Han Suyin (pseudonim literacki;
Innym bardzo ważnym i dlatego zasługującym na gruntowną wzmiankę w niniejszym szkicu dziełem pisarki jest jednotomowa biografia słynnego chińskiego premiera Czou Enlaja, rówieśnika i długoletniego współpracownika przewodniczącego Mao, zatytułowana "Eldest Son. Zhou Enlai and the Making of Modern China, 1898 - 1976" ("Najstarszy syn. Czou Enlaj i tworzenie współczesnych Chin, 1898 - 1976"). Książka ta, opublikowana w roku 1994 przez nowojorskie wydawnictwo Hill and Wang, jest owocem kilkudziesięciu podróży studyjnych autorki po Chinach, jej wieloletnich i drobiazgowo prowadzonych badań źródłowych, a także kilkunastu osobiście przeprowadzonych z premierem Czou Enlajem wywiadów. Z miejsca też stała się żelazną pozycją na liście lektur obowiązkowych dla studentów oraz pracowników wydziałów nauk społeczno-politycznych na większości amerykańskich uniwersytetów. Co przyczyniło się do tak znakomitej kariery tej właśnie, a nie innej pozycji, gdyż sam fakt, iż dotyczy ona niezbyt dobrze na Zachodzie poznanej historii najnowszej jednego z czołowych mocarstw atomowych świata prawdopodobnie nie wystarczyłby? Za sensacyjny wyróżnik można uznać nakreślony przez pisarkę portret psychologiczny głównego bohatera, najwybitniejszego chińskiego polityka drugiej połowy dwudziestego wieku i bez wątpienia jednego z najwybitniejszych polityków komunistycznych w ogóle. Na stronicach biografii skreślonej ręką Han Suyin 'najstarszy syn', ucieleśnienie chińskich, czy wręcz konfucjańskich cnót jawi się nam jako człowiek o arystokratyczno-mandaryńskim rodowodzie, bez reszty oddany obowiązkom wynikającym z tytułu swego znakomitego urodzenia, głównie zaś patriotycznemu obowiązkowi służenia ojczyźnie. Kiedy więc stało się już oczywistym, że Chiny nieuchronnie czeka reżym komunistyczny, Czou Enlaj nawet wówczas nie uchylił się od odpowiedzialności i podjął trud bycia premierem oraz ministrem spraw zagranicznych rządu z początku ignorowanego przez czołowe mocarstwa świata. Podjął ten trud z sekretną determinacją nadania możliwie ludzkiej twarzy temu, co nieuchronne, chociaż przez ludzi podobnie jak on wysokiego stanu tak naprawdę jakże bardzo niechciane. I oto zarówno wbrew chińskiej, jak i zachodniej historiografii powstał traktat błyskotliwy, który - przybliżając zachodniemu czytelnikowi odzianą w rewolucyjny drelich sylwetkę strażnika starożytnej tradycji - przekonuje obszerną dokumentacją tej szczególnej, gdyż dalekowschodniej odmiany wallenrodyzmu.
Jest także drugi (obok historycznego), ale równie ważny wątek w twórczości Han Suyin, który dotyka ją w sposób znacznie bardziej bezpośredni, a mianowicie trudny problem kolonializmu i wynikających stąd, często bolesnych kontaktów międzyrasowych, problem spuścizny post-kolonialnej w postaci rasizmu, ale także tolerancja jako przeciwieństwo, jest wreszcie problem niskiego statusu kobiet w społeczeństwach Azji, Ameryki Południowej, czy Afryki. Jako Euroazjatka Han Suyin urodziła się bowiem w swoistej próżni, czy może raczej na samym dnie tej ogromnej przepaści, jaka w czasach jej dzieciństwa oraz wczesnej młodości szczelnie odgradzała uprzywilejowaną społeczność białych od paternalistycznie lekceważonych, kolorowych tubylców. Mieszane małżeństwa, takie jak małżeństwo jej własnych rodziców bywały wówczas rzadkością, na ogół przez obie strony - kolorową i białą - traktowane jako niestosowny, niesmaczny, a więc zasługujący na potępienie obyczajowy wybryk. Potomstwo z takich związków bywało najczęściej odrzucane przez obydwie społeczności jako widome zaprzeczenie powszechnie akceptowanego ideału czystości rasy. Oto, jak Han Suyin sama pisze na ten temat w jednym z rozdziałów "Kalekiego drzewa":
Ich [tj. rodziców Han Suyin - przyp. T.K.] wspólne dziesiątki lat przepełniły się smutkiem, bólem i niepewnością, wojnami i ucieczką przed wojnami, zmaganiem z przeciwnościami, wreszcie doświadczaniem pogardy, w jaką wtrącili swoje własne dzieci z tej wyłącznie przyczyny, iż były Euroazjatami. Tylko ja miałam dość odwagi (albo głupoty) na to, aby sprzeciwiać się powszechnemu poniżaniu Euroazjatów, głośno krzycząc "Ależ to my właśnie stanowimy przyszłość świata".
