reporter na zakrętach dziejów

Szczególny klimat epoki

Na początku trzeba nakreślić epokę - rzec o Śląsku, Katowicach, nawet Europie, w latach, gdy Kazimierz Popiołek tu rektorował. Proszę wybaczyć, gdy będę mówił o rzeczach znanych być może, chcę jednak przywołać zarówno postać Profesora, jak i czasy powstawania Uniwersytetu.

Lata rektorowania w Katowicach przez patrona naszych Spotkań

Prof. dr hab. Marek J. Lubelski
Prof. dr hab. Marek J. Lubelski
- profesora Kazimierza Popiołka, zarówno na Filii UJ (1966-68), jak i na UŚ (1968-72), to lata szczególne, ciągle ważne dla współczesności. Korzenie obecnych czasów nieraz tam sięgają. Niejako centralnym punktem tego okresu jest rok 1968, który jest nie tylko rokiem erygowania nowego Uniwersytetu w Polsce, ale również tzw. Praskiej Wiosny, masowych wystąpień młodzieży w krajach Europy Zachodniej i USA, nazywanych wręcz "rewolucją obyczajową 1968 roku" (por. o. Maciej Zięba "Wyzwanie czterech rewolucji" w: "Dar 25 lat pontyfikatu Jana Pawła II", Dodatek Specjalny "Rzeczpospolitej" Warszawa 2003, s.9 ). Koncentrując się tylko na Polsce i to nawet tylko na tej jej części, którą współcześnie zwykło określać się Górnym Śląskiem - rok 1968 to rok tzw. wydarzeń marcowych, interwencji w tak bliskiej nam geograficznie Czechosłowacji, objawienia się Edwarda Gierka jako "mocnego człowieka reżymu", który nie boi się "łamania rąk" wrogom politycznym, i który wkrótce miał przejąć kierowanie reżymem po dramatycznych wydarzeniach grudnia 1970 roku na Wybrzeżu, ale który sam (paradoksalnie) rąk społeczeństwu nie połamał. Dla nas, tu w Katowicach i w Gliwicach, najważniejszy miał okazać się Studencki Marzec. Trzeba to mocno podkreślić - Marzec 68 to nie tylko wydarzenia rozgrywające się w Warszawie i oczywiście nie tylko frakcyjna walka w ramach rządzącej wtedy partii, jak to się często przedstawia w mass mediach. Na Górnym Śląsku, a przede wszystkim w Katowicach, był to autentyczny, spontaniczny, wręcz żywiołowy wybuch postaw i przekonań nowego, młodego pokolenia; pokolenia, które właśnie zaczęło wchodzić w dorosłe życie. Toczące się wówczas, w tym jakże bogato na Filii UJ, studenckie wiece, dyskusje, formułowane na wiecach i w kuluarach postulaty, świadczyły zarówno o naiwności, jak i o demokratycznych marzeniach. Intensywnie nawiązywano kontakt z innymi ośrodkami akademickimi. Wydarzenia te nawet z perspektywy lat są zadziwiającym fenomenem. Sprowokowały "wydarzenia marcowe" także tu, w Katowicach, ówczesną "władzę" komunistyczną do objawienia swego niezwykle brutalnego i posępnego oblicza, nieznoszącego żadnej autentycznej, nawet namiastkowo małej, wolności. Reżym maskował się w popaździernikowych latach odwilży. W marcu 1968 roku na katowickie ulice wyległo ZOMO, bijąc na oślep nie tylko uczestników prowokowanych przez SB ulicznych demonstracji i zamieszek, ale i jak najbardziej przypadkowych przechodniów. Na Bankowej, na katowickim Rynku, na placu Wolności, zobaczyliśmy wtedy demonstrację siły świadomie używanej przeciwko społeczeństwu. Do katowickiej legendy ówczesnej młodzieży przeszło pobicie sędziego, który wyszedł z Sądu na Placu Wolności do kiosku po papierosy, jak i opowieść o młodym studencie fizyki, salwującym się przed pałkami ZOMO w cuchnących wodach Rawy. Czymś innym był słynny wielotysięczny wiec na Placu Dzierżyńskiego (obecnie Korfantego), z udziałem robotniczych delegacji śląskich zakładów pracy, wyrażający prawdziwie głębokie podziały i niezrozumienie społeczne (dopiero rok 1980 pozwolił na przełamanie tych świadomie budowanych podziałów). Myślę, że to właśnie wtedy, w te gorące wydarzeniami dni marcowe, formowały się, a nawet wręcz krystalizowały, postawy wobec systemu wielu, nie tylko młodych ludzi i nie tylko studentów. Była to też próba postaw kadry akademickiej. Bardzo wielu wykładowców wyszło z tej próby z honorem, uczciwie prezentując swoje przekonania i bardzo często przyznając racje lub wręcz pomagając, a nawet chroniąc zagrożonych studentów. O represjach, które potem wobec nastąpiły wobec środowisk akademickich w Polsce, nasileniu infiltracji agentami SB, nasileniu partyjnej kontroli nad pracownikami naukowo-dydaktycznymi, nie warto tu szerzej wspominać, choć gorycz doświadczeń dla wielu jest trudna do zapomnienia.

