DZIKA PRZYRODA ŚLĄSKA?! CZYLI WYPRAWA NA ŚLĄSKIE SAFARI

To nie był dobry dzień na wyprawę. To nie był dobry dzień na wychodzenie z domu. To nie był dobry dzień na opuszczanie łóżka. To był jeden z tych wielu dni, kiedy zaraz po przebudzeniu spoglądasz w okno i uświadamiasz sobie, że na zewnątrz wciąż jest jeszcze ciemno, a ty znowu wstałeś wcześniej niż słońce.

Dlaczego ja? to pytanie wracało jak bumerang; kiedy piłam poranną kawę, kiedy przemarznięta stałam na przystanku czekając na przyjazd tramwaju i kiedy znalazłam się w końcu na placu Sejmu Śląskiego bezskutecznie poszukując zalążków jakiejkolwiek wycieczki, a porywisty wiatr rozwiewał misternie ułożone włosy.

foto: M. Sołtysiak
dr Adam Rostański wśród
młodzieży gimnazjalnej
W milczeniu czekałam na dalszy rozwój sytuacji, a moje myśli jakkolwiek by ich nie nazwać, z każdą sekundą wprawiały mnie w iście rewolucyjno-bojowy nastrój. I nagle coś zwróciło moją uwagę. Z różnych stron zaczęły nadciągać, do stojącego tuż obok autokaru, tabuny dzieciaków. Zdziwiło mnie to o tyle, iż wcześniej nie widziałam żadnego autobusu, a już na pewno nie takiego, na którym widniałoby logo Festiwalu Nauki Śląsk 2000.

Po chwili namysłu postanowiłam ruszyć do pojazdu, aby zająć strategiczną pozycję i tak oto z gimnazjalną młodzieżą Katowic i miast ościennych, udałam się w podróż o enigmatycznej nazwie DZIKA PRZYRODA ŚLĄSKA?! ŚLĄSKIE SAFARI

PRZYSTANEK 1: KATOWICE -WEŁNOWIEC

Podróż na katowicki Wełnowiec trwała ok. 15 minut i tam też, po raz pierwszy, zostaliśmy oficjalnie powitani, a dr Adam Rostański pracownik Katedry Zoologii Wydziału Biologii i Ochrony Środowiska, który de facto był naczelnym wodzem wyprawy, przedstawił swoich współpracowników: dr Barbarę Tokarską-Guzik z Katedry Botaniki Systematycznej i dr Jacka Gorczycę z Katedry Zoologii.

Katowicki Wełnowiec okazał się być naprawdę interesującym miejscem, choć wciąż jeszcze cechuje go iście księżycowy krajobraz. Od ponad dwudziestu lat tereny północnej części Katowic, a dokładniej tereny byłej Huty Metali Nieżelaznych - Silesia, są niezagospodarowane.

I właśnie uczestnicy Śląskiego Safari mieli wyjątkową okazję odbycia wspinaczki po wyboistej, pełnej rowów i uskoków poprzemysłowej hałdzie hutniczej. Widok ze szczytu był imponujący albowiem całe Katowice leżały u naszych stóp. Podobno w pogodne dni z tego właśnie miejsca, można dostrzec Beskidy.

Zwały hutnicze, w odróżnieniu od górniczych, są odpadami przerobu cynku i ołowiu, ale to jest sprawą zupełnie oczywistą, jednak nie tak oczywistym jest fakt, iż hutnicze hałdy poprzemysłowe są... toksyczne. Kiedy dr Rostański przekazał tę informację wśród zebranych zapanowało drobne poruszenie, jednak od razu wyjaśnił, że nic nam nie grozi, albowiem jednorazowa wizyta na takim terenie jest zupełnie bezpieczna. Jednocześnie odradzał codzienny trening rowerem górskim czy uprawianie joggingu na toksycznym zwale.

Choć katowicka hałda nie jest idealnym miejscem na rozwój flory i fauny, to mniej wymagające gatunki roślin zadomowiły się na tym terenie np.: kostrzewa owcza, lebnica rozdęta, żmijowiec, brzoza osika, rezeda żółta czy gęsiówka, a miejsce to szczególnie upodobały sobie zające.

PRZYSTANEK 2: KATOWICE-SZOPIENICE

Tym razem dojechaliśmy do miejsca, które leży na granicy trzech miast: Szopienice-Borki

Szopienice-Borki są kompleksem siedmiu stawów; czterech dużych: Morawa, Hubertus, Borki, Stawki i trzech małych, które nie mają swoich nazw.

Stawy te powstały w miejscu dawnych wyrobisk piasku, które tworzono dla potrzeb górnictwa, a usytuowane są w dolinach rzecznych Brynicy i Rawy. Zupełnie zaskakująca była dla mnie wiadomość, iż woda w stawach posiada pierwszą klasę czystości!

