błaszczykowskiego po przerwie w miejsce Zielińskiego, polska drużyna odniosła historyczny sukces: po raz pierwszy ,,wyszli z grupy” (choć sam Błaszczykowski skromnie powiedział, że już w 2008 Polska była wśród najlepszych 16 drużyn. Nie dodał tylko, że wszystkich uczestników Euro w Austrii było… 16).

Jakkolwiek by było, mamy kolejny powód do małej radości, zapewne krótkotrwałej, ale niech tam.

Odnośnie do uniwersytetu – w końcu to jest felieton do „Gazety Uniwersyteckiej” – chciałbym przypomnieć, że na niegdysiejszym boisku, na którym jeszcze nie tak dawno studenci (a bywało, że i nauczyciele akademiccy) kopali piłkę – niekiedy lądowała w Rawie, to prawda – dziś urządzono parking. I to by było na tyle, jak chodzi o rozwój piłkarstwa na naszej uczelni; wolimy parkować niż kopać piłkę. Ale kibice pozostali, tych nie można żadnymi samochodami wystraszyć. Zwłaszcza jeśli są wśród nich tacy pasjonaci, jak jeden ze studentów, który przyszedł na egzamin ustny (bo zaliczył pisemny) i poprosił o dwóję, gdyż nie był w stanie się przygotować. Do tego stopnia, że pozytywny wynik egzaminu pisemnego zdumiał go niepomiernie: – Panie doktorze, mówił do egzaminatora (a może mówił Panie Doktorze?), ja noc w noc (to były mistrzostwa świata w jakimś Hula-Gula czy innym Karamojo-Tatalupa) oglądam mecze i trochę słabo się potem orientuję w ciągu dnia. Pan Doktor (a może pan doktor?) mimo wszystko spytał go dla formalności, a potem spełnił życzenie Pana Studenta Mistrza Kibicowania. Ów zdał egzamin jesienią, w sesji poprawkowej – na szczęście dla wszystkich w tym czasie nie było żadnej imprezy sportowej.

Wracając do boiska zamienionego w parking, pragnę przypomnieć, że przed paru laty pojawiła się inicjatywa, by tam właśnie wybudować nowoczesny obiekt sportowy, o znaczeniu ponaduczelnianym. I co? Jak widać, albo raczej nie widać, coś nie wyszło. Z tego, co pamiętam, w newralgicznym momencie konkurs na uzyskanie środków europejskich został przegrany. Stąd pojawił się ów parking na miejscu osieroconym przez sportowców. Myślę jednak, że przyszła pora na realizację szczytnego zamierzenia. Wędrując po korytarzach rektoratu, widzimy na półpiętrze galerię plakatów i zdjęć ukazujących sukcesy uniwersyteckiego sportu, a raczej sportów, bo studenci występują w różnych konkurencjach. A trzeba dodać, że nie wszystkie sukcesy są rejestrowane. Ponieważ wciąż szukamy swojego miejsca w rankingach, kieruję do nowo wybranych władz sugestię podjęcia tematu rozbudowy centrum sportowego przy naszym uniwersytecie wzorem uczelni zachodnich, a zwłaszcza amerykańskich. Proszę przekonać władze rozmaite, że prawdziwa uczelnia powinna mieć zespół (zespoły) z prawdziwego zdarzenia, a centrum sportowe będzie wspaniałą wizytówką miasta, metropolii, uczelni i związku międzyuczelnianego. Co rzekłszy, życzę wszystkim udanych wakacji i biegnę do telewizora oglądać zmagania kadry Nawałki ze Szwajcarami.