Projekt w Zakładzie Botaniki Systematycznej

Obcy kontra botanicy

Inwazje gatunków obcego pochodzenia uważane są współcześnie, obok fragmentacji siedlisk, za jedno z ważniejszych zagrożeń różnorodności biologicznej. Zjawiska te mają często spektakularny charakter, przebiegają na skalę masową i w efekcie prowadzą do zmian w szacie roślinnej i faunie, przynoszą także straty gospodarcze.

Obce gatunki inwazyjne we florze i faunie Polski..." - to nie cytat z powieści science-fiction, ale fragment tytułu grantu realizowanego w Zakładzie Botaniki Systematycznej na Wydziale Biologii i Ochrony Środowiska UŚ, we współpracy z Instytutem Botaniki im. W. Szafera Polskiej Akademii Nauk w Krakowie. Projekt jest koordynowany przez prof. dr. hab. Zbigniewa Mirka. Pracami na Uniwersytecie Śląskim kieruje dr hab. Barbara Tokarska-Guzik. - Projekt badawczy, którego pełna nazwa brzmi "Obce gatunki inwazyjne we florze i faunie Polski - w kontekście ochrony różnorodności biologicznej", spotyka się z dużym zainteresowaniem nie tylko biologów i ekologów, ale i władz państwowych - mówi dr Tokarska-Guzik.

Okazałe kwiatostany barszczu
Okazałe kwiatostany barszczu

Nasze państwo będąc członkiem Unii Europejskiej musi chronić przyrodę, nakazuje nam to również tzw. Konwencja z Rio. - Ratyfikując tę konwencję, Polska zobowiązała się do ochrony różnorodności biologicznej. W Międzynarodowej Konwencji o Różnorodności Biologicznej, sygnowanej w 1992 r. w Rio de Janeiro, znalazł się specjalny zapis nawołujący kraje-sygnatariuszy do zwalczania obcych gatunków inwazyjnych stanowiących zagrożenie dla siedlisk, zbiorowisk czy gatunków rodzimych (Art. 8 pkt. h). Inwazje gatunków obcego pochodzenia uważane są współcześnie, obok fragmentacji siedlisk, za jedno z ważniejszych zagrożeń różnorodności biologicznej. Zjawiska te mają często spektakularny charakter, przebiegają na skalę masową i w efekcie prowadzą do zmian w szacie roślinnej i faunie, przynoszą także straty gospodarcze. Nasilające się w ostatnich stuleciach różnorodne formy presji człowieka na środowisko przyrodnicze wymagają podejmowania działań kompleksowych, zmierzających do zabezpieczenia zachowanej różnorodności biologicznej - tłumaczy pani doktor.

- Wśród różnych działań podejmowanych w tej dziedzinie, prowadzone są badania, tworzone raporty naukowe oraz analizowane jest rozprzestrzenianie się obcych gatunków w naszej przyrodzie - wyjaśnia.

Celem grantu, w którym uczestniczy, jest opracowanie listy inwazyjnych gatunków roślin i zwierząt, która będzie opublikowana w Księdze Gatunków Inwazyjnych. - Przyrodnikom, ale nie tylko, znane są księgi gatunków zagrożonych, jak np. Polska Czerwona Księga Roślin. Nasze opracowanie będzie czymś odwrotnym - taką "czarną listą" - żartuje dr Tokarska-Guzik. - Jesteśmy botanikami, więc do nas należy wprowadzenie na tę listę inwazyjnych gatunków roślin.

Rdestowce nad potokiem Wapienica
Rdestowce nad potokiem Wapienica

Zanim gatunki roślin i zwierząt trafią na tę listę, zostanie określony ich aktualny status w naszym kraju, a na podstawie prowadzonych badań, oceniony ich wpływ na rodzimą szatę roślinną i faunę. - Część "obcych" roślin sprowadzano na teren Polski świadomie, w celach leczniczych czy ozdobnych, ale wiele z nich przedostało się w sposób niekontrolowany. Sprzyja temu nasilający się ruch turystyczny, handlowy, transportowy, a przede wszystkim zniesienie barier, nie tylko geograficznych, ale i np. granic państw - wyjaśnia botanik.

Choć wśród "obcych" zdarzają się pozytywne przypadki (wiele gatunków roślin i zwierząt obcego pochodzenia ma różnorodne walory użytkowe) jednak następstwa ich rozprzestrzeniania są bardzo poważne, bowiem niektórzy z nowych przybyszów okazali się niezwykle ekspansywni i dominują obecnie na rozległych przestrzeniach, zdobytych kosztem gatunków miejscowych. Obok konsekwencji przyrodniczych, które badamy, musimy pamiętać także o konsekwencjach É społecznych i ekonomicznych tego procesu. - Weźmy za przykład ambrozję bylicolistną. Pochodzi z Ameryki Północnej. Do Europy trafiła prawdopodobnie z towarami z importu. Teraz w Europie Południowej i Centralnej jej rozprzestrzenianie jest poważnym problemem. Rośnie jako chwast w uprawach i na nieużytkach, jest trudna do wyplenienia, a wywołuje bardzo silną reakcję alergiczną - tłumaczy dr Tokarska-Guzik.

