Grafika Anny Kowalczyk-Klus oczami przyrodnika

Twarze i maski – ciąg dalszy poprzedniego – przemilczanie...

 

Pod tym tytułem w listopadzie ubiegłego roku wystawiono prace Anny Kowalczyk-Klus w Galerii Uniwersyteckiej Wydziału Artystycznego w Cieszynie. Ekspozycja zawierała około 50. rysunków tworzonych prostą techniką – piórkiem i tuszem na papierach o różnej grubości i strukturze. Odczytać tu można różnorodność wątków w obrębie tematu wiodącego. Warto chociaż przez krótkie „mgnienie” utrwalić zapisem to ważne zdarzenie artystyczne.
Tryptyk z cyklu „Przebudzenie”, rys. piórkiem, tusz
Tryptyk z cyklu „Przebudzenie”, rys. piórkiem, tusz
Jako przyrodnik, badając skały, niezmiennie od lat przybliżam się do odczytania trudnej sztuki graficznej Anny Kowalczyk-Klus. Skała w sztuce tej artystki jest znacząca. Pochodzi ona z doświadczenia wewnętrznego – jako genetycznie zapisany w niej świat; jako archetyp. W tym przypadku stanowiła go pierwotna materia Ziemi poddawana w swych dziejach oddziaływaniom różnych energii, m.in. naprężeniom tektonicznym, wahaniom temperatury, przemianom chemizmu wód i in. co prowadziło do wyłonienia się form organicznych. Stąd skała wyobrażana, symboliczna. Można uznać, iż wiodącym motywem rysunków Anny Kowalczyk-Klus jest misterium wyłaniania się istoty żywej z pierwotnej materii skalnej.
            Nasuwa się pytanie o źródło inspiracji. Autorka snuje swą przypowieść w nawiązaniu do biblijnej Księgi Genezis: „Ukształtował Pan Bóg człowieka z prochu ziemi i tchnął
w nozdrza jego dech życia. Wtedy stał się człowiek istotą żywą.” (2,7).
            W nawiązaniu do powyższego motywu zamieszczono tu trzy tematy. Znaczący rysunek Anioł – tajemniczy posłaniec, którego dynamiczne, uskrzydlone ramię wyłania się ze struktury ostrokrawędzistej, spękanej calizny skalnej. Epitafia to rysunki masywnych form bryłowych skał – symbole pamięci niezapisane tradycyjnymi znakami.
Są to skalne epitafia, na których czas przyrodniczy wpisał własne znamiona - zastygłe, zatrzymane na trwale – rynny, zagłębienia, wciosy. Formy są zwarte, zbudowane z wzajemnie przenikających się elementów. Przebudzenie to ostatnio tworzony tryptyk, któremu Autorka nadała motto Oczy patrzą – dusza widzi. I tu znowu ostrokrawędziste bryły skalne,
z których wyłaniają się twarze; twarze odrębne, samotne, które mimo wszystko szukają porozumienia.
            Dla pozostałych trzech grup tematycznych eksponowanych na wystawie, warto podkreślić technikę rysunku. Cykl Zapis pamięci – ta seria twarzy w sytuacji „mgnienia”, wyłaniania się ze struktury papieru, odciskając na nim ślad o różnym stopniu zamglenia; efekt uzyskany przez wielokrotne ślady piórka. Kompozycja Twarze „an face” (sześć obrazów) poprzez zagęszczanie kresek akcentuje ich ewolucję, opartą na formie krzyża.
            Północno-zachodni kąt sali, wypełniło 17 rysunków twarzy o potężnym ładunku emocji uzyskanym poprzez wielkie zagęszczanie czarnej kreski tuszem; miejscami przerysowane; miejscami za woalem mgły. Twarze – twarze – maski – krzyk – pustka – ból. Ta grafika nie uwodzi – to próba ukazania czasu od rozpadu ku odradzaniu się. Ale tego odradzania artystka już nie ukazuje, pozostawiając pytania otwarte...
Przedstawione powyżej indywidualne spojrzenie przyrodnika, wymaga chociaż krótkiego uogólnienia. Do sztuki Anny Kowalczyk-Klus nie należy przykładać prostych miar estetycznych. Dotyka ona bowiem treści często dla człowieka ostatecznych, związanych z najgłębszą tajemnicą bytu. Artystka swe inspiracje „skałą – skamieliną” nie opiera na empirii, co podkreśla w naszych rozmowach. A więc skąd tak precyzyjny rysunek struktur skalnych? Pochodzi on prawdopodobnie z kontemplacji materii „jako takiej”, ze snów, z zamyśleń, kiedy to wchodząc w stan twórczego napięcia, pojawiają się skojarzenia już natury najgłębszej – archetypicznej.
            Ten odrębny, niepowtarzalny przekaz rysunków Anny Kowalczyk-Klus znajduje pełne uzasadnienie w następujących słowach Anny Pawełczyńskiej:
            „Człowiek uwewnętrzniając czas i przestrzeń, tworzy swój świat. Zgodnie ze swymi dyspozycjami, skłonnościami, możliwościami i dążeniami kształtuje jego własną wizję.
I chociaż zdawałoby się, iż ten sam wspólny nam świat jest źródłem ludzkich wizji – są one różne i różnie się tworzą”.

Warsztaty artystyczne podczas finisażu wystawy Anny Kowalczyk-Klus w Galerii Uniwersyteckiej Instytutu Sztuki w Cieszynie

Czy nie wydaje Ci się, że twarz Twoja, na którą codziennie patrzysz ma podwójny wymiar istnienia w czasie i przestrzeni? Tak, jakby przeszłość istniała w teraźniejszości.

Anna Kowalczyk-Klus

Autorzy: Maria Z. Pulinowa
Fotografie: Jerzy Pustelnik