Ocena

Do napisania tego felietonu skłoniła mnie niedawna wrzawa w związku z książką niejakiego pana Zyzaka. Państwo pamiętają? Chodzi o tę słynną książkę zawierającą wyniki pracy magisterskiej p. Zyzaka, a dotyczącą biografii Lecha Wałęsy. Otóż w sprawie książki łaskawa była zareagować pani minister nauki i szkolnictwa wyższego, prof. dr hab. Barbara Kudrycka. Pani minister najpierw poprosiła PAKA-ę o kontrolę nadzwyczajną Wydziału Historii Uniwersytetu Jagiellońskiego, na którym dopuszczono do obrony tak skandalicznej rozprawy. Kiedy wszakże władze wydziału nie przestraszyły się, a w dodatku zabrzmiały argumenty w rodzaju ,,jak można kontrolować najstarszy i jeden z dwóch najlepszych uniwersytetów w kraju” adresowane do pani minister przez oburzonych intelektualistów, decyzja o kontroli nadzwyczajnej została wycofana. Podobno dlatego, że dziekan wydziału obiecał poprawę i przedsięwzięcie środków naprawczych. Jednak z późniejszych enuncjacji prasowych nic takiego nie wynikało; co więcej mało kto na UJ pamiętał o rozmowie z panią minister. Władze najstarszego polskiego uniwersytetu zachowały się niemal jak bohater książki p. Zyzaka, który też nic nie pamięta, za to wszystkich piętnuje, gdy mu przypominają o epizodach z przeszłości.
Zajmijmy się jednak bliżej argumentacją, według której kontrola nadzwyczajna jest niedopuszczalna, jeśli miałaby dotyczyć szacownej instytucji. Wygląda na to, że obok innych kryteriów oceny pojawiło się nowe: szacowność instytucji. Pisałem już o tym, że kryteria oceny są nieobiektywne, zwłaszcza jeśli dotyczy to prestiżu uczelni: najczęściej pytani są wybitni specjaliści, którzy mają odpowiedzieć na proste pytanie i wymienić najlepsze według nich uniwersytety w Polsce. Tak się składa, że niemal wszyscy wymieniają te uczelnie, które znają (najczęściej ze słyszenia): a więc Uniwersytet Jagielloński i Uniwersytet Warszawski. Na trzecim miejscu istnieje już pewna dowolność, ale te dwa pierwsze są ,,pewniakami”. No i tak to działało od lat, i pewnie będzie działać jeszcze długie lata. Wobec tego rankingi ustala się według czyjegoś ,,widzimisię”, a potem kryteria obiektywne naginane są do rankingów. Przecież nie może się okazać, że historycy z UJ są niekompetentni, skoro ,,wszyscy” twierdzą, iż UJ jest najlepszym (albo jednym z dwóch najlepszych) uniwersytetów w kraju. W końcu nawet pani minister uległa tej presji, chociaż zapewne nie wykazałaby aż tyle stanowczości w przypadku, powiedzmy, Uniwersytetu w Białymstoku.
A przecież istnieje sposób w miarę obiektywny pomiaru jakości. Jest to sposób wskazany przez szkolnictwo średnie, niegdyś w tym samym resorcie. Na zakończenie nauki w liceach uczniowie przystępują do matury, egzaminu powszechnego i ocenianego przez niezależne komisje. Jego wyniki pozwalają rzetelnie stwierdzić, gdzie poziom nauczania jest wyższy, a gdzie jeszcze trochę brakuje do osiągnięcia minimum. Pytam więc panią minister: czy wzorem szkół średnich i uniwersytetów medycznych nie wprowadzić ogólnopolskich testów dla absolwentów studiów wyższych? Zaraz by się okazało, kto rzeczywiście jest najlepszy, a kto tylko o tym mówi. Nie mówiąc o tym, że ten sposób prostowania popularnych poglądów mógłby wpłynąć na finansowanie poszczególnych jednostek.
Stefan Oślizło