Haiku ze szkoły Matsuo Basho

Żaden wybitny poeta haiku nie miał aż tylu uczniów, co Matsuo Basho. Niektórzy nie mieli nawet ani jednego. Ale też nigdy żadnemu innemu twórcy nie udało się prześcignąć Matsuo Basho w doskonałości układanych haiku. Te miniaturowe, siedemnastozgłoskowe krople zastygłego czasu, dowody chwilowego zapomnienia o własnym "ja" i chwilowej jedności z wszelkim stworzeniem, jednako niewzruszone względem piękna, jak i względem szpetoty, stanowią przede wszystkim emanację głębokiej duchowości buddyjskiej autora, dając świadectwo jego ciągłemu dążeniu do prawdziwego oświecenia. Są skondensowanym zapisem prób duchowych, trwałym śladem prowadzonych medytacji, wobec czego powstały kanon haiku autorstwa Matsuo Basho możnaby uznać za swoisty dziennik duchowy piszącego.

Jest rzeczą pewną, iż żaden z jego licznych uczniów nigdy nie wstąpił na tę najwyższą "ścieżką haiku", na której obowiązuje intelektualna pokora oraz bezwzględna zgodność myślenia, odczuwania i czynu. W większości byli to bowiem ludzie światowi, często wykonujący zawody praktyczne, niektórzy z nich ambitni i trochę próżni, chcący afirmować swoje wybujałe ego poprzez komponowanie utworów literackich. Mimo to wielu spośród nich trwale zapisało się na kartach historii haiku jednym chociażby, czy też kilkoma utworami, które uważa się za interesujące, a niekiedy nawet za wybitne. Spośród tej gromady za najzdolniejszych uchodzą trzej, mianowicie Kikaku, Ransetsu i Kyorai, chociaż pamięta się o wielu. W niniejszym rozdziale przedstawimy dziewiątkę najbardziej znaczących uczniów Matsuo Basho i przytoczymy nieco haiku, jakie napisali.

Kikaku (1661 - 1707) był najulubieńszym uczniem Matsuo Basho, choć z usposobienia najbardziej doń niepodobnym. U wybitnych nauczycieli swego czasu pobierał liczne nauki w zakresie doktryny konfucjańskiej, medycyny, chińskiej poezji oraz malarstwa. Nadmiar zdolności sprawiał, że Kikaku często starał się epatować słuchających swoimi wierszami, popadając przy tym w wyczuwalną sztuczność. Pozostawił jednak dość sporo takich haiku, które uważa się za wybitne i dwa z nich przedstawiamy poniżej.

       Sumu tsuki ya hi ge wo tatetaru kirigirisu

       Jaśnieje księżyc;
      Konik polny
      Stroszy swoje wąsiki.

Oto typowy obrazek, uchwycony pewnej nocy letniej, kiedy na niebie jaśniał księżyc, a na ziemi aż roiło się od owadów. Jeden z nich, konik polny, przysiadł w polu widzenia poety i ze spokojem poruszał wąsikami, co patrzącemu wydało się czynnością pełną gracji. A oto kolejny wiersz, również ukazujący raczej nietypowy moment, wyjęty z całkiem powszedniej skądinąd rzeczywistości.

       Kari no hara miokuru sora ya fune no ue

       Brzuchy dzikich gęsi
      Wzrokiem odprowadzane po niebie
      Ponad łodzią.

Podbrzusza całego stada lecących gęsi, przesuwające się ponad głową poety. Sytuacja rzeczywiście dość szczególna, rzadko bowiem przychodzi je oglądać z takiej akurat perspektywy. Znacznie częściej widzimy, jak przebierając nogami pływają, od czasu do czasu wyginając długie szyje i zanurzając je w wodzie, w poszukiwaniu pokarmu.

Ransetsu (1654 - 1707) pochodził z rodziny chłopskiej i wpierw u wielu feudałów służył jako najemny samuraj, a dopiero później rozpoczął studia z zakresu buddyzmu zen i malarstwa, a pod kierunkiem Basho także studia z poetyki. Był tym, który najwierniej przestrzegał wskazówek swojego znakomitego mistrza, a typową cechą jego poezji była szczególna delikatność i miękkość. Poniższy wiersz dobrze oddaje ten właśnie wyrazisty rys jego twórczości.

       Kao ni tsuku meshitsubu hae ni atae keri

       Ziarnko ryżu
      Przyklejone do mojej twarzy
      Oddałem muchom.