Wątek rasowy był w twórczości Han Suyin podejmowany wielokrotnie i uporczywie. W roku 1952 ukazała się w Londynie powieść zatytułowana "A Many-Splendoured Thing" ("Rzecz przewspaniała"), którą brytyjska krytyka literacka natychmiast uznała za groźną prowokację i potraktowała z bezwzględną surowością, po prostu ją przemilczając. W powieści tej Han Suyin - z zawodu lekarka i wieloletnia rezydentka brytyjskiego Hong Kongu - przedstawiła bowiem historię swego krótkiego, lecz szczęśliwego związku z wybitnym dziennikarzem australijskim, korespondentem londyńskiego Timesa, Ianem Morrisonem, który niebawem zginął jako frontowy korespondent podczas wojny koreańskiej. Tym, co najbardziej rozsierdziło negatywnie nastawionych krytyków i zostało przez nich odebrane jako świętokradczy zamach na fundament moralny Brytyjskiego Imperium, było świadectwo dane miłości między kolorową kobietą i białym mężczyzną, a więc otwarte wyzwanie rzucone apartheidowi w sferze uczuć i seksu. Zupełnie inaczej, aniżeli krytycy, na przesłanie zawarte w tej powieści zareagowali brytyjscy i amerykańscy czytelnicy, co sprawiło, iż "A Many-Splendoured Thing" w rekordowym czasie stała się międzynarodowym bestsellerem literackim. Na jej podstawie w hollywoodzkiej wytwórni filmowej Twentieth Century Fox nakręcono w roku 1955 film pod tytułem "Love is a Many-Splendored Thing" ("Miłość to rzecz przewspaniała"), nagrodzony trzema Oskarami. Film ten został wyprodukowany przez Buddy'ego Adlera i wyreżyserowany przez Henry'ego Kinga, a zagrali w nim tak wybitni aktorzy owego czasu, jak Jennifer Jones (rola Han Suyin) i William Holden (rola Iana Morrisona). I chociaż dzisiaj obraz ten nakręcony przed prawie pięćdziesięciu laty zdążył już stać się po trosze kinematograficznym zabytkiem, to jednak nadal bywa emitowany przez telewizje całego świata (polska premiera odbyła się dopiero 13 stycznia 2002 w programie 2 TVP), a także utrzymuje niezachwianą pozycję na liście filmowych romansów wszechczasów (obok tak renomowanych produkcji, jak "Przeminęło z wiatrem", czy "Doktor Żiwago") i w wersji VHS jest dostępny we wszystkich wielkich księgarniach internetowych, prowadzących także dział mediów.
Pisarka z mężem Foto: T. Kowalska |
Nie tylko twórczość literacka, ale całokształt działalności publicznej Han Suyin został podporządkowany wznoszeniu solidnych mostów porozumienia między różnymi kulturami i rasami, dawaniu odporu przesądom i niesprawiedliwości, czy wreszcie podejmowaniu prób odmitologizowania w oczach Zachodu chińskiej przeszłości i teraźniejszości, w znacznej mierze niekorzystnie postrzeganych wskutek chybionych, acz usilnych prób skolonizowania tego ogromnego w istocie subkontynentu w wieku dziewiętnastym (że w tym miejscu wspomnimy choćby słynne Wojny Opiumowe, czy Powstanie Bokserów). W latach sześćdziesiątych, siedemdziesiątych i osiemdziesiątych dwudziestego stulecia sędziwa już dziś pisarka odbywała wielomiesięczne tury odczytowe po najważniejszych ośrodkach akademickich Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii, Kanady i Australii, a także niektórych krajów europejskich, głównie poświęcone problemom Azji Dalekowschodniej oraz relacjom między tymi krajami a Zachodem. W tym samym czasie ponad pięćdziesiąt razy odwiedziła też Chiny, spotykając się z tamtejszymi intelektualistami oraz młodzieżą akademicką i perswadując im konieczność szerokiego otwarcia tego kraju zarówno dla