Aby jednak nie tylko o polityce mówić: lata sześćdziesiąte to lata hipisów, przemian mody i obyczajów, formowania się nowego, współczesnego stylu życia. Pokolenia wcześniejsze, które przeżyły wojnę, były obciążone świadomością jej okropności, a następnie doświadczeniami stalinowskiego terroru. Młodzież końca lat 60. niczego się nie bała, chyba dlatego, że nie doświadczyła przemocy, przeciwnie trafiła na tzw. szczególny klimat lat 1956-58 i trwający po nich niewątpliwie nieco liberalny, jak na państwo komunistyczne, styl sprawowania władzy. Nie chcąc utracić najistotniejszych wydarzeń tamtych lat, a roku 1968 w szczególności, trzeba kreśląc epokę powiedzieć też o masowym eksodusie Polaków poczuwających się przynależnymi do narodowości żydowskiej, co i w Katowicach, na skalę mniejszą niż w Warszawie, się objawiło.

Druga połowa lat sześćdziesiątych to okres toczącej się już dyskusji o konieczności zastąpienia tradycyjnego śląskiego przemysłu - górnictwa i hutnictwa, branżami nowoczesnymi, innymi - np. samochodową, co zrealizowało się w następnych latach w Tychach i Bielsku-Białej, o konieczności nadania Śląskowi innego oblicza niż tylko ośrodka produkcyjnego. Stąd chyba wreszcie zdecydowane kroki w kierunku utworzenia w Katowicach Uniwersytetu. Idea to przecież nienowa, zdecydowanie międzywojenna. Stworzono tu w Katowicach w latach sześćdziesiątych, wyjątkowe - jak na dzieje całej powojennej polskiej nauki - warunki dla nowej kadry akademickiej, co zaowocowało rzeczywiście świetnymi efektami. Oddano nie tylko budynki na cele dydaktyczne, ale i mieszkania dla kadry, a nawet dość liczne wille (tak to wtedy zwano domki mieszkalne) na Brynowie. Zaczęto tworzyć Bibliotekę Uniwersytecką, budować domy studenckie w Ligocie. Mówię tu o powstałej w 1966 roku Filii Uniwersytetu Jagiellońskiego, przekształconej potem, poprzez połączenie z katowicką WSP, w Uniwersytet. Filii, którą kierował, jako prorektor UJ, Profesor Kazimierz Popiołek.

Profesor Kazimierz Popiołek
Pierwsze przemówienie inauguracyjne
Rektora UŚ prof. Kazimierza Popiołka
Jego osoba ogniskuje wątki, które próbowałem wskazać przynajmniej w najbardziej ogólny sposób. Profesor, będąc wspaniałym Polakiem, był zarazem autentycznym cieszyńskim Ślązakiem, wielkiej klasy naukowcem, a zarazem wizjonerem - marzył mu się Uniwersytet nad Rawą, ale nie tą którą znamy i widzimy, lecz oczyszczoną, z zadrzewionymi bulwarami, po których będą spacerować studenci i profesorowie. Okazało się, że łatwiej zmienić jest ustrój państwa, niż oczyścić Rawę, czy nawet tylko uporządkować jej brzeg. Ale ta wizja, na przekór wszystkiemu, materializuje się i chyba na zawsze Uniwersytet Śląski swą główna, bo nie jedyną przecież, siedzibę będzie miał właśnie tutaj, w Centrum Katowic, po prostu nad Rawą, gdzie go Popiołek założył. Kogo innego można by tu w tej roli wymienić? Uniwersytet ma wprawdzie i drugie źródło w Wyższej Szkole Pedagogicznej kierowanej w owym czasie przez Profesora Józefa Pietera, jednak zdarzenia wiodące do Uniwersytetu mają niewątpliwie swój bezpośredni zaczyn w powstaniu w Katowicach Filii UJ.