A oto inny, pełen pogodnej łagodności obrazek. Trzeba przyznać, że jest w nim jednak coś, co intryguje, a nawet niepokoi. Przychodzi nam do głowy mimowolne pytanie, czy to haiku w ogóle ma sens.

       Mi hitotsu wo moteatsukaeru suika kana

       Potrafi
      adbać o siebie;
      Melon.

Cóż bowiem może oznaczać ten potrafiący o siebie zadbać melon? Otóż w tym wierszu ukrywa się drobniutkie ziarenko zen, buddyjska wiara, że wszelka istota jest w stanie sama zadbać o siebie i jedynie homo sapiens bywa czasami kłopotliwym wyjątkiem.

Wreszcie haiku pełne cichej pokory. Pochwała gąsienicy, której istnieniu nie towarzyszy żaden dźwięk.

       Nanimo oto nashi ine uchikute kemushi kana

       Gąsienica;
      Bezdźwięcznie
      Zjada źdźbło ryżu.

Ten wiersz jest na swój sposób trochę przekorny, gdyż powstał w opozycji do estetycznych upodobań Basho i jego uczniów, zachwyconych wszelkimi odgłosami owadów i natury w ogóle, sławiących w swoich wierszach świerszcze, cykady, a nawet korniki.

Kyorai (1651 - 1704), podobnie jak Kikaku, był szczególnym ulubieńcem Matsuo Basho. Przyczyna była zresztą całkiem podobna, gdyż bardzo różnił się usposobieniem od swego mistrza. Pochodził z rodziny uczonego konfucjanisty i lubował się w wyszukanych sztukach walki, a zwłaszcza w łucznictwie. Jednocześnie odznaczał się ogromną wrażliwością, co sprawiało, że był także znakomitym twórcą haiku. Tkwiła więc w nim bujna natura złożona z kontrastów, co zresztą dostrzegali już jego współcześni i co podkreśla się także we współczesnych opracowaniach historycznoliterackich.

A oto haiku, napisane przez tego wrażliwego światowca. Podczas zimowej przechadzki, wśród ogołoconych z liści drzew majaczy sylweta dworku, wystawionego na sprzedaż. Jest w tym spostrzeżeniu coś, co tkwi głęboko w każdym z nas, pewna doza podglądactwa, na codzień zamaskowanego ogładą, chęć wspięcia się na wysoki i szczelny parkan celem sprawdzenia, co też przed nami po przeciwnej stronie ukryto, a przynajmniej chęć wydłubania w desce dziury. Czyż sami nie znamy takich parkanów z anonimowo wydłubanym "judaszem"? Ale jeśli zastanowimy się trochę głębiej, to dostrzeżemy w tym haiku "drugie dno". Usłyszymy w nim ukryty lęk przed opustoszałą, ludzką siedzibą, dostrzeżemy kawałek krajobrazu po bitwie, wyczujemy przestrogę memento mori.

       Fuyugare no konoma nozokan uri-yashiki

       Zimowa pustka;
      Poprzez drzewa zerknijmy
      Na ten dworek na sprzedaż.

A oto kolejny wiersz, migawka z mroźnej, zimowej nocy. Niby zwykły obrazek, dobrze znajomy każdemu z nas. Jest w nim jednak coś więcej, aniżeli tylko spokojna konstatacja, jest w nim też przemyślnie ukryta pochwała księżycowego piękna, pochwała srebrnego, wygiętego rogalika, przekornie wyrażona poprzez niechęć do podnoszenia głowy i wyciągania szyi, do grożącego przemarznięciem rozglądania się za nim.

       Ariake ni furimuki-gataki samusa kana

       Ależ ziąb!
      Że aż trudno wypatrywać
      Sierpu księżyca.

I wreszcie jedno z najpiękniejszych haiku, jakie kiedykolwiek napisano. Zgodnie z założeniami swego gatunku, wiersz tego rodzaju nie powinien być podszyty żadną silną emocją, a tu tymczasem wzmianka o pogrzebie. I ta druga, przeciwstawna, dotycząca kontemplowania tarczy księżyca. Taka kontemplacja to ćwiczenie duchowe, mające człowieka wyciszyć i dopomóc mu we wtopieniu się w otaczający kosmos. Kyorai z wirtuozerią połączył w jedno te dwa przeciwstawne bieguny człowieczej egzystencji, ból płynący z utraty kogoś bliskiego wraz z chęcią zakosztowania wieczności, wyrwania się z zaklętego kręgu powrotów i odejść.

       Kakaru yo no tsuki mo mi ni keri nobe-okuri

       Wracając z pogrzebu,
      W taką noc
      Wpatrywałem się w księżyc.

