23 i 24 października w Muzeum Historii Katowic odbyła się konferencja naukowa poświęcona I wojnie światowej na Górnym Śląsku

Wojna nieznana

Podczas konferencji, zorganizowanej z okazji 100. rocznicy wybuchu I wojny światowej spotkali się przedstawiciele różnych dziedzin: historycy, historycy literatury, literaturoznawcy i teolodzy. Organizatorom wydarzenia – Muzeum Historii Katowic, Instytutowi Badań Regionalnych Biblioteki Śląskiej oraz Uniwersytetowi Śląskiemu – zależało na jak najszerszym ujęciu kwestii „wielkiej wojny” na obszarze Śląska.

Prof. zw. dr hab. Ryszard Kaczmarek, kierownik Instytutu Badań Regionalnych Biblioteki Śląskiej oraz kierownik Zakładu Archiwistyki
i Historii Śląska
Prof. zw. dr hab. Ryszard Kaczmarek, kierownik Instytutu Badań Regionalnych Biblioteki Śląskiej oraz kierownik Zakładu Archiwistyki i Historii Śląska

– Mamy kompleksową wiedzę na temat wydarzeń I wojny światowej na Zachodzie i Wschodzie Europy, bardzo niewiele wiemy natomiast o tym, co działo się tutaj, na Górnym Śląsku, co mieszkańcy tego regionu wnieśli i jakie koszty ponieśli – zauważył w słowie wstępnym dyrektor Muzeum Historii Katowic dr Jacek Siebel, a następnie prof. zw. dr hab. Grażyna Szewczyk z Zakładu Teorii Literatury i Komparatystyki Literackiej Instytutu Filologii Germańskiej Wydziału Filologicznego UŚ dodała: – Przypuszczam, że konferencja pokaże, jak wiele perspektyw badawczych temat ten otwiera przed młodymi naukowcami z dziedzin innych niż historia.

Na korzystne poszerzenie spektrum problemów zwrócił uwagę kierownik Instytutu Badań Regionalnych BŚ prof. zw. dr hab. Ryszard Kaczmarek: – Dzięki takim interdyscyplinarnym spotkaniom możemy poznać źródła, których nie znamy albo po prostu ich nie analizujemy. Historycy traktują źródła literackie jako „element ozdoby”, bo dobrze wygląda, jeśli zacytuje się co ważniejszego literata, ale bardzo rzadko się zdarza, abyśmy prowadzili krytyczną analizę dzieł literackich.

Prof. Kaczmarek zarysował losy militarne Ślązaków na frontach I wojny światowej. Oddziały piechoty powinny być jak najsprawniej mobilizowane i jak najszybciej zdolne do przemieszczania, dlatego też w armii niemieckiej tworzono je z miejscowej ludności. Mieszkańcy Górnego Śląska tworzyli 12. Pułk Piechoty, który razem z 11. Pułkiem Dolnośląskim składał się na VI Armee-korps Breslau – korpus armijny wystawiony przez okręg wojskowy Prowincji Śląskiej. Mobilizację w regionie ogłoszono 31 lipca, a siedem dni później żołnierze byli gotowi do działań.

– Dla starszych mieszkańców, którzy nie przeszli przez proces Kulturkampf i niekoniecznie znali język niemiecki, przygotowano także tekst wezwania w języku polskim – mówił prof. Kaczmarek. Po 7 sierpnia pułk górnośląski walczył na terenie zaboru rosyjskiego i doszedł pod Częstochowę, potem powrócił na Śląsk. – Ich mundury miały barwę tzw. Feldgrau, były zielonkawe, a nie jak się powszechnie mniema – szaroziemiste. Co ciekawe, dzisiaj bardzo trudno jest w Niemczech uzyskać taki właśnie barwnik – kontynuował. 12. Pułk Piechoty został przerzucony na dzisiejsze pogranicze luksembursko-francusko- -niemieckie i na froncie zachodnim przebywał niemalże do końca wojny. Ruszywszy spod Saarbrücken, chrzest bojowy przeszedł pod miejscowością Rossignol w walkach z kolonialnym wojskiem francuskim złożonym z Marokańczyków. Górnoślązacy brali także udział w dwóch najkrwawszych bitwach „wielkiej wojny” – w 1916 roku ginęli pod Verdun oraz nad rzeką Sommą. W okresie pierwszej z tych bitew za kolonialne oddziały niemieckie zostali wzięci sami Ślązacy.

– Zachowała się relacja jednego z francuskich jeńców, który wysnuł taki wniosek, słysząc podczas ataku na bagnety: „Hopla, pieronie, na bok z pyskiem”. Tak na pewno Niemcy nie mówili, musieli więc to być przybysze z kolonii – przytoczył anegdotę prof. Kaczmarek.