Bezpośrednio ludziom dokuczyć mogą też pochodzące z Kaukazu barszcze: Barszcz Sosnowskiego i Barszcz Mantegazziego. Pierwszy został sprowadzony do Polski w latach 70. jako roślina paszowa, porasta tereny rolne, szczególnie byłych PGR-ów. Drugi z nich jest gatunkiem ozdobnym, rośnie najczęściej w zabytkowych parkach i ogrodach, w naszym regionie m.in. w miejscowościach letniskowych np. w Krynicy, Muszynie, Szczyrku, Wiśle. Oba gatunki porastają też brzegi zbiorników wodnych oraz przydroża. Te dużych rozmiarów byliny przez swoją wielkość i ekspansywność wpływają negatywnie na rozwój innych roślin. - Ale nie tylko. Roślina zawiera furanokumarynę, która pod wpływem działania światła słonecznego powoduje poważne oparzenia skóry - wyjaśnia dr Tokarska-Guzik.

Innym zagrożeniem dla rodzimej szaty roślinnej są azjatyckie rdestowce. - Wyrastają na wysokość 2-4 metrów, mają tęgie łodygi, ich silne kłącza przerastają glebę na 2 m w głąb i na odległość do 7 m od rośliny macierzystej, tolerują każdy rodzaj gleby. Rosną na nieużytkach miejskich i poprzemysłowych, ale także na siedliskach o charakterze naturalnym: skrajach lasów czy brzegach wód i to tam sprawiają największe problemy - wyjaśnia pani doktor. - Tworzą zwarty zielony mur, nie można się przez nie przedrzeć - ten problem znają z pewnością mieszkańcy Beskidów i turyści odwiedzający te tereny - opanowują także brzegi dróg, linii kolejowych, gdzie mogą ograniczać widoczność. Walka z rdestowcami, które charakteryzują się wyjątkową żywotnością i możliwościami regenaracyjnymi, pochłania spore wydatki na pracę ludzi, sprzęt i środki do ich zwalczania. Dla przykładu użycie najskuteczniejszej metody ich usuwania, łączącej wykopywanie kłączy rdestowca i spryskiwanie herbicydami, kosztowało Walię w 1994 r. 300 tys. funtów - mówi dr Tokarska-Guzik.

Dr Barbara Tokarska-Guzik (z prawej) podczas zbierania materiału w terenie w ramach programu monitorowania wędrówek inwazyjnych gatunków roślin z biegiem rzek
Dr Barbara Tokarska-Guzik (z prawej) podczas zbierania materiału w terenie w ramach programu monitorowania wędrówek inwazyjnych gatunków roślin z biegiem rzek

Obce gatunki inwazyjne to nie tylko rośliny, ale również gatunki fauny, jak pochodząca z Ameryki północnej zachodnia kukurydziana stonka korzeniowa, odnotowana w Europie po raz pierwszy w 1992 r., a współcześnie rozprzestrzeniająca się i w wielu rejonach kontynentu stwarzająca poważne straty gospodarcze czy znany szerzej - szrotówek kasztanowcowiaczek, niszczący liście kasztanów.

- Problemem ochrony bioróżnorodności zajmujemy się nie tylko w ramach realizowanego grantu. Uczestniczymy też w pracach Państwowej Inspekcji Ochrony Roślin i Nasiennictwa, gdzie grupa ekspertów opracowuje strategię postępowania z obcymi gatunkami inwazyjnymi - opowiada botaniczka.

Polska zobowiązana jest nie tylko do opracowywania cyklicznych raportów, w których wyszczególnione zostaną inwazyjne gatunki roślin i zwierząt, ale i zasady postępowania z nimi.

- Jest nad czym pracować, bo tylko spośród 460 obcych gatunków roślin zadomowionych w Polsce, w Księdze Gatunków Inwazyjnych znajdzie się ich około sto - podsumowuje pani doktor.

Dr Barbara Tokarska-Guzik koordynuje też pracę nad wnioskiem o otrzymanie grantu na projekt badawczy pt. "Zmienność genetyczna, występowanie i rozprzestrzenianie się inwazyjnych taksonów z rodzaju Reynoutria w południowej Polsce".

- Chcemy się przyjrzeć dwóm gatunkom rdestowca: ostrokończystemu i sachalińskiemu - oraz rdestowcowi pośredniemu, który jest ich mieszańcem, więc jest przez to bardziej żywotny, a cechy inwazyjne ulegają w nim wzmocnieniu. W ten sposób wpiszemy się w badania prowadzone w skali europejskiej. Chcemy stworzyć zespół interdyscyplinarny, w którym pracować będą też naukowcy z Katedry Genetyki i Katedry Anatomii i Cytologii Roślin - wyjaśnia.

Na korzyść naukowców z UŚ przemawia nie tylko doświadczenie zdobyte przy kończącym się w tym roku grancie na projekt badawczy o obcych gatunkach inwazyjnych w Polsce. Badania, które włączone będą do projektu, o którego finansowanie z KBN obecnie zabiega dr Tokarska-Guzik, trwają już od 2005 r.

- Prowadzimy badania pilotażowe, mamy już wstępne wyniki i przetestowane metody. Pozostaje złożyć dobry wniosek i trzymać kciuki, by grant został przyznany - podsumowuje botaniczka.