Ksiądz Jan Twardowski w oczach młodzieży

Ksiądz Twardowski był otwarty na wszystkich ludzi - kochał szczególnie młodych i właśnie tym młodym chcemy oddać dziś głos, bo przecież i oni - nie tylko filozofowie, literaci, wydawcy - stracili kogoś ważnego. Słowa tych młodych może są jeszcze nieporadne, niewyćwiczone w piórze, ale ile w nich czułości, żalu z odejścia kogoś tak bliskiego i prawdy. Bo wiersze ks. Jana są dla wszystkich: dla filozofa i sprzedawcy w sklepiku na rogu, dla starego i młodego, dla wierzącego i niewierzącego...

Pasterz nadziei

Gdyby żył, skończyłby dziewięćdziesiąt jeden lat. Być może wciąż pisałby wiersze... Z pewnością dalej by się uśmiechał, przyjmował gości, cieszył wraz z nimi i spowiadał wszystkich, którzy chcieliby z jego rąk otrzymać święty sakrament.

Dla nas, ludzi młodych, pamięć o wielkich, którzy odeszli, jest niezwykle ważna. Każdy z nas zastanawia się, co jest po tamtej stronie i czy warto żyć. Każdy obiera inną drogę, przestrzega innych zasad, znajduje inne wyjaśnienie. Ważne jest jednak to, że wszyscy szukamy i nie poddajemy się, choć niepowodzenia zniechęcają.

Ksiądz Jan Twardowski należał do ludzi, którzy prowadzili przez poszukiwania i pomagali znaleźć. Wielu z nas odnalazło w jego poezji natchnienie do tworzenia własnej. Część po prostu sięga do niej czasem. Dla niektórych stała się ona drugą Biblią. Na czym polegał fenomen poezji księdza Twardowskiego? Moim zdaniem przede wszystkim na szczerości i prostocie. W każdym wierszu znajduje się coś niesamowitego, nowe spostrzeżenia, często podziw otaczającego świata. Mrówki, ważki, biedronki... wszystkie stworzenia są traktowane na równi, wszystkie są podziwiane, bo wszystkie są powołane do życia przez Boga. Umiejętność odnajdywania wielkich rzeczy w małych to przecież przywilej poetów.

Bóg... ksiądz często pisał o Bogu. W kościołach często przedstawia się Boga jako nieprzeniknionego, wielkiego i wszechpotężnego. Boga, którego nie można zrozumieć i nie należy nawet próbować Go sobie wyobrażać, bo przekracza to ludzkie pojęcie. Ksiądz Twardowski pokazał nam Boga jako kochającego Stwórcę, do którego można się zwracać w najprostszych słowach - przecież kocha nas wszystkich.

Sama często wracam do lektury poezji księdza Twardowskiego. Brałam udział w licznych konkursach poetyckich o Jego twórczości, miałam okazję poznać Go osobiście. Był to fenomenalny człowiek. Pomimo upływu lat, jego oczy wciąż pozostawały młode i piękne, pełne światła. Tacy ludzie, jak ks. Jan Twardowski, emanują wiarą. Kiedy przebywałam w Jego towarzystwie, niczego się nie bałam, bo czułam, że Bóg istnieje. Nie miałam tych wątpliwości, które często nachodzą mnie w różnych chwilach.

Ksiądz, który tak pięknie pisze o miłości, smutku, naturze, problemach, pomagał tylu ludziom, walczył o tyle słusznych spraw - to przykład człowieka z powołaniem.

1 czerwca obchodziłby urodziny. Chciałabym mu życzyć wszystkiego, co najlepsze, ale mam wrażenie, że wszystko, co najlepsze, jest teraz z nim.

NATALIA BANDACH
II LO im. Marii Konopnickiej w Katowicach,
klasa I f

Myślałam, że to nudy...

Słysząc nazwisko księdza Twardowskiego przed oczyma stawał mi podstarzały ojczulek w habicie, który udziela nam dobrych rad. Sięgając po zbiór Jego dzieł myślałam, że czeka mnie lektura, przy której muszę się skoncentrować. Poezji przecież nie da się czytać tak jak prozy. Więc kiedy siadałam na kanapie z książką w ręce byłam przygotowana na umoralniające nudy, nad którymi w dodatku trzeba się zmusić do skupienia.

Przeczytałam pierwszy wiersz, drugi i kolejne i nawet się nie obejrzałam, kiedy miałam ich za sobą trzydzieści, a potem więcej. Muszę przyznać, że te utwory mile mnie zaskoczyły. Ksiądz nie mówi nam wprost jak trzeba żyć, ale zarazem nie przedstawia tego w postaci zawiłych metafor i porównań, które trzeba przeczytać po kilka razy, żeby cokolwiek zrozumieć. Nie chcę, żeby ktokolwiek uznał mnie za niedouczoną, bo ja uwielbiam czytać. Sama również tworzę wiersze "do szuflady" i nawet staram się napisać coś dłuższego.

