czyli o pisarstwie, będącym misją

Anna Kuligowska-Korzeniewska Uniwersytet Łódzki Akademia Teatralna im. A. Zelwerowicza w Warszawie

Obchodzony w bieżącym roku podwójny jubileusz: 80-lecie urodzin oraz 55-lecie pracy twórczej Józefa Szajny uświadamia, jak niezwykle ważne miejsce w sztuce i teatrze XX wieku zajmuje ten niezwykły Artysta.

Fenomen Szajny - w moim osobistym przekonaniu - polega na tym, że ten awangardowy twórca, bulwersujący przez długi czas współpracowników i widzów, wyznaje zarazem staroświecką postawę. Któryż bowiem z artystów minionego wieku tak konsekwentnie żąda od sztuki odpowiedzialności czy raczej współodpowiedzialności za świat? Zwłaszcza zaś za świat zbrodni, wojen, barbarzyństwa, koncentracyjnych obozów, prześladowań religijnych i nacjonalistycznych fobii? Ja tworzyłem w hołdzie pomordowanym - wyznał Szajna ("Rzeczpospolita" 2002 nr 60) - Bo jedni nie mogą wojny zapomnieć, a drudzy nie chcą jej pamiętać. Niedawno, w 1995 roku zrobiłem wystawę w oświęcimskim muzeum. W baraku, w którym pracowałem, obok bloku śmierci, gdzie trzymano mnie w izolacji, jako szczególnie niebezpiecznego więźnia. Zastanawiałem się, co ludzi powinno w tym miejscu zatrzymywać? Moim zdaniem, świadomość, że każdy z nas, nieoczekiwanie, może zmierzyć się z ostatecznością. Zawsze może zdarzyć się dzień podobny do 11 września ubiegłego roku. Życie nie polega na tym, żeby być sytym i uśmiechniętym; nie jest rozrywką. Właściwie najpiękniejszą przygodą w życiu jest... sam dramat życia. Jesteśmy na to skazani, ból i cierpienie są częścią egzystencji. Uwalnianie się od bólu, przewalczenie zła, łączy się z nadzieją na lepszy świat.

Wiadomo także, jakie będzie najnowsze dzieło Szajny. Według jego projektu w Oświęcimiu powstanie - z udziałem zwiedzających - Kopiec Pamięci Ofiar i Pojednania Ludzi na Świecie. Tak oto na twórczości Józefa Szajny odbija się jego biografia - biografia 18-letniego więźnia Oświęcimia i Buchenwaldu, uciekiniera z Marszu Śmierci, który "przeżył samego siebie".

Niezwykłość dzieła Józefa Szajny bierze się stąd, że swoim przeżyciom wojennym - i to dopiero w ćwierć wieku po uwolnieniu z obozu - nadał formę awangardowej sztuki: informelu, deballage'u, environmentu, instalacji plastycznej. Momentem przełomowym w karierze Szajny stały się jego Reminiscencje zaprezentowane w roku 1970 w Wenecji na XXV Międzynarodowym Biennale Sztuki. Tę przestrzenną kompozycję, poświęconą rozstrzelanym w roku 1942 krakowskim artystom, wypełniły rozrzucone drewniaki, drabiny butów, fotografie i wykazy więźniów. Ten przerażający teatr śmierci ożył w Replice - przedstawiał świat po Zagładzie czyli śmietnik ludzkiej cywilizacji. Wygrzebywały się z niego kalekie postaci z zaskorupiałymi ranami, z ogolonymi głowami, bose, przykryte dziurawymi workami lub obszarpanymi płaszczami wojskowymi. To do nich strzela Dyktator, poruszający się jak automat, w czarnym błyszczącym uniformie i wysokich butach.

Replika przywodziła na myśl wcześniejszą realizację (wspólnie z Jerzym Grotowskim) Akropolis Wyspiańskiego w Teatrze 13 Rzędów w Opolu (1962). Antyczni i biblijni bohaterowie tego dramatu przemieniali się tutaj w obozowych "muzułmanów", zaś w finale spektaklu w ekstatycznym korowodzie nieśli kukłę-trupa i znikali w otworze krateru-krematorium, zamykając z hukiem żelazną klapę.

Replika kończyła się jednak inaczej niż Akropolis. W ten pooświęcimski koszmar wchodził sam Szajna, ubrany prywatnie, i nakręcał kolorowego bączka. Dźwięk tej dziecinnej zabawki wprowadzał ton nadziei.