zachodniego postępu technologicznego, jak i dla zachodniej myśli humanistycznej. Jedyną przerwę w tych intensywnych podróżach po Chinach stanowiło tragiczne dziesięciolecie Rewolucji Kulturalnej, kiedy to została oficjalnie potępiona za "odchylenia burżuazyjne", a jej portrety rozlepiano na murach pośród zdjęć innych osobistości ze środowisk chińskiej elity intelektualnej, oskarżonych o prawicowe, pro-imperialistyczne skrzywienie. W chwili obecnej Han Suyin nadal niestrudzenie służy swoim niezłomnym przekonaniom, głównie poprzez ustanowione przez siebie liczne fundacje, jakie udzielają stypendiów naukowych zarówno badaczom zachodnim, przede wszystkim ludziom zainteresowanym szeroko rozumianą problematyką sinologiczną, jak i młodym Chińczykom, pragnącym pogłębiać wiedzę z różnych dziedzin na renomowanych uczelniach wyższych krajów zachodnich. Fundacje takie zostały założone między innymi na Uniwersytecie Genewskim w Szwajcarii, na angielskim Uniwersytecie Sussex, w Pekinie, a także w chińskim mieście Tianjin, słynącym z sukcesów w prowadzeniu edukacji dla dorosłych. Wszystkie te energicznie podejmowane i na różnych kontynentach realizowane przedsięwzięcia sprawiły, iż do Han Suyin przylgnęła etykietka 'global woman', obywatelki świata, ukuta najprawdopodobniej przez dziennikarzy amerykańskich.
Han Suyin z premierem Chin Czou Enlajem (1974 r.)Foto: Archiwum T. Kowalskiej |
podpis: W rozmowie z Deng Xiaopingiem (1977) Foto: Archiwum T. Kowalskiej |
Pomału dochodzimy do przekonania, że głównym odbiorcą twórczości literackiej Han Suyin powinien być czytelnik pochodzący z Europy Zachodniej i Ameryki Północnej, a także z Australii i Nowej Zelandii oraz z niektórych innych zakamarków naszego globu. O rzekomej popularności tej prozy mogłyby między innymi świadczyć przekłady licznych książek pisarki na około dwudziestu rozmaitych języków europejskich i pozaeuropejskich, a także i to, iż na języki francuski i niemiecki dokonano przekładu jej dzieł wszystkich. Tymczasem sytuacja przedstawia się znacznie mniej różowo. Jest sprawą oczywistą, iż twórczość Han Suyin burzy nasze własne, od niepamiętnych czasów ugruntowane i ciepło przyjmowane wyobrażenia o otaczającej rzeczywistości, w zamian proponując wizję nie-europocentryczną, poważnie kwestionującą zasługi białego człowieka w materialnym i duchowym rozwoju Trzeciego Świata. Mottem tego pisarstwa było po wielekroć wyrażane przekonanie artystki, że prawda - podobnie, jak zabieg chirurgiczny - musi najpierw zaboleć, aby następnie mogła uleczyć. Han Suyin bierze zatem pod szkło powiększające i nam ukazuje długi ciąg przyczynowo-skutkowy wydarzeń, jakie w ostatecznym rozrachunku musiały doprowadzić do zwycięstwa komunizmu w Chinach. Opowiada między innymi o dziewiętnastowiecznym Powstaniu Taipingów, wielkim religijno-demokratycznym zrywie bez precedensu w niemal pięć tysięcy lat liczącej historii Chin, który nawiązywał do chrześcijaństwa i był wymierzony przeciw samodzierżawiu chińskich cesarzy. Opowiada, jak Powstanie Taipingów zostało zdławione wskutek zmasowanej interwencji białych, chrześcijańskich mocarstw. Opowiada o Wojnach Opiumowych jako chińskiej reakcji na wymyśloną przez Anglików formułę w handlu z Chinami, zgodnie z którą cenne, pełnowartościowe towary miały być barterowo wymieniane za opium. Opowiada o wspaniałych parkach i innych wytwornych miejscach użyteczności publicznej Pekinu jej dzieciństwa i czasu