Joso (1662-1704) nie należy wprawdzie do trójki najznakomitszych uczniów Matsuo Basho, znalazł jednak trwałe miejsce w historii haiku, a jego przepojone duchowością zen wiersze zdradzają, w której szkole pobierał swoje poetyckie nauki.

Oto jeden z jego bardziej znanych haiku zimowych, scenka jakgdyby wyjęta ze stronic Trylogii, chociaż równie dobrze mogłaby wydarzyć się także i dziś, na przykład gdzieś pomiędzy Ustrzykami, a Soliną.

       Okami no koe sorou nari yuki no kure

       Wilki ujadają
      Chórem;
      Śnieżny wieczór.

W drugim z prezentowanych tu wierszy znajdujemy małego ulubieńca poetów ze szkoły Basho, hałaśliwego świerszcza, ale wyczuwamy też coś w rodzaju dramatycznego napięcia, a może nawet prawdziwy niepokój. Bo oto wędrowiec szykuje się do opuszczenia gospody, a tu znienacka pod jego stolikiem odzywa się świerszcz. Nie bardzo wiadomo, czy to nie aby jakiś złowróżbny znak i dlatego decyzja o udaniu się w drogę na moment ulega zawieszeniu.

       Kirigirisu naku ya detachi no zen no shita

       Świerszcz gra
      Pod stołem
      Zbierającego się do drogi.

Sampu (1647 - 1732) był z zawodu handlarzem ryb, nie posiadającym zbyt wielkiej ogłady literackiej, ani też szczególnych predyspozycji intelektualnych do działalności twórczej. Był jednak bardzo oddany Basho i starał się możliwie jak najwierniej wcielać w praktykę wszelkie wskazówki i zalecenia mistrza. Nie zostawił po sobie wielkiej poezji, a trwałe miejsce, jakie uzyskał w historii haiku zawdzięcza temu, iż jest w jego wierszach coś, co z reguły bywa pomijane w tak zwanej twórczości wysokiej.

Oto jedna romantyczna migawka, coś, co wydaje się nieźle korespondować chociażby z sielską nutą w poezji Roberta Burnsa.

       Kawa-zoi no hatake wo ariku tsukiyo kana

       Spacer polami
      Nad rzeką;
      Noc rozświetlona księżycem.

I drugi wiersz, zgodna z kanonem gatunku, bezpretensjonalna rejestracja ulotnej chwili.

       Kogarashi ni naniyara ichi-wa samuge nari

       Bezimienny ptak
      Wygląda na zmarzniętego
      W chłodnym podmuchu.

Rozważając głębiej treść tego haiku dostrzegamy pewien związek między bezimiennością ptaka a tym, iż wygląda on na zmarzniętego. Jakgdyby bezimienność była swoistą odmianą nagości. Asocjacja filozoficznie atrakcyjna i z pewnością świadoma ze strony poety, poza tym ona właśnie zdaje się być dominantą, a więc podtekst znacznie ważniejszy, aniżeli forma dosłowna.

Kyoroku (1656 - 1715) był samurajem i pochodził z okręgu Omi. Sztukę haiku zaczął zgłębiać pod kierunkiem Matsuo Basho w ostatnich kilku latach życia wielkiego mistrza. Powiada się, że sam udzielał mu w zamian lekcji malarstwa. Zostawił po sobie niewielką liczbę utworów, ale w przeważającej mierze dobrych.

Oto letnia scenka rodzajowa, która mogłaby rozegrać się praktycznie wszędzie. A jeśli już ze względu na wzmiankę o bawełnie nie wszędzie, to chyba prawie wszędzie, jeżeli tylko bawełnę zamienimy na przykład na len. Szczególnym wdziękiem przytoczonego haiku jest konstrukcja obrazu przepołowionego niewidzialną płaszczyzną symetrii, która niejako pełni rolę tafli lustrzanej. W niej odbija się słoneczne niebo, gdzieniegdzie tylko przesłonięte kłębowiskiem chmur. Odbity w lustrze obraz to suszący się kawałek bawełny, rozłożony na trawie, dosadna powszedniość, subtelnie przyprawiona pierwiastkiem nierzeczywistym, mistycznym prawie.

       Teritsukeru sarashi no ue no kumo no mine

       Nad kawałkiem białej bawełny
      Rozłożonej w słońcu
      Kłębią się chmury.