Trudno zliczyć kraje i miasta, w których w ciągu kilkunastu lat (od roku 1971) pokazywana była Replika. Wszędzie traktowano ją jako ostrzeżenie przed wojną i totalitaryzmem, ale także jako prowokację artystyczną i śmiały eksperyment teatralno-plastyczny. Jan napisał jeden z recenzentów meksykańskich: Przedstawienie do tego stopnia wstrząsa widzem, że wszystko inne schodzi na plan dalszy. Z punktu widzenia teatru tradycyjnego nie dzieje się nic, co można by nazwać teatrem. Jest to coś nowego, całkiem oryginalnego.

Oryginalność teatru Szajny wyrastała przede

Foto: Paweł Dyllus
Foto: Paweł Dyllus
wszystkim z przekroczenia tradycyjnych zadań scenografa. W roku 1962 na łamach "Życia Literackiego" ogłosił artykuł pod znamiennym tytułem O nowej funkcji scenografii, który był manifestem "teatru plastyka": Scenograf organizuje odrębny świat sceny, wypowiada go własnymi znakami i działaniami plastycznymi, nie imitującymi życia dosłownie, nie zawsze zawężony miejscem i czasem określonego faktu, ale uniwersalistyczny, pojęciowo wyrażony. W owej dobie na przełomie lat 50. i 60-tych, nowohuckim inscenizacjom Jerzego Krasowskiego i Krystyny Skuszanki nadawał nowatorski kształt, używając wielkich abstrakcyjnych form, wiszących i stojących kukieł, drabin (jak w Dziadach), przebijających teatralne niebo, siatek ogarniających całą scenę. Dla Szajny scenografia nigdy nie była dekoracją upiększającą widowisko teatralne. Jak sam wielokrotnie powtarzał, wszedł do teatru, aby rozbić zastałe formy, aby odrzucić realizm i iluzjonizm.

Wedle Szajny, teatr musi być widzialny i musi być agresywny, odwołując się do sztuki symbolicznej, do znaków przedmiotów, zrozumiałych w każdej kulturze. Tak oto Szajna stał się najbardziej wyrazistym przedstawicielem tendencji, którą określa się mianem "teatru plastycznego", "narracji plastycznej", "teatru integralnego", "teatru totalnego" itp.

Najdojrzalej i najoryginalniej ten kierunek poszukiwań doszedł do głosu w latach 70-tych, kiedy Szajna objął dyrekcję Teatru Klasycznego w Warszawie, przekształcając go w Centrum Sztuki Studio im. Stanisława Ignacego Witkiewicza. To tutaj Szajna jako dramaturg, scenograf i reżyser fascynował, ale i drażnił swą niepohamowaną fantazją, deformacją kształtów i obrazów, antyestetyzmem, piętrzeniem efektów, zmiennością form, rozbijaniem warstwy słownej dramatów. Żywy człowiek-aktor był tylko częścią tych ruchomych obrazów. Pozbawiony rysów indywidualnych, zniekształcony przez drewniane protezy, monstrualne garby czy piersi z gutaperki, został zredukowany do znaku plastycznego. A ponieważ dla tych eksperymentów Szajna wykorzystywał arcydzieła literackie, które poddawał uaktualnieniu i dekonstrukcji, nic więc dziwnego, że takie spektakle jak Faust (1971), Witkacy (1972), Dante (1974), Cervantes (1976), Majakowski (1978) wzbudzały namiętne dyskusje wśród publiczności i krytyki.

Właśnie ten spór o Szajnę umieścił artystę w głównym nurcie dwudziestowiecznej sztuki. Ów dynamiczny, pełen ekspresji teatr, łączący literaturę z obrazem, był wyrazem wrażliwości współczesnego człowieka.

Szajna najlepiej realizował się w sprzecznościach, kiedy romantyczną podniosłość mieszał z brutalnością i erotyką. W tym upatrywał główne zadanie dzisiejszej sztuki. Jej sensem jest wieczna prowokacja.

Na koniec trzeba przypomnieć, że złożywszy przed 20 laty dyrekcję Teatru Studio Józef Szajna nie zaprzestał aktywnej działalności. Wystawia swoje stare i nowe obrazy, urządza instalacje plastyczne, reżyseruje w kraju i za granicą, a przede wszystkim przemawia jako wielka postać światowego teatru, jako wielki moralista, który żąda od współczesnej sztuki, aby służyła nie tylko rozrywce, lecz aby zaspakajała ciekawość świata, aby wyzwalała wyobraźnię.

W pełni popieram wniosek Wysokiego Senatu Uniwersytetu Śląskiego o nadanie prof. Józefowi Szajnie tytułu Doktora Honoris Causa tej Uczelni. Czuję się zaszczycona, że moja skromna opinia przyczyni się do uhonorowania tak Wielkiego Artysty.