Z życia studentki filologii polskiej

Issa, piewca istnień najmniejszych

Issa (1763 - 1826) był ostatnim wybitnym twórcą haiku, w sposób naturalny piszącym w atmosferze głęboko przenikniętej buddyzmem zen, bowiem Japonia jego czasu wciąż jeszcze tkwiła w znacznym oddaleniu duchowym od Zachodu, a to bez wątpienia wielce sprzyjało rozwojowi tradycyjnej sztuki poetyckiej. Po ludzku był człowiekiem dosyć nieszczęśliwym. Wcześnie osierocony, do pięćdziesiątki pozbawiony własnego dachu nad głową, do tego wdowiec, który boleśnie przeżył śmierć wielu swoich dzieci. Co charakterystyczne dla Issy i zarazem rzadkie wśród innych wybitnych poetów haiku to to, że ani nie stworzył własnej szkoły, ani też nie wykształcił żadnego słynnego ucznia. A jednak los pobłogosławił go darem takiej głębi postrzegania drobiazgów, jaka nie była dana nawet temu największemu, czyli samemu Matsuo Basho. Prawdopodobnie dzięki niej tak bardzo ukochał przyrodę i z taką miłością, poświadczoną dosłownie setkami wierszy, przyglądał się - czasem z delikatnym, a niekiedy z czułym rozbawieniem - nawet najmniejszej pod słońcem istocie. Jest więc autorem 54 haiku o ślimaku, 15 o ropuchach, prawie 200 o żabach, około 230 o robaczku świętojańskim, czyli o świetliku, ponad 150 o komarach, 90 o muchach, ponad 100 o pchłach, prawie 90 o cykadach, a także około 70 o rozmaitych innych, drobnych owadach. W sumie jego spuścizna obejmuje około tysiąca wierszy, których bohaterami są te wszystkie maleństwa. Zapewne było w nim coś franciszkańskiego, mianowicie umiejętność dostrzegania Boga w najbardziej nawet niepozornej istocie. Ale jak zauważył pewien angielski krytyk, niewątpliwie łatwiej dostrzec Boga w komarze, aniżeli na odwrót, Issa zaś posiadał tę wyjątkową zdolność, że równie łatwo dostrzegał komara w Bogu.

Pierwsze z prezentowanych w niniejszym szkicu haiku jest wizytówką poety. Mimo, iż znaczną część życia spędził w Edo (stara nazwa Tokio), był biedny, a ponadto - jak na prawdziwego artystę przystało - nie przywiązywał większej wagi do tego, jak się nosił, nie dbał o elegancję. Zachował się nawet przekaz mówiący o tym, iż przezywano go "szarym szpakiem".



       Mukudori to hito ni yobaruru samusa kana

       Wołają na mnie
      "Wiejski prostak";
      Ależ ziąb!

Kolejny wiersz jest zwyczajnie pewną obserwacją i niczym więcej, czyli tym, czego oczekujemy od haiku najbardziej.

       Hoda no hi ya itotori-mado no kageboshi

       Pali się chrust;
      W papierowym oknie
      Cień prządki.

W kolejnym haiku poeta dokonuje czegoś w rodzaju personifikacji owada, przypisując mu swoje własne doznanie estetyczne. Raptem okazuje się, iż czerwona ważka - całkiem podobnie, jak Issa i jak każdy z nas - też lubi wieczór, być może dzięki nutce melancholii, wywołanej tą porą kończącego się dnia.

       Akatombo kare mo yube ga suki ja yara

       Czerwona ważka
      Na swój sposób
      Też lubi wieczór.

Okazuje się, że nie tylko ważkę można personifikować, ale gołębie również. Przynajmniej tak uczynił poeta w przytoczonym poniżej wierszu. Oto ptaki, monotonnie odmawiające litanię (w oryginale - buddyjskie suplikacje). Przyroda ma bowiem nieskończenie wiele mieszkań i jest w niej dosyć miejsca dla wszystko, nawet na celebrowanie prawdziwych nabożeństw bez udziału człowieka.

