Najcudowniej czuję się na łonie natury – mówi prof. Jerzy Żaba z Wydziału Nauk o Ziemi Uniwersytetu Śląskiego

Zaczarowały mnie pięknem

Twierdzi, że większość rzeczy, tych dobrych i tych złych, dzieje się z przypadku. Swoje spotkanie z geologią też uważa za zrządzenie losu. Najpierw chciał zostać weterynarzem, później biologiem, aż wreszcie zrozumiał, że jeśli zajmie się skałami, nikomu nie wyrządzi najmniejszej krzywdy.

Profesor Jerzy Żaba z anhydrytem pochodzącym ze złóż kopalni Bochnia
Profesor Jerzy Żaba z anhydrytem pochodzącym ze złóż kopalni Bochnia

– Mój ojciec studiował geologię na uniwersytecie we Lwowie. Odkąd tylko pamiętam zabierał mnie na większość wycieczek. Nie umiałem jeszcze chodzić, tylko głowa wystawała mi z plecaka, a już brałem udział w wędrówkach. Nie miałem innego wyjścia, pokochałem góry i przyrodę – wspomina Jerzy Żaba.

Z biegiem lat góry przestawały kryć w sobie tajemnice, przybywało turystycznych odznak, a profesor ulegał fascynacji pięknem najróżniejszych kamieni.

– To istne dzieła sztuki, przewyższające swoim pięknem każde dzieło człowieka – twierdzi. – Zaczarowały mnie, więc postanowiłem je poznać.

Geologia była wówczas bardzo modnym kierunkiem z uwagi na okres wielu odkryć w tej dziedzinie. Ponieważ Sudety i Dolny Śląsk były bezdyskusyjnie najbogatszym obszarem pod względem różnorodności skał i minerałów, Jerzy Żaba postanowił studiować we Wrocławiu.

-  Takich nefrytów jak w okolicach Ślęży i występujących tylko w trzech krajach na świecie chryzoprazów nie było nigdzie indziej – opowiada. – Studia upewniły mnie tylko w przekonaniu, że wybrałem właściwy kierunek. Nauka nie sprawiała mi najmniejszych trudności. Pierwsza skała, z jaką się zetknął w terenie znajdowała się... tuż za hotelem w Jeleniej Górze, dokąd podczas praktyk po I roku pojechali z profesorem Józefem Obercem.

– To był granit. Ledwie wyszedłem za róg, a już pierwsza napotkana skałka kryła w sobie takie bogactwo – mówi profesor.

Studiom zawdzięcza mnóstwo zajęć w terenie. Wszystkie znalezione wówczas minerały zachował do dzisiaj. Nie ma już kopalń, nie istnieją kamieniołomy, a one pozostały.

Studia były też jedną wielką przygodą. Niezapomniane wrażenia pozostały po wielu zagranicznych podróżach.

– Najdalszą podróżą naukową była wyprawa na Kamczatkę. Razem ze studentami z Uniwersytetu Warszawskiego zajmowaliśmy się tam wulkanami. Z reguły miałem szczęście jeździć w rejony odległe i dzikie. To była istna szkoła przetrwania. Tak było na przykład na Syberii, gdzie codziennie przemierzałem 40–60 kilometrów. Jezioro Bajkał, Irkuck, Brack. Na Kaukazie poznawałem budowę geologiczną lodowców i zbierałem minerały, jakich gdzie indziej się nie uświadczy. Na pustyni Gobi w Mongolii szukałem miedzi z ekspedycją naukową. Ponad dwa lata spędziłem w Algierii w centrum Sahary, tworząc mapy złóż polimetalicznych. Życie wśród Tuaregów, podobnie jak wszystkie pozostałe wyprawy (m.in. Peru, Boliwia, Wenezuela, Tanzania), gdzie prowadziłem badania tektoniczno-strukturalne, nauczyły mnie innego postrzegania świata. Poznawałem kulturę i mentalność innych narodowości, nabierałem pokory wobec życia – wspomina profesor Żaba.

Zafascynowany geologią, głównie skałami metamorficznymi, profesor chętnie fotografuje. – Może zajmowałbym się fotografią artystyczną, gdybym nie trafił na geologię – zastanawia się. Bliska jest mu też grafika. Spośród skał szczególnie ukochał sobie granity. Jeśli chodzi o minerały, na pierwszym miejscu stawia malachit.

Jednak bogata kolekcja skał i minerałów nie jest jedyną w domu profesora. Posiada też w swoich zbiorach niezliczone ilości... żab.

Dostaje je jako podarunki z różnych okazji. Kolekcja rośnie. Są metalowe żaby nakręcane na kluczyk, podskakujące na pompkę, żaby na magnes. Maskotki, konewki, żaby-naczynia do picia wód źródlanych, grające, pływające, wydające przeróżne dźwięki. Studenci zrobili profesorowi specjalny kalendarz na nowy rok, w którym każdy miesiąc opatrzony jest zdjęciem innej żaby. Są pocztówki z Czech ze skamieniałymi żabami... słowem, zielono wokół.

– Wszystkie cenię sobie ogromnie. Szczególnym sentymentem darzę jednak kolekcję około stu żab wyrzeźbionych w różnych minerałach i skałach – mówi.

Jerzy Żaba w 2003 roku wydał Ilustrowany słownik skał i minerałów. Ostatnio ukazało się już trzecie – rozszerzone i poprawione – wydanie tej książki pt. Ilustrowana encyklopedia skał i minerałów. Wydana nakładem 10 tysięcy egzemplarzy rozeszła się niemal natychmiast, a Polacy całymi rodzinami jeździli na wczasy na Dolny Śląsk w poszukiwaniu skarbów ziemi.

Kiedyś, będąc w Górach Sowich, znalazł piękny okaz migmatytu. – To była niedziela – wspomina. – Studenci poszli już do autokaru, a ja taszczyłem ten głaz na ramieniu. Przechodząc przez wioskę, gdzie jakaś kobieta czytała coś dziecku usłyszałem jak mówi do niego zerkając w moją stronę: „Widzisz, ucz się, ucz, bo jak się nie będziesz uczyć, to przyjdzie ci dźwigać kamienie jak temu panu”.

Autorzy: Teresa Szczepanek
Fotografie: Adam Brzoza