młodości, na bramie wejściowej opatrzonych inskrypcją 'psom i Chińczykom wstęp wzbroniony'. Opowiada o przedrewolucyjnym, chińskim systemie wynagradzania za pracę, kiedy to pensja człowieka białego z definicji równała się dziesięciu pensjom Chińczyka, a pensję Euroazjaty obliczano według zawiłego algorytmu w zależności od procentu białej krwi w jego żyłach. Na przykład wynagrodzenie takiej, jak Han Suyin Euroazjatki czterokrotnie przewyższało wynagrodzenie wykonującej tę samą pracę Chinki i jednocześnie było dwa i pół raza mniej warte od wynagrodzenia dziewczyny białej. Han Suyin kreśli tę swoją osobistą historię najnowszą Chin cicho i finezyjnie, bez cienia gniewu czy grymasu odwetu, jest w niej za to bezdyskusyjna, logiczna rzeczowość. To proza, która sama zmusza do pokornej refleksji nad tym kanonem historii powszechnej, jakiego zostaliśmy wyuczeni na wiarę, zmusza do nieuniknionych i samodzielnych przewartościowań, żądając od czytelnika wysiłku myślowego podszytego niezbędną dozą altruizmu. Jest to więc proza niełatwa w odbiorze, a więc adresowana głównie do intelektualisty, któremu zawsze można przyczepić łatkę lewicowca. Pozostali mylnie dopatrują się u Han Suyin przyzwolenia, czy wręcz entuzjazmu względem rewolucji komunistycznej, ją samą postrzegając jako komunistką, a przynajmniej sympatyczką komunizmu. Wskutek przewagi takiej właśnie percepcji pisarstwo Han Suyin nie upowszechniło się na miarę swej wartości także i w zachodnim świecie, odbiorców znajdując głównie w elitarnych, dobrze wykształconych, przeważnie akademickich środowiskach.
Han Suyin rozmawia z chinskimi studentami po swoim wykładzieFoto: Archiwum T. Kowalskiej |
Na koniec poświęćmy nieco uwagi potencjalnemu odbiorcy pisarstwa Han Suyin, wywodzącemu się z Tajwanu oraz z diaspory chińskiej, licznie zamieszkałej w zachodnim świecie. Wiele spośród tych osób wcale nie włada albo co najwyżej włada bardzo słabo językiem przodków, jednocześnie wykazując naturalne zainteresowanie odległym krajem swego pochodzenia. Jednak i te osoby nie korzystają w stopniu zadowalającym z tego, co obfita i wielce zróżnicowana, bogata w fakty i nasycona refleksją historyczną proza Han Suyin mogłaby im ofiarować. Dzieje się tak przede wszystkim ze względów politycznych, bowiem życie umysłowe na Tajwanie jest w oczywisty sposób znacznie upolitycznione, podobnie zresztą jak życie duchowe chińskiej diaspory. Te środowiska wytaczają przeciwko osobie i twórczości pisarskiej Han Suyin dwa podstawowe i pozornie ważkie zarzuty. Pierwszy z nich to taki, że pisarka nigdy nie wykorzystała swojej pozycji, aby wyrazić publiczny protest przeciw panującemu w Chinach reżimowi komunistycznemu. Tymczasem pisarstwo Han Suyin w żadnej mierze nie jest twórczością propagandową, odmalowującą rzeczywistość w łatwych, biało-czarnych odcieniach. Na kartach jej książek wielokrotnie można spotkać wypowiedzi bardzo zbliżone do tej, jaka została zaczerpnięta z pierwszego rozdziału "Kalekiego drzewa", nie budząc swoim znaczeniem nawet najmniejszej wątpliwości.
Urodziłam się w Chinach, które już dziś nie istnieją, a rewolucja komunistyczna 1949 roku przerażała mnie tak samo, jak wielu z mojej warstwy społecznej i o podobnym do mojego wykształceniu, którzyśmy nigdy nie byli komunistami i którzy nigdy nimi nie moglibyśmy już zostać, ponieważ wyrośliśmy z lat, w których człowiek wierzy w barykady i w śmierć z triumfalnym okrzykiem na ustach.