       Tsuyu horori-horori to hato no nebutsu kana

       Miękko opada rosa,
      Kiedy gołębie mruczą
      Swoją litanię.

Czasami można nawet sądzić, iż świat przyrody więcej ma w sobie ciepła i człowieczeństwa, aniżeli świat ludzi. Oto haiku, które nam o tym spokojnie opowiada.

       Hana saku ya yoku no ukiyo no katasumi ni

       W kąciku tego świata, co przemija,
      Gdzie egoizm i chciwość,
      Tam kwitnie wiśnia.

Kolejne haiku także zaświadcza, jak bardzo Issa był wyczulony na kwestie dobra i zła. Wprawdzie doskonale wiedział o tym, że piekielne kotły nie milkną ani na chwilę, to jednak starał się nam przypomnieć, iż bezinteresowne piękno - w tym przypadku uroda i aromat kwitnącej śliwy - może stać się kategorią etyczną i stawić odpór złu.

       Ume saku ya jigoku no kama mo kyujitsu to

       Kiedy zakwitają śliwy,
      Piekielne kotły
      Mają dzień wytchnienia.

Ale oto rosa już obeschła, spokój i piękno pierwszych godzin poranka nagle gdzieś zniknęło, a świat znów zaczął funkcjonować według odwiecznych reguł. Powróciły zawiść, okrucieństwo, głupota, a gazety wciąż donoszą o korupcji i wojnach.

       Tsuyu chiru ya jigoku no tane wo kyo mo maku

       Rosa już wyschła;
      Oto kolejny dzień siewu
      Piekielnych ziaren.

Etyczny zmysł Issy odzwierciedla się także i w następnym haiku, mówiącym o bliskim współistnieniu w naszym świecie sacrum i profanum. Oto posąg leżącego Buddhy, pogrążonego w nirwanie. Zgodnie ze starożytną rachubą czasu Buddha osiągnął ów najwyższy stan piętnastego dnia Drugiego Miesiąca i od zawsze w rocznicę tego wydarzenia w świątyniach są odprawiane okolicznościowe nabożeństwa. Wierni modlą się i składają pieniężne datki, a tymczasem na zewnątrz rozszalała się wiosną, rozkwitają wiśnie, śliwy, chryzantemy…

       Mihotoke ya nete owashite mo hana to zeni

       Czcigodny Buddha
      Leży pogrążony w nirwanie,
      A tu tymczasem pieniądze i kwiaty!

A teraz dla odmiany seria wierszy o owadach. Zacznijmy o robaczków świętojańskich, najwyraźniej najbardziej ulubionych przez poetę. W końcu to im właśnie poświęcił najwięcej swoich utworów.

       Waga yado ya nezumi to naka no yoi hotaru

       W naszym domu
      Myszy przyjaźnią się
      Ze świetlikami.

Oto zapis rzadkiej w zwierzęcym świecie chwili, kiedy na mgnienie oka ustaje walka o byt. I znowu serdeczny wiersz o świetlikach. Issa rozmawia z nimi, niczym z istotami rozumnymi i równymi sobie, i nie ma w tym ani cienia pozy, ani śladu afektacji.

       De yo hotaru jo wo orosu zo de yo hotaru

       Zabierajcie się stąd, świetliki,
      Bo zamykam!
      No, zabierajcie się stąd.

Świetliki to po prostu bracia mniejsi poety, istnieje między nimi a nim bezpośredni, nawet fizyczny kontakt.

       Waga sode wo kusa to omou ka hau hotaru

       Mój rękaw;
      Może myślisz, że to trawa,
      Pełzający świetliku?

Ze świetlikami można też leciutko pożartować.

       Hatsu-botaru… naze kiki-kaesu ore da zo yo

       Pierwszy świetlik!
      A czemuż to odwracasz się ode mnie?
      To przecież ja, głuptasie!

