Oko w oko z żubrem

Niedawno zauważyłam, że żyrafa stojąca od 1959 roku przy jednym z głównych wejść do Śląskiego Ogrodu Zoologicznego jest bezgłowa. Czuję się zżyta z tym niebosiężnym pomnikiem egzotycznego zwierzęcia, które towarzyszyło częstym w dzieciństwie wyprawom na niedzielne safari fotograficzne do pobliskiego parku. Wysoka na ponad 16 metrów, minimalistyczna, intrygująco trójnoga żyrafa wdzięcznie i cierpliwie pozowała, podobnie jak jej modelki i modele w zoo. Dziecko czarował ich majestatyczny, stoicki spokój, ale też zadziwiające proporcje ciała, co akcentował ulubiony poeta: „Żyrafa tym głównie żyje,/ Że w górę wyciąga szyję [...]” (Jan Brzechwa, Żyrafa).

Uspokoiły mnie wszystkowiedzące internety: to nie destrukcyjny akt nieznanych sprawców. Urocza sześćdziesięciolatka wymaga, co zrozumiałe, pewnych zabiegów konserwatorskich: na początek naprawa mocowania głowy, a potem inne prace nad figurą z metalu i żelbetu. Pomnik Żyrafy, już zabytkowy, dał nazwę parkowej alei prowadzącej do bramy głównej chorzowskiego zoo, choć sama bohaterka pozostaje bezimienna, co może zaskakiwać, jeśli pomyśleć o sosnowieckim T. rexie Zuzi.

Park Śląski pełen jest zwierząt, i tych żyjących, i artystycznych artefaktów. Spacer po nim można porównać do japońskiej „leśnej kąpieli”, shinrin-yoku. Czyli: skupienie się na relacji z przyrodą, na jej obserwacji i na doznaniach zmysłowych, zanurzenie się w atmosferze lasu wszystkimi zmysłami, uważność wobec środowiska leśnego, ale też parkowego, powstałego w synergii natury i człowieka.

Dawno nie byłam w ogrodzie zoologicznym. Powodów mogę wyliczyć sporo. Ale z ciekawością wybrałam się do Pokazowej Zagrody Żubrów w Parku Pszczyńskim, części dawnej Puszczy Pszczyńskiej. Bo żubry, „puszcz imperatory”, obok turów i niedźwiedzi (takim prestiżowym tytułem obdarza je Adam Mickiewicz w Panu Tadeuszu), mocno zaznaczają swoją obecność w kulturze europejskiej. „Sędziwych brodaczy” (także Mickiewicz) zobaczymy już w naskalnych malowidłach w grocie Altamira w Hiszpanii i w jaskini Lascaux we Francji, zachwycając się ich odwagą, majestatem, połączeniem dzikości i spokoju, podziwiając kunszt twórców. Zaznaczają swoją obecność w polskim tzw. malarstwie puszczańskim. Motyw żubra powtarza się w dziełach literackich, by wymienić przykładowo cytowaną już epopeję Mickiewicza, a także Pieśń o żubrze, jego dzikości i polowaniu na niego Mikołaja Hussowskiego, Krzyżaków Henryka Sienkiewicza, szkic Wacława Berenta W puszczy. Krajobraz…

Są modelami pomników, rzeźb, figur i figurek, także z kruchej porcelany kontrastującej z siłą zwierzęcia. Są fotogeniczne – z przyjemnością oglądam sielskie zdjęcia Adama Wajraka z Teremisek na skraju Puszczy Białowieskiej, po których majestatycznie przechadzają się żubry, zaglądające swoim ludzkim sąsiadom do domów.

Współcześnie wizerunki żubrów są wykorzystywane w dyskursie promocyjnym i reklamowym, jako loga, w etykietach i nazwach alkoholi, na znaczkach pocztowych, jako pamiątki z Polski. To hieratyczne zwierzę stanowi niekwestionowaną wartość w kulturze polskiej i nie tylko polskiej, jako symbol mocy, majestatu, godności, przyjazności. W Pszczynie żubry żyją w rezerwacie. W nieodległej przeszłości hodowle zamknięte umożliwiły przetrwanie tego gatunku.

W 1919 roku zginął ostatni żubr w Puszczy Białowieskiej. Przetrwały tylko żubry w hodowlach zamkniętych – w 1924 roku było ich 54 szt., w tym jedynie 3 w Polsce. Stanowiły one własność księcia von Pless z Pszczyny. Ceniła je księżna Daisy. Po II wojnie światowej przystąpiono do utworzenia hodowli wolnej. W polskiej części Puszczy Białowieskiej w 1952 roku zostały wypuszczone na wolność pierwsze żubry. Pierwsze cielę na swobodzie urodziło się w 1957 roku. Obecnie w Puszczy Białowieskiej istnieje najliczniejsza wolna populacja żubrów na świecie – jest ich tam prawie 1000. W Pszczynie żyje ponad 50 zwierząt, w Zagrodzie można oglądać kilka. A hodowla sięga 1865 roku, kiedy książę pszczyński wymienił 25 jeleni na 4 żubry z Puszczy Białowieskiej. Okazało się to znakomitą inwestycją, nie tylko dla księcia. A ja zyskałam szansę, by stanąć oko w oko z posągową żubrzycą, budzącą respekt i podziw. Przez chwilę patrzyłyśmy na siebie – przez ogrodzenie – z wzajemnym zainteresowaniem.