Niewątpliwym dobrym patronem przedsięwzięcia, mówię ciągle o utworzeniu Filii UJ, był przewodniczący Wojewódzkiej Rady Narodowej, tak to się zapewne wtedy nazywało, Jerzy Ziętek. Na ile inni ówcześni dygnitarze śląscy mogą nam patronować, tego nie wiem. Nie potrafię jednak, słysząc ciągle w uszach spotęgowany przez megafony, głos Edwarda Gierka, gromiącego studentów i gloryfikującego postawy antyinteligenckie, uznać, że jego rola była większa w tej sprawie niż obojętność. Lata władzy Gierka w Warszawie nie były łatwe dla Uniwersytetu, na skutek narastającej presji ideologicznej na środowisko akademickie, choć trzeba przyznać, że to nie on już wtedy bezpośrednio na Śląsku rządził. Faktem jest, że w 1972 roku Kazimierz Popiołek został z funkcji rektora odwołany. Mogę też wnosić, opierając się chociażby na swoich własnych wspomnieniach, że jego rola po roku 1968 w kierowaniu Uczelnią była znacznie trudniejsza, zaś realny wpływ na wydarzenia sukcesywnie ograniczany. Rosła za to rola i pozycja Partii i jej emanacji w Uniwersytecie, to jest Komitetu Uczelnianego. Ośmielam się twierdzić, że Popiołek nie był człowiekiem Partii, jak to się wtedy określało. Był natomiast przyjacielem studentów, demokratą do szpiku kości, zwolennikiem prawdziwej, a nie pozorowanej nauki. Klimat tych lat, krótkich lat Filii UJ, przesycony był ambicjami intelektualnymi, demokratycznym funkcjonowaniem środowiska akademickiego (niezapomniany Klub Kubuś na parterze budynku Rektoratu przy ul. Bankowej 12, gdzie spotykali się na co dzień wykładowcy i studenci). Głos studentów w sprawach Uczelni miał istotną wagę i był uważnie słuchany. Wszyscy, którzy się zetknęli z tym klimatem Katowic, jak to też się wtedy określało, wspominają go z fascynacją do dzisiaj (profesor Stanisław Waltoś, zmarły niedawno profesor Tadeusz Zieliński).

Po 1968 roku, po powstaniu UŚ, ten szczególny klimat, na który składały się: integracja środowiska, śmiałość myśli i aktywność tzw. życia studenckiego, przejawiająca się w rajdach, balach, twórczości artystycznej, różnego rodzaju imprezach, autentycznych swymi źródłami i działalnością organizacji studenckich, na czele ze Zrzeszeniem Studentów Polskich (jakże tu różnym w swym obrazie od zideologizowanej głęboko Centrali w Warszawie, przy ul. Ordynackiej, choć i tam coś autentycznego jeszcze ciągle, tzn. do tzw. "połączenia ruchów młodzieżowych" w roku 1972, się kołatało) przygasł. Między innymi następowała nasilająca się infiltracja środowiska akademickiego przez ten specyficzny, do dzisiaj owiany tajemnicą, złowieszczy aparat SB. Swoje znaczenie w zmianach życia akademickiego, jakie następowały po utworzeniu Uniwersytetu, miał też niewątpliwie tak nazywany wówczas "dynamiczny rozwój", a więc znaczący wzrost liczby kierunków studiów, a co za tym idzie ilości studentów, jak i pracowników naukowo-dydaktycznych, administracji, obsługi, a także liczby i kubatury obiektów dydaktycznych, rozrzuconych zresztą wkrótce po różnych miastach - idea Uniwersytetu nad Rawą w latach siedemdziesiątych zamarła, choć nie umarła, bo i nad Rawą powstały dwa nowe budynki przy ul. Bankowej, Wydziałów Biologii i Nauk Społecznych. Sam Popiołek miał w zimie 1968 roku ciężki wypadek na nartach, długo chorował, był wyłączony z życia akademickiego, doznany uraz nogi pozostawił zresztą trwały ślad w jego zdrowiu. Później, po roku 1968, znacznie mniej mieliśmy z nim jako studenci kontaktów. Pojawiali się kolejno prorektorzy: dr Alicja Glińska, docent Tadeusz Zieliński, docent Jan Błaż, docent Karol Gandor.