W następnym haiku widzimy inne owady, ale już nie tak piękne i tajemnicze, jak świetliki. Właściwie to powinniśmy nawet powiedzieć robactwo, które najzwyczajniej uprzykrza nam życie. Jednak i z nimi stosunki poety układają się przyjaźnie i jakby po partnersku. Czyżby świadomość, że wszelkie istnienie jest zdolne ulżyć człowiekowi w jego samotności? A może to, że pełnia życia to nie samo tylko doświadczanie przyjemności?

       So-an wa nomi ka ni karite netari keri

       Własną chatę odnająłem
      Od pcheł i komarów,
      I zasnąłem.

Tak, świat składa się z rzeczy i doznań miłych i niemiłych, i dopiero ich suma tworzy prawdziwą pełnię. Tam, gdzie nie ma much, nie ma też buddyzmu, ani - sami to już głośno dopowiedzmy - żadnej w ogóle religii, po prostu nie ma człowieczeństwa. A ta suma to zwyczajnie trud egzystencji.

       Hito areba hae ari hotoke ari ni keri

       Tam, gdzie są muchy,
      Tam są też ludzie,
      Tam miejsce Buddhów.

Ale trud egzystencji nie jest żadną szczególną miarą człowieczeństwa, dzielimy go bowiem, jak przypomina poeta, z wszelkim stworzeniem.

       Yo no naka ya cho no kurashi mo isogashiki

       Na tym naszym świecie
      Nawet motyl się krząta,
      Zarabiając na życie.

Wreszcie ślimaki. Im także poświęcił poeta sporo uwagi w swoich wierszach, najczęściej serdecznie się z nimi drocząc.

       Katatsumuri mi yo mi yo ono ga kage-boshi

       Spójrz, ślimaku,
      No patrzże, popatrz
      Na swój cień!

W tym haiku poeta zwraca uwagę na groteskowy kształt cienia ślimaka, może na przesadnie wyolbrzymiony kształt skorupki, sprawiającej wrażenie przygniatającego go ciężaru, czy nawet garbu. I jeszcze jeden zabawny wiersz o ślimaku. Albo raczej o podobieństwie wśród rozmaitych istot żywych, łatwo dostrzegalnym mimo podziału na gatunki.

       Ippashi no tsura-damashii ya katatsumuri

       Ten ślimak
      Wygląda dzielnie
      Jak wszyscy!

Kolejny wiersz to obserwacja bez specjalnych podtekstów, ale za to jakże piękna i jak dobrze nam znana, kossakowska niemalże. Oto na zamglonej łące pasą się konie. Do ziemi skłaniają długie szyje, prawie stykając się przy tym głowami i rzeczywiście wyglądają tak, jakby szeptały sobie coś do ucha.

       Kasumu hi no uwasa suru yara nobe no uma

       Mglisty dzień;
      Konie na ugorze
      Rozmawiają ze sobą i …

Nie tylko zwierzętom przyglądał się Issa z tak wielką uwagą i wrażliwością, ale roślinom także. Wyczuwał, że rośliny są zdolne przeżywać nastroje i odczuwać emocje, czymże więc wobec tego mogłyby się tak naprawdę od nas różnić?

       Mugi no ho mo asa-kigen zo yo haru gasumi

       W ten poranek wiosennej mgły
      Nawet kłosy jęczmienia
      Wstały prawą nogą z łóżka.

Wreszcie człowiek. Czy wystarczająco pamiętał o nim ten ekscentryczny samotnik? Oto wiersz, w którym z dumą przedstawia nam swoją żonę Kiku. Widzimy więc przed sobą odpowiednią towarzyszkę życia dla takiego, jak on artysty, na swój sposób nie dbającego o tu i teraz, ale za to bez reszty pochłoniętego kwestiami etyki i egzystencji w ogóle.

       Waga kiku ya nari ni mo furi ni mo kamawazu ni

       Moja Kiku
      Za grosz nie dba
      O własny wygląd.

