Gościem czerwcowego spotkania Śląskiej Kawiarni Naukowej była prof. dr hab. Aldona Skudrzyk z Zakładu Socjolingwistyki i Społecznych Praktyk Komunikowania w Instytucie Języka Polskiego Uniwersytetu Śląskiego

Jak opowiadamy świat

Profesor Aldona Skudrzyk rozpoczęła od wyjaśnienia, czym zajmuje się socjolingwistyka. Stwierdziła, że jest to jedna z perspektyw, w jakich można opisywać język. Pozwala spojrzeć na niego z punktu widzenia jego użytkowników i skupić się na tym, kto mówi, do kogo mówi, w jakiej sytuacji i w jakim celu. Jest to spojrzenie funkcjonalne.

Gospodarz spotkania dr Tomasz Rożek i prof. dr hab. Aldona Skudrzyk z Zakładu Socjolingwistyki i Społecznych Praktyk Komunikowania
UŚ
Gospodarz spotkania dr Tomasz Rożek i prof. dr hab. Aldona Skudrzyk z Zakładu Socjolingwistyki i Społecznych Praktyk Komunikowania UŚ

W obszarze zainteresowań socjolingwistów są też zewnętrznojęzykowe przyczyny zróżnicowania polszczyzny. Można do nich zaliczyć na przykład typ rodziny, w jakiej się ktoś wychowuje (np. to, czy jest ona jest partnerska, czy zdominowana przez ojca, ma wpływ na typ komunikowania się w tej rodzinie). Socjolingwistyka zajmuje się tym, co się w kulturze zdarzyło i sprawiło, że komunikacja się zmienia. Niewątpliwie do takich zmian przyczyniły się ostatnio nowe media, gdyż powołały do życia nowy sposób komunikowania się – niby piszemy, ale tak jakbyśmy mówili.

– Wydaje nam się, że komunikacja SMS- -owa lub mailowa to jest bezpośredni kontakt. Powstaje hybryda odmianowa, w której posługujemy się pismem, ale mamy nawyk bezpośredniej zwrotności – tłumaczyła profesor Skudrzyk.

W kontekście nowych mediów często pojawia się pytanie: czy nowy typ komunikacji nas wzbogaca, czy zuboża? Badaczka podkreśliła, że nie wolno tak upraszczać tej kwestii, bo można napisać dobry SMS lub mail. Zawsze trzeba pamiętać, że to jest tylko narzędzie i od nas zależy, jak się nim posługujemy. Nawet jeśli wysyła się tylko uśmiech lub OK, to nadal jest to komunikacja. Są zarzuty, że jest ona bardzo powierzchowna, nic nie przekazuje, że jest tylko znakiem pamięci… Profesor Skudrzyk stwierdziła, że nie można powiedzieć kategorycznie, że nowe media nas zubażają, ale może tak być, gdy stają się jedynym sposobem komunikowania się. Rzeczywiście czasami lajkowanie nie pociąga za sobą konkretnego działania, a nawet nie uaktywnia prawdziwych emocji. Z drugiej strony było wiele akcji, w których społeczność zainicjowana w świecie wirtualnym stawała się społecznością realną.

Rozmowa dotyczyła również możliwości określania cech człowieka na podstawie języka, jakim się posługuje. Padło pytanie: czy socjolingwista jest w stanie na podstawie przesłanek językowych wywnioskować coś na temat konkretnego użytkownika języka? Omawiając tę kwestię, profesor Skudrzyk wyjaśniła, że jest wiele kryteriów, na podstawie których różnicujemy polszczyznę. Przede wszystkim trzeba wziąć pod uwagę kryterium terytorialne.

Profesor Skudrzyk zwróciła też uwagę na fakt, że na sposób komunikowania się ma wpływ nasza płeć, odróżnia ona bowiem dwa sposoby myślenia i mówienia. Komunikacja językowa dokonuje się na podstawie odczytywania intencji danej osoby. Jest zasadnicza różnica miedzy kobiecym i męskim sposobem formułowania intencji. Kobieta wypowiada intencje nie wprost. Jej komunikacja jest z pozycji podwładnej. Kobieta wysuwa propozycje, które mężczyzna ma zinterpretować i to ma być jego decyzja. Słuchacze dowiedzieli się, że język męski jest językiem hierarchii, a język kobiecy językiem bliskości. Rozmawiając, kobiety grają w grę „Czy mnie lubisz?”, a mężczyźni w grę „Czy mnie poważasz?”, tzn. kobietom zależy na akceptacji, a mężczyznom na pokazaniu swojej wyższości.

Profesor Skudrzyk wspomniała także o zróżnicowaniu funkcjonalnym. Wytłumaczyła, że język wypracował takie sposoby porozumiewania się, które są potrzebne do spełniania pewnych funkcji. Nie można mówić językiem potocznym o jakiejś dziedzinie nauki. Czasem jednak następuje takie zaburzenie komunikatywności, że język traci tę funkcję i zamyka się na odbiorcę. O zaburzeniu można też mówić w zupełnie odmiennej sytuacji, mianowicie kiedy czyjaś wypowiedź jest całkowicie zdominowana przez wulgaryzmy. Profesor Skudrzyk stwierdziła, że wulgaryzmy są w języku potrzebne – powstały, m.in. dla rozładowania emocji, każdy natomiast ma własną granicę, którą wyznacza kultura i własne odczucie tego, co uważa za dopuszczalne. Trzeba jednak również wziąć pod uwagę odbiorcę wypowiedzi. Czasem używanie wulgaryzmu jest odbierane jako atak na rozmówcę, bo stawiamy go w niezręcznej sytuacji. Tak rozumiane, może być uznane za nieetyczne, bo może kogoś mocno dotknąć.

– Jeżeli wulgaryzm jest użyty świadomie i nie jest jedynym słowem, jakie przychodzi na myśl, to jest jednym z elementów naszego repertuaru językowego. Wtedy jest sfunkcjonalizowany i może wzbogacać rozmowę – zauważyła profesor Skudrzyk. –Przerażająca jest natomiast sytuacja, gdy ludzie (niekoniecznie młodzi) potrafią opowiedzieć świat za pomocą kilku wyrazów.

Innym niepokojącym zjawiskiem, o którym wspomniała profesor Skudrzyk, jest proces dewulgaryzacji. To, co dla starszego pokolenia jest mocno wulgarne, przez młodych już nie jest tak postrzegane. Co więcej, czasem nie rozumiemy wulgarności w łagodniejszych odpowiednikach słów bardzo wulgarnych.

Autorzy: Olga Witek
Fotografie: Olga Witek