Jednak trzeba przyznać, że nie każdy potrafi czytać poezję. Nie jest to szybka i łatwa lektura, choć jak najbardziej przyjemna. Aby zrozumieć wiersze trzeba być mocno skupionym i mieć trochę czasu, aby móc je przeanalizować. Wiersze księdza Twardowskiego opowiadają po prostu o życiu. Nie ma tu stwierdzeń, które mają nas nawrócić, ani potępienia dla niedowiarków. Autor przedstawia nam swoje przemyślenia i opowiada o tym, co kiedyś widział. Pokazuje nam świat, jaki chciałby widzieć codziennie za oknem, a to, czy zdecydujemy się go takim uczynić pozostawia naszej wolnej woli. W Jego utworach każdy może znaleźć coś, co jest dla niego ważne. Te wiersze są ponadczasowe. Za 10 lat nie stracą nic na swojej duchowej wartości, a nawet przeciwnie, jeszcze na niej zyskają. Zbiór wierszy Niebieskie okulary zabrałam z półki z książkami mojej mamy i wiem, że wiersze Twardowskiego czytała także moja babcia. Czy choćby dlatego nie warto po nie sięgnąć? We współczesnym świecie książki schodzą na dalszy plan, a tym bardziej utwory poetyckie. Teraz dla większości liczy się tylko to, co na zewnątrz. Zamiast wspaniałymi dziełami karmi się nasze dusze tandetnymi tekstami piosenek, które najczęściej nie mają nic wspólnego z tym, co czuje Autor. Ksiądz Twardowski pisze prawdę. Nie zamydla nam oczu fałszywym wizerunkiem samego siebie, jest szczery i chce przekazać nam jak najwięcej ze swoich doświadczeń. Ja w trakcie lektury odnalazłam między wersami cząstkę siebie.

Cieszę się, że sięgnęłam po tak wspaniałego Autora, którego wszyscy znają z nazwiska, ale wielu nic tak naprawdę o nim nie wie, nie czytało Jego wierszy i w związku z tym nie docenia tego, co chciał nam przekazać. Sama też kiedyś słyszałam jedynie Jego nazwisko i kilka cytatów, dlatego nie chcę, żeby ktokolwiek poczuł się urażony, że krytykuję ten brak wiedzy. Po prostu żałuję, że nie sięgnęłam po te utwory jeszcze wcześniej. Jestem zachwycona tym, co przeczytałam i wiem, że będę poszukiwała tych utworów, do których jeszcze nie miałam okazji sięgnąć. Dlatego myślę, że ze spokojnym sumieniem mogę zachęcić do lektury dzieł księdza Jana Twardowskiego. Nie pozwólmy, żeby tak wspaniałe utwory odeszły w zapomnienie.

KAROLINA SEWERA
II LO im. Marii Konopnickiej w Katowicach,
klasa I e

Nie przyszedł nikogo nawracać

Ksiądz, poeta. Jan Twardowski 1915 - 2006. Przedstawiciel współczesnej liryki religijnej; krytycy doszukali się w Jego wierszach nawiązań do Pascala, Hegla, Heraklita, na ich podstawie pisano też o dialektyce i koegzystujących realiach. Jako autor poetyckich bestsellerów wciąż chętnie wydawany i czytany. Zmarł 18 stycznia tego roku.

Ale on nie przyszedł pana nawracać, panie krytyku.

Przed wojną ukończył gimnazjum, w tamtych latach miał też miejsce Jego debiut dziennikarski i poetycki - na łamach "Kuźni Młodych", międzyszkolnego pisma gimnazjalistów. Później kontynuował już tylko swój literacki szlak - studia na wydziale polonistyki UW, ukończone po II wojnie światowej pracą magisterską o twórczości Juliusza Słowackiego. Wojna i Powstanie Warszawskie, w którym walczył, pożarły pierwszy tomik księdza Jana - "Powrót Andersena" - który zaginął i nie odnalazł się już nigdy. A ksiądz Jan zamilkł na parę ładnych lat. Na szczęście nie zaginął.

Odnalazł się w 1959 roku. "Wiersze" - ten tomik był jego drugim debiutem. Otwarł tym samym długą listę kolejnych. Każdy równie prosty i równie ciepły. Te "Wiersze" to rzecz znamienna - trudno o prostszy tytuł dla tomu... wierszy. Tak jak trudno znaleźć poetę, który równie prosto i bezpośrednio przeleje Pana Boga na papier. Ksiądz Jan w swoich książkach umieścił w ten sposób sporo przepisów; mówią one głównie o tym, jak w ziemskim tyglu odnaleźć boskie wspaniałości. Nie trzeba go bynajmniej w tym celu wywracać do góry dnem. Najpiękniejsze to, co najoczywistsze, Bóg drzemie także w jagodach. Ale czy chrapie?

Jan Twardowski chyba wiedział, jak to jest z tym chrapaniem. Niestety, tego akurat nie zdradził. Zdradzają Go za to daty, które wyznaczały Jego życie. Urodził się 1 czerwca - czy pan, proszę pana, ma jeszcze jakieś wątpliwości? Nawet data urodzin poety mówi za niego. On tylko dopowiedział, żebyśmy my mieli całkowitą jasność, że ufa Bogu jak dziecko. Księdzem katolickim został mając 33 lata. Chrystusowy wiek.

Dodam tylko, że w 1996 r. dzieci przyznały mu Order Uśmiechu. Czysta formalność.

Bo ksiądz Jan żył swoim 1 czerwca, jakby datą swoich narodzin czuł się zobowiązany. Anna Kamieńska napisała kiedyś, że "gdyby święty Franciszek był współczesnym poetą, pisałby tak jak Jan Twardowski". Może Bóg uznał, że warto byśmy poznali Bożego Biedaczynę i właśnie po to dał nam ks. Twardowskiego? Bądź co bądź, obaj nie próbowali rozkładać Pana na teologiczne czynniki pierwsze. Zjedli jagody, które On stworzył. Teraz, umorusani z ich słodkiego soku, chwycili i mocno trzymają Pana Boga za suknię. On się nie gniewa, bo to Jego dzieci. Jak my wszyscy.

ALEKSANDER SZOJDA
II LO im. Marii Konopnickiej w Katowicach,
klasa I f