Problemy ludzkiej egzystencji… Istną kopalnią wiedzy o takich problemach jest w kulturze każdego narodu tradycja ludowa, przekaz ustny niezliczonych pokoleń. Częścią japońskiej tradycji ludowej były pieśni śpiewane podczas sadzenia ryżu, którym poeta najwidoczniej przysłuchiwał się z uwagą.

       Taue-uta donna urami mo tsukinu beshi

       Pieśń przy sadzeniu ryżu;
      Opowiada o wszystkim,
      O każdym bólu.

Jako twórca haiku i wyznawca zen Issa w charakterze pątnika przemierzył mnóstwo dróg swojej ojczyzny i spotkał przy tym wielu ludzi, którzy odcisnęli ślad na jego poezji.

       Yukusaki mo tada akikaze zo kojunrei

       Dokąd zmierzasz,
      Mały pielgrzymie?
      Tam, gdzie wieją jesienne wichry.

Oto młodziutki pielgrzym, wędrujący drogą pośród jesiennych pól. Nie wiemy, do której świątyni zmierza, ale każda taka wędrówka jest w istocie pielgrzymowaniem przez życie, a na końcu tej drogi nieuchronnie dmą chłodne, jesienne wichry, czeka cierpienie, choroba i śmierć.

Wreszcie jeden spośród jego licznych utworów, poświęconych dzieciom. Oto widzimy nieznajomego malucha, jak we śnie tuli się mocno do jakiegoś melona, czy arbuza, strzegąc go przed innymi łakomczuszkami. Melon jest słodki, a odruch dziecka ponadczasowy. Czy nie znamy sami takich dzieci, co chowają cukierki przed braciszkiem, albo siostrzyczką? I czy my też nie byliśmy kiedyś takimi dziećmi?

       Hatsu-uri wo hittoramaete neta ko kana

       Dziecko we śnie
      Mocno obejmuje
      Pierwszy melon.

Kolejne haiku aż do złudzenia przypomina wierszowane bajki moralizatorskie kultury zachodniej. Porównania z Ezopem, czy z Krasickim same nasuwają się z nieodpartą mocą. Ale to tylko pułapka pozornego podobieństwa, gdyż ani w tradycji zen, ani u Issy nie ma cienia abstrakcyjnego humanitaryzmu, pustego mentorstwa, czy wreszcie wiary w świętość ludzkiej, czy zwierzęcej egzystencji. Issa prezentuje migawkę, obiektywny ból o suchych oczach, a nie figurą stylistyczną z sentymentalno-etycznym podtekstem.

       Kago no tori cho wo urayamu metsuki kana

       Ptaszek w klatce
      Zazdrośnie patrzy
      Na motyla.

Wreszcie dwa haiku z ostatniego okresu życia Issy (1822-1826). Pierwsze z nich opowiada o wizycie na grobach. Stary człowiek idzie tam razem ze swym starym psem, który już zdążył odwiedzić to miejsce wielokrotnie i dlatego sam teraz prowadzi, zna drogę. Pies i człowiek idą razem odwiedzać groby, punkt końcowy każdego istnienia, miejsce, które i na nich już niebawem będzie czekało. Ludzie i psy, jaka właściwie między nimi różnica?

       Furu-inu ya saki ni tatsu nari haka-mairi

       Odwiedzanie grobów;
      Stary pies
      Prowadzi przodem.

Na koniec haiku na własne odejście. Z jednej strony świadectwo samotności poety aż po grób, ale z drugiej wyraz jego pogody ducha oraz niezmiennego umiłowania istot najmniejszych. Po świerszczu jako strażniku grobu można oczekiwać, że będzie pięknie grał i uprzyjemniał swymi melodiami całą wieczność.

       Ware shinaba hakamori ni nare to kirigirisu

       Kiedy umrę,
      Strzeż mego grobu,
      Świerszczu!

1 R.H. Blyth, A History of Haiku in Two Volumes, Volume One, The Hokuseido Press, Tokyo, 1980