O ks. Janie, Jego mieszkaniu i ulubieńcach - naszych braciach - z siostrą Anną Teresą, wizytką od trzydziestu lat rozmawia Magdalena Jaworska

Kochał Powązki i kocie sprawki

MAGDALENA JAWORSKA: Kiedy Siostra poznała księdza Twardowskiego?

SIOSTRA ANNA TERESA: Ks. Twardowskiego poznałam w 1960 roku. Najpierw wsłuchiwałam się w Jego kazania. Nie muszę chyba dodawać, że były to niezwykle pouczające i przemawiające chyba do każdego słuchającego słowa. Później zetknęłam się z jego twórczością, poezją o biedronkach, klamotach i naszych małych braciach - zwierzętach. Od 1981 roku kontakt z ks. Twardowskim miałam codziennie, gdyż jako siostra zewnętrzna przy klasztorze wizytek (zakon klauzurowy) pracowałam w Kościele św. Anny w Warszawie.

Jak wyglądał dzień ks. Twardowskiego?

Ksiądz był rannym ptaszkiem, kiedy jeszcze zdrowie mu dopisywało. Wstawał bardzo wcześnie, jak skowronek, modlił się na swoim klęczniku w pokoju i przychodził do kościoła przed szóstą rano. Pamiętam, że mocno pukał w drzwi zakrystii. Potem ksiądz przenosił Najświętszy Sakrament do kościoła, jadł śniadanie i szedł do konfesjonału. Był bardzo cierpliwym i wiernym spowiednikiem, a w konfesjonale spędzał wiele godzin. Jego dobroć przyciągała i zjednywała mu wiele osób. Zazwyczaj nabożeństwa celebrował popołudniu o siedemnastej. Obiad, który przynoszono mu do tzw. betani, jadł w zakrystii.

Siostra Anna Teresa
Siostra Anna Teresa

W latach 80. i wcześniej prowadził lekcje z młodymi ludźmi, niektórych przygotowywał do pierwszej komunii, innych - często pełnoletnich - do chrztu Lubił siedzieć przed zakrystią, koło kaloryfera w małym pomieszczeniu i czekał, że ktoś przyjdzie, że porozmawia. Niektórzy się krępowali, ale bardzo szybko pękały wszelkie opory. W czasie takich rozmów rodziły się trwałe przyjaźnie, których świadectwem było uczestnictwo wielu przyjaciół na pogrzebie. Później przychodziły dzieci - kolejne pokolenie. W niedziele na godz. 10.00 ciągnęły na msze ks. Twardowskiego tłumy, ponieważ ksiądz miał wyjątkowy kontakt z dziećmi. Potrafił z nimi rozmawiać, bo je rozumiał. Miał także w sobie wiele radości życia i niespotykaną otwartość w kontakcie z drugim człowiekiem.

Dom ks. Jana Twardowskiego
Dom ks. Jana Twardowskiego

Miejsce pochówku księdza Twardowskiego wzbudziło wiele emocji. Media przedstawiały tę kwestię, jako mocno kontrowersyjną...

Ks. Twardowski chciał być pochowany na Powązkach. Grób, który wybrał na swój wieczny spoczynek kupił za pieniądze otrzymane po publikacji w latach 70. pierwszych wierszy. Kochał Powązki. Uwielbiał spacerować po Powązkach z p. Szenicem, który opowiadał mu o historii tych grobów, o ludziach, którzy tam spoczywają. Myślę, że w swoisty sposób ks. Jan obcował na cmentarzu ze śmiercią... Wydaje się, że w takim miejscu człowiek uzmysławia sobie, że życie jest bardzo kruche i ulotne, zaś wszystkie wartości doczesne przeminą.

Niestety ks. Jan Twardowski nie został pochowany na ukochanych Powązkach, lecz w powstającej Świątyni Opatrzności Bożej w Wilanowie
Niestety ks. Jan Twardowski nie został pochowany
na ukochanych Powązkach, lecz w powstającej
Świątyni Opatrzności Bożej w Wilanowie

Co stanie się z mieszkaniem ks. Twardowskiego?

Nie mam wiedzy na ten temat. Osobą kompetentną, by odpowiedzieć na to pytanie jest ksiądz Rektor. Na chwilę obecną wszystko jest zaplombowane. Na pewno będzie umiejscowiona tablica pamiątkowa w kościele. Najważniejsze, byśmy nosili pamięć o ks. Janie we własnych sercach. Niech Jego nauka będzie drogowskazem w życiu każdego z nas.

A jaki los czeka koty ks. Jana?

Trafiły w cudowne miejsca, do dobrych ludzi. Ulubienicą księdza była Skarpetka - czarna kotka z białym żabocikiem i skarpetkami. Nie odstępowała Go ani na krok. Jako jedyna przebywała w Jego pokoiku na piętrze. Pozostałe koty są wychodzące, ale nocowały zawsze w domu. W ostatnim numerze miesięcznika "Kot" opisano wszystkie zwierzaki i ich nowe miejsca. Wierzę, że czeka je samo dobro.

Za tymi drzwiami mieszkał ks. Jan Twardowski
Za tymi drzwiami mieszkał ks. Jan Twardowski

Wiemy, że ks. Twardowski był człowiekiem o niezwykłym poczuciu humoru. Może zechce Siostra opowiedzieć Czytelnikom jakąś anegdotę, która szczególnie ks. Jan lubił?

Rzeczywiście, ksiądz był bardzo wesoły. Opowiadał wiele anegdot, pamiętam zwłaszcza taki wierszyk dla dzieci: Starszy dziad stoi w piżamie przed lustrem, a jego sztuczna szczęka leży na krześle. Stary dziad na swoich zębach siadł - nagle krzyknął przerażony: ktoś mnie ugryzł z tamtej strony. Słyszałam też inne, śmieszne historyjki: Pan Guzik pojął za żonę pannę Pętelkę. Po jej śmierci wziął jej siostrę rodzoną. Gdy wszyscy zmarli na grobie pisali. Tu leży pan Guzik między Pętelkami. Boże zmiłuj się nad nami. Zapamiętałam jeszcze inną: Tu leży trzydziestoletnia żona Julia Lusta, która 27 kwietnia zamknęła usta. Mąż.

Bardzo dziękuję za rozmowę.

Powązki
Romce Lewandowskiej


Nie chodzę tam by usłyszeć śpiew wilgi
popatrzeć jak mikołajek zakwita od dołu do góry
a cień depce po piętach
goniąc wiewiórkę ze śmiechem w ogonie
jak teściowe z zięciami porastają bluszczem
to nie duch ale pomnik straszy
jak czyjaś wielka sprawa zdechła zupełnie sama
choć przy nazwisku łazi robak
--- smutno żywych kochać ponad miarę
jak na grób Rydza --- Śmigłego opadają ciernie

chodzę dziwię się myślę przemilczam
ilu młodszych umarło ode mnie