Myślę, że nastąpił właściwy moment by przejść do opisu życia i sylwetki akademickiej Profesora Popiołka. Encyklopedia Powszechna PWN (tzw. "nowa", sześciotomowa, tom 5, Warszawa 1996, s. 249) podaje następujące informacje: Kazimierz Popiołek urodził się w 1903 roku, zmarł w 1986. Sylwetka ojca Profesora Kazimierza, Franciszka, nakreślona jest tuż obok i konieczne będzie wspomnieć za chwilę także o tej postaci. Kazimierz Popiołek był w latach 1955-1964 profesorem Uniwersytetu Wrocławskiego, od 1965 Filii UJ w Katowicach, od 1968 Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach. Padają tu w nawiasie, znamienne słowa: "organizator i pierwszy rektor". Dalej Encyklopedia podaje też: "badacz nowożytnej i najnowszej historii Śląska, główne prace: Trzecie Śląskie powstanie (1946), Śląsk w oczach okupanta (1958 ), Górnośląski przemysł górniczo-hutniczy w drugiej połowie XIX wieku (1965), Historia Śląska od pradziejów do 1945 (1972, wyd.2 uzupełnione 1984)". Ośmielam się sądzić, że sama tylko tematyka dzieł Profesora, dotykająca tak ważnych i w dacie integracji z Europą kwestii, uzasadnia uczynienie Kazimierza Popiołka patronem tych Spotkań Uniwersytetu ze swoim otoczeniem i historią.

Ojciec Profesora, Franciszek (1868-1960) był także historykiem Śląska, tyle że Cieszyńskiego, działaczem społecznym, w latach 1899-1932 nauczycielem i dyrektorem gimnazjum w Cieszynie, autorem szeregu prac historycznych (Dzieje Cieszyna od założenia miasta po nasze czasy - 1904, Historia osadnictwa w Beskidzie Śląskim - 1939, Studia z dziejów Śląska Cieszyńskiego - 1958). Suchy obraz encyklopedyczny poszerzę o garść informacji bardziej szczegółowych, uzyskanych dzięki uprzejmości Pani Izabeli Tabeńskiej-Popiołek, żony Profesora, której chciałbym tu za poświecony mi czas serdecznie podziękować.

Profesor urodził się 25 lutego. W jego formacji osobowej i młodym życiu bardzo znaczące miejsce zajął dom rodzinny i miasto rodzinne - Cieszyn, a także cieszyńska społeczność, którą można chyba określić jako patriotyczno-narodową, intelektualną i artystyczną. Najważniejszą rolę odegrał wybitny przedstawiciel tej społeczności, ojciec Profesora, Franciszek Popiołek, doktor honoris causa UJ, etnograf, historyk, przedwojenny Dyrektor Muzeum w Cieszynie, społecznik, bardzo aktywny narodowościowo. Po wojnie mieszkał w Krakowie. Kazimierz Popiołek ukończył Liceum w Cieszynie, studia odbył na UJ. Studiował z innymi słynnymi Kazimierzami: Lepszym, Wyką, Piwarskim. Wszyscy ci znamienici uczeni byli studentami jednego rocznika Wszechnicy Krakowskiej! Po studiach Kazimierz Popiołek uczył w Gimnazjum w Cieszynie, potem pracował, nadal w roli nauczyciela, w Rybniku i Katowicach. Tu zmienił pole aktywności - stał się na jakiś czas urzędnikiem - trafił do z Katowic Warszawy, do Ministerstwa Oświecenia Publicznego (ówczesny MEN). II wojnę spędził w Warszawie. Brał udział w Tajnym Nauczaniu. Był żołnierzem Powstania Warszawskiego (grupa "Kiliński") brał udział w obronie PASTY , był ranny. W Powstaniu zginęła pierwsza żona Profesora. Po wyjściu z Warszawy trafił do obozu w Pruszkowie, stał się tam przedmiotem zainteresowania gestapo. Osadzony w więzieniu na Montelupich, trafił następnie do obozu w Gross Rosen. Uratowany pomocą współwięźniów, stan jego zdrowia był bardzo zły i zagrożone było wręcz jego życie. Przydzielono go w jakiś sposób do transportu do Lutomierzyc, co okazało się skutecznym ratunkiem. W Lutomierzycach został oswobodzony. Po wojnie znalazł się w Katowicach, w Instytucie Śląskim. Po odejściu Lutmana został Dyrektorem tej placówki, następnie zlikwidowanej. Działał w Towarzystwie Wiedzy Powszechnej. Następnym etapem jego życia stał się Wrocław, gdzie został profesorem Uniwersytetu, otrzymał Katedrę.