Han Suyin wielokrotnie pisze też o tym, że po przewrocie roku 1949 nie powróciła już na stałe do Chin i dlatego wybrała emigrację, aby nie stać się "jedną więcej pomyłką rewolucji". Jedna z jej najgłośniejszych książek, "Żniwo feniksa", została w całości poświęcona ostrej krytyce tej dekady w historii komunistycznych Chin, jaką świat pamięta pod nazwą Rewolucji Kulturalnej. Gdzie indziej znajdziemy informację o tym, jak podczas wielu dni rewolty studenckiej z roku 1989, poprzedzających kulminację znaną powszechnie jako masakra na placu Tienanmen uparcie słała do Komitetu Centralnego Komunistycznej Partii Chin wielostronicowe faksy ze słowami ostrej krytyki oficjalnego stanowiska władz. Ale jest także prawdą, że nigdy nie rzuciła ostatecznej anatemy na reżym komunistyczny, ponad pięćdziesiąt lat niepodzielnie władający Chinami. Wydaje się jednak, że uczyniła tak przede wszystkim ze swoiście pojętego patriotyzmu, a także z wielkiego wyczulenia na zawsze najbliższe jej kwestie rasowe oraz problemy rasizmu. Prawdopodobnie nie chciała wystąpić przeciwko swojej własnej ojczyźnie w jednym szeregu z intelektualistami Zachodu, którzy w przeszłości tylokroć już zawiedli, kiedy przychodziło bronić praw ludzkich. Prawdopodobnie obawiała się, że głos przeciwko komunistycznym Chinom łatwo można uznać za głos przeciwko Chinom w ogóle, za zwyczajne potępienie żółtego świata.
Jest jeszcze inny zarzut, także wytaczany przeciwko Han Suyin zwłaszcza na Taiwanie, a który dotyczy życia osobistego pisarki. Mianowicie jej pierwszym mężem był niejaki Tang Paohuang, potomek wielkiego chińskiego rodu i generał, osobisty adiutant generalissimusa Czang Kaiszeka, szefa państwa chińskiego sprzed komunistycznego przewrotu, potem zaś wieloletniego przywódcy burżuazyjnego rządu Tajwanu. W roku 1947 Tang Paohuang zginął w jednej z potyczek z dowodzonym przez komunistów oddziałem chińskiej Armii Czerwonej, zaś trzydziestoletnia wówczas Han Suyin nie poddała się szacownemu, przepisanemu tradycją obyczajowi spędzenia reszty swego życia we wdowieństwie. Przeciwnie, w kilka lat później w całej Azji Dalekowschodniej zasłynęła głośnym, dosłownie filmowym romansem z Ianem Morrisonem, burząc powszechnie przez wszystkich akceptowany apartheid w sferze obyczaju. Po śmierci Iana wstąpiła na krótko w związek małżeński z Anglikiem, Leonardem Comberem, szefem służb specjalnych w brytyjskich podówczas Malajach, aby ostatecznie nawiązać długoletni romans zakończony trzecim, trwałym już małżeństwem z Vincentem Ruthnaswamy'm, tamilskim katolikiem, inżynierem, dziś emerytowanym pułkownikiem Armii Indyjskiej. Jej życie osobiste w niczym więc nie przypomina wzorcowej biografii czcigodnej damy ze środowiska konserwatywnych, chińskich elit, drepczącej w kieracie obowiązku i żyjącej świętymi zasadami starożytnej etyki, trudno zatem oczekiwać, aby jej twórczość zdobyła znaczący rozgłos pośród chińskich nacjonalistów.
W ten sposób dotarliśmy wreszcie do punktu wyjścia niniejszego szkicu, a mianowicie do ostatecznej konstatacji, iż Han Suyin, odważna i niepokorna humanistka, podążająca w swej całożyciowej aktywności publicznej wyłącznie za głosem własnego sumienia, nadto wybitna artystka tworząca w języku uniwersalnym, nie zdobyła wśród czytelników globalnej wioski takiego rozgłosu, na jaki jej proza z pewnością zasługiwała. Stało się tak mimo, iż cel nadrzędny jej twórczości literackiej, expressis verbis sformułowany w końcowym rozdziale utworu "Żniwo feniksa" wydawał się znakomicie odpowiadać potrzebie bieżącego czasu. Poniżej przedstawiamy przekład wspomnianego fragmentu.
Przede mną całe nowe pokolenie […]. Pewnego dnia moje książki pomogą im pojąć, jak to naprawdę jest wierzyć, a jednocześnie samemu być bez wiary. Jak to jest wierzyć wyłącznie sobie, a służyć sprawie Człowieka z czystym sercem. Chciałabym pomóc innym w pisaniu ich własnych historii, tych, które młodzi koniecznie powinni poznać. Historii odwagi, lojalności i bezgranicznego oddania. To właśnie dlatego, że kiedyś sama odmówiłam widzenia świata w kategoriach bieli i czerni, dobra i zła, dziś wszystkie możliwe światy należą do mnie. Pobudowałam mosty, po których liczni będą przechodzili z jednej cywilizacji, kultury i sposobu myślenia w inne. Pobudowałam mosty dobrej woli.