Na początku 1918 roku 12. Pułk uczestniczył w tzw. ofensywie wiosennej. Podział pułku nastąpił natomiast w roku 1917, część żołnierzy została przeniesiona na front wschodni w okolice Rygi, a jeszcze innych skierowano na front włoski.

– Nowo wybrany cesarz Austro-Węgier Karol poprosił cesarza niemieckiego Wilhelma o pomoc w walkach przeciwko Włochom w Alpach Julijskich. Tam Górnoślązacy uczestniczyli w bitwie pod Caporetto, przebywając w dolinie rzeki Isonzo w pobliżu miejscowości Tolmino (niem. Tolmein), dzisiaj znajdującej się na terenie Słowenii – relacjonował prof. Kaczmarek. Oprócz Rossignol i Wzgórza Martwego Człowieka, do którego zdobycia podczas bitwy pod Verdun przyczynili się Górnoślązacy, jako miejsce szczególnej pamięci o ich czynach bojowych wymieniona została także miejscowość Albain-Saint-Nazaire niedaleko Arras. Tam 12. Pułk walczył z bajończykami, jak potocznie nazywano polski pododdział Legii Cudzoziemskiej. – Ciekawe, czy Ksawery Dunikowski, projektując pomnik upamiętniający poległych tam żołnierzy armii francuskiej, czynił to z myślą także o walczących po drugiej stronie rodakach ze Śląska? – zastanawiał się prelegent.

Podczas jednego z paneli została poruszona kwestia czynu legionowego w Zagłębiu Dąbrowskim. – W tym regionie kompletnie nie ma pamięci o tych działaniach, a to właśnie Zagłębiacy stanowili największy wkład osobowy w Legiony Piłsudskiego – rozpoczął dr hab. prof. UŚ Dariusz Nawrot, kierownik Zakładu Historii Nowożytnej XIX wieku. Według planów Marszałka w przypadku europejskiego konfliktu antagonizującego zaborców ogólnonarodowe powstanie przeciwko Rosji, uprzednio dobrze przygotowane, powinno wybuchnąć w Zagłębiu. Region ten miał bowiem wspaniałe tradycje powstańcze, a ponadto najprężniej działało tam ówczesne polityczne zaplecze Piłsudskiego – Polska Partia Socjalistyczna. Zagłębiowska organizacja strzelecka „Strzelec” była największą tego typu strukturą poza Galicją. – Niestety, carska policja działała skutecznie i przejrzała plany Polaków. Żeby więc nie znaleźć się w kleszczach pomiędzy wojskami państw centralnych a polskimi powstańcami, Rosjanie zadecydowali o wycofaniu się na wschód i tak uczynili 1 sierpnia 1914 roku. Najpierw władzę w Zagłębiu przejęli obywatele, a następnie wkraczające wojska niemieckie, które bez walki zajęły kluczowy region gospodarczy z rozwiniętym przemysłem górniczym i hutniczym. Piotr Górecki, emisariusz Piłsudskiego wysłany do Zagłębia, aby stworzyć Legiony Polskie, ze zdziwieniem skonstatował, że w takich okolicznościach powstanie nie ma sensu – relacjonował prof. Nawrot. W dużej mierze pod wpływem tych wydarzeń Piłsudski zdecydował się ruszyć na Kielce, ale wyprawa ta nie przyniosła spodziewanych efektów propagandowych wśród polskiej ludności zaboru rosyjskiego.

Oryginalna oficerska pikielhauba niemiecka ze zbiorów dr. hab. prof. UŚ Dariusza Nawrota
Oryginalna oficerska pikielhauba niemiecka ze zbiorów dr. hab. prof. UŚ Dariusza Nawrota

– Stojący na czele Komisariatu Wojska Polskiego w Dąbrowie Górniczej Górecki skutecznie agitował jednak na rzecz Legionów, dzięki czemu pod koniec 1916 roku pod Piłsudskim służyło ok. 2500 Zagłębiaków, wśród nich miedzy innymi przyszły premier Rzeczypospolitej w latach 1936–1939 Felicjan Sławoj-Składkowski. Już w 1914 roku Zagłębie Dąbrowskie wystawiło trzy kompanie, a jedną z nich dowodził przyrodni brat mistrza Ignacego Paderewskiego, Stanisław – kontynuował historyk. Brały one udział w ciężkich walkach w okolicach wsi Łowiczówek, które przypadły na czas świąt Bożego Narodzenia 1914 roku. – Warto pamiętać o tym, że pod względem liczby walczących to Zagłębie wniosło największe wiano w czyn legionowy, a nie – jak do tej pory sądzono – Ziemia Cieszyńska. Nic więc dziwnego, że już po wojnie Zagłębie, jako jeden z pierwszych regionów, opowiedziało się po stronie odradzającej się Polski – zakończył swoje wystąpienie dr hab. prof. UŚ Dariusz Nawrot.