Pomysł Uniwersytetu na Śląsku to sprawa przedwojenna, słusznie mówi Pani Popiołkowa. Ta idea związała się z Krakowem i tam ucieleśniła, być może dlatego, że właśnie tam studiowali Ślązacy (polscy Ślązacy ośmielę się dodać). Na początku lat 60. idea Uniwersytetu w Katowicach zyskała dobrych opiekunów w osobach profesora Kazimierza Lepszego oraz Jerzego Ziętka. Szczególnie ciepło mówi tu moja rozmówczyni właśnie o Ziętku - "miał zaufanie i wierzył Staremu. Skrzyknęli się, że to trzeba zrobić" - cytuję słowa mojej Rozmówczyni.

Przeszedł z Uniwersytetu Wrocławskiego na Jagielloński właśnie w celu objęcia zadań i funkcji związanej z tworzeniem Filii UJ w Katowicach: został II prorektorem UJ ds. Filii. Przyjęta koncepcja zakładała oparcie tworzącego się śląskiego ośrodka na kadrze i dorobku UJ, choć fakty wskazują, że Profesor Popiołek nie ograniczał się w swoich poszukiwaniach kadry do Krakowa, sięgnięto, co naturalne, do Wrocławia, ale przybyli także bardzo zdolni i cenieni uczeni z Poznania, a nawet z Warszawy. Można wręcz powiedzieć, że w dyscyplinach objętych profilem Filii (matematyce, fizyce, a później prawie) sięgnięto po jednych z najlepszych młodych naukowców z całej Polski. Zaczęło się "zbieranie sił" mówi Pani Popiołkowa. Ziętek zaczął budować Osiedle Profesorskie na Brynowie. Znaleziono budynek na pierwszą siedzibę, środki na kolejne inwestycje. Pojawili się studenci oraz kadra, także przenosząca się do Katowic na stałe. Znaczącym momentem była uroczysta inauguracja Filii w 1966 roku. Potem przyszedł marzec 1968. Rektor spędził ten czas w szpitalu, a następne miesiące na rekonwalescencji.

Pojawiają się w tym momencie w wspomnieniach małżonki Profesora Popiołka, nazwiska Zdzisława Grudnia, opiekuna przedsięwzięcia z ramienia KW, oraz profesora Józefa Pietera, Rektora WSP, jako wyznaczających nowy kształt śląskiej Wszechnicy. Szybko tworzony projekt połączenia Filii z WSP, błyskawicznie wręcz, bo już w czerwcu 1968, stał się rzeczywistością. Taka decyzja, przy rozlicznych jej niewątpliwie pozytywnych aspektach, zaszkodziła nie tylko stosunkom ośrodka katowickiego z UJ i jego kadrą, ale spowodowała w dalszej perspektywie także odpływ z Katowic części naukowców pozyskanych z innych ośrodków.

Nie wszyscy przecież odeszli. Przeciwnie - bardzo znacząca i wartościowa grupa w Katowicach i na Uniwersytecie Śląskim jednak pozostała, w tym sam Kazimierz Popiołek, który z Prorektora stał się Rektorem. Uczelnia w nowym kształcie stała się wkrótce pupilem śląskich władz partyjnych. Popiołek nie był już właściwym człowiekiem do kierowania nią. W 1972 roku, przed upływem kadencji, z dnia na dzień, został odwołany. Stanowisko przejął profesor Henryk Rechowicz, pozostający w bliskich kontaktach zarówno z samym Grudniem, który w Katowicach został I sekretarzem, jak i z całym ówczesnym Komitetem Wojewódzkim PZPR.

Profesor Popiołek był namiętnym narciarzem, założycielem przedwojennego Śląskiego Klubu Sportowego w Katowicach. Jego kontakty z Ziemią Cieszyńską i Cieszyniakami były zawsze żywe. Ulubionym daniem Profesora były placki ziemniaczane i to posypywane cukrem.

MAREK J. LUBELSKI
Katowice, 20 listopada 2003

Autorzy: Marek Lubelski