Obecnie Szopienice-Borki zostały objęte ochroną i tworzą Zespół Przyrodniczo-Krajobrazowy, tym samym są ostoją dla wielu gatunków roślin i zwierząt, głównie ptactwa wodnego, którego reprezentantem tego dnia stał się perkoz dwuczuby.

Kiedy wędrowaliśmy wśród wysokich traw, trzcin i zarośli, a końca naszej wąskiej, piaszczystej ścieżki nie było widać, aż trudno było uwierzyć, że wciąż jesteśmy w sercu śląskich miast; jedynie szum samochodów dobiegający z pobliskiej drogi szybkiego ruchu nie pozwalał, nawet na chwilę, zapomnieć gdzie jesteśmy naprawdę.

PRZYSTANEK 3: KATOWICE-MURCKI

Rezerwat Przyrody Las Murckowski znajduje się w południowej części Katowic i usytuowany jest na Wzgórzu Wandy 341m n.p.m., stąd blisko 100- metrowa różnica wzniesień pomiędzy rezerwatem a miastem. Został utworzony w 1953 roku na powierzchni 7,04 ha, a w 1989 roku powiększono go o 95,52 ha i dzisiaj jego całkowita powierzchnia wynosi 102,56 ha.

Jego głównym celem jest ochrona lasu mieszanego o cechach naturalnych, ale w jego obrębie znajdują się liczne stanowiska roślin o cechach górskich. Dominującym gatunkiem roślinnym Wzgórza Wandy jest buczyna, która porasta cały obszar rezerwatu. Najstarsze buki mają tutaj blisko 200 lat co wynika z tego, iż w lesie brakuje podrostu bukowego, a mówiąc prościej, młode buki nie mają szans na rozwój, gdyż rozległe korony starych drzew ograniczają dostęp światła.

Spacer po lesie bukowym może dostarczyć niezwykłych przeżyć estetycznych. Wyjątkowy klimat tego miejsca: chłód, dostojeństwo i powaga smukłych, strzelistych, dwuwiekowych buczyn, które zazdrośnie strzegą wielu tajemnic, a przede wszystkim dostępu promieni słonecznych, robi imponujące wrażenie.

PRZYSTANEK 4: MIKOŁÓW - MOKRE

Dzielnica Mokrem w Mikołowie była już ostatnim punktem Śląskiego Safari. Przywieziono nas tu nie bez powodu, gdyż w okresie triasu cały ten obszar zalany był przez morze, a dziś stanowi on fragment Garbu Mikołowskiego pochodzenia triasowego.

foto: M. Sołtysiak
Mikołów-Mokre - penetracja
wnętrza kamieniołomu
Wkrótce na tym terenie ma się rozpocząć tworzenie Górnośląskiego Ogrodu Botanicznego pod patronatem m.in. Uniwersytetu Śląskiego. W lipcu ubiegłego roku prezes oddziału Agencji Własności Rolnej Skarbu Państwa przesłał wniosek, w którym poinformował o przekazaniu tychże terenów pod budowę GOB.

Naszym celem, jak się okazało, były nieczynne kamieniołomy, ale żeby do nich dotrzeć musieliśmy, momentami na kolanach, przeprawiać się przez krzaki i zarośla Fiołkowej Góry. Rośnie tam blisko 30 gatunków chronionych roślin w tym m.in.: gwiazdosz i goryczka orzęsiona.

Organizatorzy Safari trafili ze swoim pomysłem w sam środek tarczy. Pomysł zorganizowania wycieczki i pokazanie terenów poprzemysłowych i nie tylko oczywiście, jako miejsc, które mogą stać się

oazą dla rozwoju licznych gatunków roślin, jest rewelacyjny albowiem burzy mit o Śląsku jako "czarnej dziurze" pozbawionej jakichkolwiek elementów flory i fauny.

Myślę, iż jest to niezwykle ważne, zwłaszcza dzisiaj, kiedy dbałość o ekologię i ochronę środowiska stawia się na pierwszym miejscu.

Ponadto tę inicjatywę można bez wahania wpisać w nurt edukacji regionalnej i chyba tak ją należy postrzegać. Gimnazjaliści byli zachwyceni, a to świadczy o sukcesie pomysłu.

Warto zwrócić uwagę na jeszcze jeden aspekt, być może najważniejszy, mianowicie rozwinięcie czy obudzenie pewnej wrażliwości młodych ludzi, która pomoże im dostrzec niezwykłość dzikiej przyrody, nie tylko śląskiej. Jest to praktyczna wersja tego, co powinno znaleźć się w podręcznikach do nauki biologii czy środowiska. Dopiero teoria i empiria mogą przynieść oczekiwany rezultat.

Zatem Śląskie Safari to pomysł na piątkę z plusem.

Autorzy: Aleksandra Musialik, Foto: M. Sołtysiak