Bardzo interesujące okazały się wystąpienia dotyczące przedstawiania I wojny światowej na łamach dwóch istniejących wówczas katowickich pism niemieckojęzycznych – dziennika „Kattowitzer Zeitung” (referował dr Michał Skop) oraz miesięcznika „Oberschlesien” (omawiał dr Marek Kryś, obaj z Instytutu Filologii Germańskiej UŚ). Pierwsze z czasopism ukazywało się już od roku 1869, ale pod tytułem, „Kattowitzer Zeitung” zadebiutowało 1 lipca 1874 roku. Drugie wydawane było w latach 1902–1920 i obejmowało 18 roczników liczących po 12 numerów (każdy rocznik miał początek w kwietniu, a kończył się w marcu). Oprócz przedruków z prasy niemieckiej oraz informacji z Katowic i miejscowości ościennych, „Kattowitzer Zeitung” zamieszczał również rozporządzenia magistratu. „Oberschlesien” był natomiast periodykiem o profilu głównie kulturalnym, ale jego zakres tematyczny oprócz literatury, historii literatury, sztuki, folkloru i szkolnictwa obejmował również przyrodę i jej ochronę, przemysł, handel i komunikację. Profil obu gazet należałoby określić jako konserwatywno-narodowy.

– Sprawujący funkcję wydawcy i redaktora naczelnego „Oberschlesien” w okresie „wielkiej wojny” Paul Knittel był również przewodniczącym regionalnego oddziału Niemieckiego Związku Marchii Wschodniej, organizacji znanej w Polsce pod nazwą „HaKaTa” – mówił dr Kryś.

Z takiego profilu ideologicznego wynikał określony przekaz. 2 sierpnia 1914 roku, nazajutrz po wypowiedzeniu Niemcom wojny przez Rosję, „Kattowizer Zeitung” napisał: „Rosja zapoczątkowała wojnę w Europie i na niej ciąży wielka historyczna odpowiedzialność”, a po przystąpieniu do wojny Wielkiej Brytanii ukazała się informacja, że jedynie wojska niemieckie byłyby w stanie zaprowadzić „nowy i sprawiedliwy porządek”, a „(…) tylko niemiecki duch może uzdrowić świat. (…) Zawistni (…) nie pozwolili, aby dokonało się to na drodze pokojowej”. Puentę artykułu wiązalibyśmy raczej z okresem o 20 lat późniejszym: „Pokażmy, kto tu rządzi! Niemcy ponad wszystko!”.

Teksty pojawiające się na łamach obu pism cechowała ideologiczność i propagandowość, dotyczy to także tekstów poetyckich, publikowanych zarówno w dzienniku, jak i w miesięczniku. – W „Oberschlesien” znaleźć można było nawet wiersze, które przedstawiały wojnę jako męską przygodę, która jednoczy walczących – opisywał dr Skop. Z uwagi na charakter pisma relacje z frontu korespondenta wojennego Paula Schwedera przeczytać można było w „Kattowitzer Zeitung” już pod koniec sierpnia 1914 roku. Ponadto w październiku ośmioczęściowy cykl zapisków frontowych swojego autorstwa zamieścił Carl Siwinna, wydawca i redaktor naczelny dziennika.

Propaganda sukcesu obowiązywała w „Kattowitzer Zeitung” do końca 1917 roku. – Dopiero w następnym roku da się zauważyć, że coraz rzadziej używa się frazy „wiara w zwycięstwo”, a ostrożnie wprowadza się pojęcia takie, jak „tęsknota za pokojem” i „rozejm” – zaznaczał dr Skop. W roczniku IV 1917– III 1918 „Oberschlesien” pojawiała się natomiast tematyka weteranów wojennych. Proniemiecką propagandę miesięcznik uprawiał jeszcze przed plebiscytami na Górnym Śląsku („Każdy, kto zna historię Polski, uświadamia sobie niezdolność Słowian do zbudowania własnego państwa”), ale w marcu 1920 roku zakończył działalność. „Kattowitzer Zeitung” ukazywał się natomiast do roku 1945.

Autorzy: Tomasz Płosa
Fotografie: Tomasz Płosa