Zieleń w Metropolii

Zieleń to nie tylko abstrakcyjna nazwa koloru, definiowanego w słowniku jako barwa świeżej trawy, wiosennych liści, ogórka. Są też jej inne, bardziej lub mniej zielone odcienie: khaki, patynowy, pistacjowy, seledynowy, morski, miętowy, limonkowy, szmaragdowy, oliwkowy, malachitowy, zieleń Veronese’a, butelkowa, wiosenna, jaskrawa, zgniła. Na zasadzie pars pro toto słowo odnosi się do roślinności; są to trawy, krzewy, drzewa, a także tereny porośnięte nimi. Paradoksalnie, zieleń staje się bardziej widoczna jesienią, kiedy rozgrywa się trudno uchwytny słowami spektakl kolorystyczny. W listopadowym finale liście opadają, odsłaniając nagą strukturę roślin, potęgując wrażenie ich obecności w pejzażu.

Przechadzający się bez pośpiechu po ulicach Metropolii flâneur dostrzeże obecność roślinności w przestrzeni miejskiej oraz – co też ważne – pro- i antyroślinne działania mieszkańców i władz. Zobaczy, że rośliny rosną także samoistnie.

Dostrzeżemy, spacerując po Metropolii i „czytając” ją, jak liczne i różnorodne są formy obecności zieleni, czasem natychmiast wpadające w oczy, czasem wymagające większego wysiłku. Mamy do dyspozycji parki, ogrody botaniczne, palmiarnie, egzotaria, lasy komunalne, pasieki miejskie, łąki miejskie, zieleńce/ skwery, trawniki, klomby, rabaty, zieleń szlaków komunikacyjnych, woonerfy, ogrody miejskie, działkowe i prywatne, kieszonkowe, wertykalne, zielone balkony i dachy, pnącza na miejskich murach, zieleń cmentarną, ochronną, wokół obiektów sportowych, nieużytki, w i na opuszczonych obiektach industrialnych. Dodajmy murale i trompe-l’oeil z wątkami roślinnymi. Także to, co dopiero powstaje: nasadzenia drzewek, krzewów, widowiskowych traw. Potężne, nieujarzmiane platany na zabrzańskim osiedlu Zandka też kiedyś były młode, potrzebowały czasu, żeby zacząć dawać cień i wytchnienie mieszkańcom, schronienie ptakom.

Czasem sadzi się nowe aleje, zakłada parki – dla przyszłych pokoleń, a czasem wystarczy dać nowe życie i przywrócić blask temu, co w toku lat niszczało, pozostawione sobie, pozbawione troski: dzięki temu zachwyca ocalona aleja kasztanowców na Dąbrówce Małej.

W trakcie przechadzania się po miastach naszą uwagę przyciągają drzewa o statusie pomników przyrody. Wyjątkowość wiekowych drzew ma też wymiar kulturowo-językowy, kiedy zostają wyróżnione nadanymi im nazwami. To już nie jakiś klon, ale klon Anton (na Giszowcu), nie jedno z wielu drzew na cmentarzu, ale Smutni Bracia (Sosnowiec)…

Nieoczekiwanych wrażeń dostarczy wizyta na zabytkowym i modnym Nikiszowcu, zabudowanym domami z czerwonej cegły. Bo wśród murów mieszkańcy sadzą rośliny. Morze cegieł przy bliższym poznaniu okazuje się przestrzenią ze znaczącą i ważną dla nikiszowian obecnością zieleni.

Metropolia, kiedyś centrum przemysłu ciężkiego, obfituje w budowle i przestrzenie obecnie postindustrialne, czasem zrewitalizowane, czasem w toku rewitalizacji, czasem zmieniające się w ruiny, dewastowane. Uważny obserwator dostrzeże, że do miejsc opuszczonych przez człowieka wracają rośliny. Na dachach i murach ruin widać młode drzewa, rozrastające się pnącza, ekspansywne chwasty: zieleń zmieści się w najmniejszej nawet rysie w betonie. Takie widoki ukazują vis vitae roślin. Obrazy Janusza Orzechowskiego, przedstawiające postapokaliptyczną rzeczywistość za sto, dwieście, trzysta lat, przenoszą w świat zamieszkały przez rośliny i zwierzęta, ale bez ludzi. W miejsca, skąd człowiek się wycofał, przenoszą w zapierających dech fotografiach tak sugestywni artyści, jak Arkadiusz Gola czy Romain Veillon.

Warto spojrzeć na miasta górnośląsko-zagłębiowskie z lotu ptaka, czyli… z dronów. Potwierdzi się bowiem, że Metropolia oglądana z góry jest zielona. Ale ta perspektywa unaoczni i to, co zauważamy, spacerując po jej ulicach, leśnych ścieżkach i duktach: drzewa giną masowo. Pomniki przyrody „umierają, stojąc”, inne drzewa padają pokotem, wycinane masowo przy użyciu już nie siekiery drwala, lecz potężnych maszyn.

Miasto i zieleń w nim można oglądać, czytać i doświadczać ich z lotu ptaka lub z perspektywy żaby. Zawsze warto to robić z perspektywy czułego, ale i uważnego obserwatora