Kolejne haiku nawiązuje do popularnego w Japonii i rzekomo ironizującego, starego powiedzonka o kobiecie w ostatnim miesiącu ciąży, która do samego rozwiązania pracuje w polu. Powiedzonko to nieźle odzwierciedla stosunek Starej Japonii do kobiet w ogóle, a do rodzenia dzieci w szczególności. Gdyby prawdziwy sens tego wiersza zawierał się jedynie w nadaniu bardziej poetyckiej formy temu odwiecznemu, japońskiemu żartowi i nie przekraczał sfery obyczaju, wówczas sam wiersz bardziej kwalifikowałby się jako senryu, aniżeli jako haiku. Wydaje się, że wiersz ten jest jednak czymś więcej, aniżeli tylko zabawną słowną i uszczypliwą obserwacją poety. Zwraca bowiem uwagę występująca w nim, wyraźna paralela między płodnością człowieka i płodnością całej natury, w tym przypadku symbolicznie przedstawionej pod postacią ryżowego pola.

       Umizuki no hara wo kakaete taue kana

       Ciężarna,
      ego miesiąca urodzi,
      Ale układa sadzonki ryżu.

Na koniec wiersz o modlitwie porannej, o recytowaniu porannych sutr. Jest w nim dobra znajomość ludzkiej psychiki, tego, iż dzień wydaje nam się najwspanialszy właśnie o świcie, tuż po przebudzeniu. Kiedy jednak rozpoczyna się monotonia recytowania sutr, modlący czuje, iż euforia tych początkowych chwil umyka gdzieś niepostrzeżenie, a jej miejsce zaczyna zajmować powszednia nuda.

       Kankin no ma wo asagao no sakari kana

       Kiedy intonuję sutrę,
      Wspaniałość poranka
      Jest właśnie w zenicie. Shiko (1665 - 1731) zaczynał swoje dorosłe życie jako mnich buddyjski w świątyni Daichiji, aby po pewnym czasie zostać lekarzem, w czym wyraził się jego praktyczny stosunek do życia, indywidualizm i upór. Te cechy osobowości nie stanowią najlepszego punktu wyjścia do uprawiania poezji haiku, lecz mimo to Shiko był także poetą, a jego wyraziste, w znacznej mierze oparte na dosłowności obrazowanie sprawia, iż te haiku właściwie bardziej kwalifikują się jako poezja senryu.

Mówi się, że Shiko był chorobliwie, czy wręcz bezwstydnie ambitny. A oto wiersz, który wydaje się nam potwierdzać tę pogłoskę.

       Shaba ni hitori sabishisa omoe okigotatsu

       Pomyśl, jaki jestem samotny,
      Jak palec w tym wielkim świecie!
      Tylko ogrzewacz do nóg.

Kolejny wiersz to już typowe senryu, napisane z zachowaniem metryki haiku. Jest w nim jednak zapis pewnego doznania ze sfery psychiki, które jest niewątpliwie doświadczeniem powszechnym.

       Samukereba nerarezu neneba nao samushi

       Zimno, że trudno zasnąć.
      A jeśli nie śpisz,
      Robi się jeszcze zimniej.

To, że Shiko był praktycznym indywidualistą i świat postrzegał zupełnie po swojemu, nie zaś poprzez kalki z japońskiej, czy też chińskiej klasyki literackiej sprawia, że jest nam, ludziom pochodzącym z zupełnie innego miejsca i czasu, szczególnie bliski. Oto obrazek powstały na styku pomiędzy rzeczywistością wartości duchowych oraz konsumpcyjnych.

       Monzen no koie mo asobu toji kana

       Sklepik przed bramą świątynną
      Też świętuje
      Podczas zimowego przesilenia.

Kulminację tego haiku stanowi maleńkie słówko "też". To, że w wielkiej świątyni odbywają się uroczystości religijne, stosowne do pory zimowego przesilenia, jest oczywiste. Ale okres świąteczny odcisnął swoje piętno również na maleńkim sklepiku, chwilowo pozbawionym oddających się praktykom religijnym klientów. Poprzez swoje zamknięcie mały sklepik ma więc także swój wkład w kreowanie świątecznej atmosfery w okolicy.

Yaha (1662 - 1740) urodził się w rodzinie kupieckiej, zamieszkałej w Fukui i w młodości został wysłany do Edo (dawna nazwa Tokio) na naukę w zakresie handlu. Jednak jego prawdziwym powołaniem była poezja, której nauczył się od Basho. Nie był szczególnie utalentowanym poetą, więc poniżej przytaczamy jedynie jeden spośród jego nielicznych wierszy, uznawanych za najlepsze. Jest to haiku przedstawiające obrazek uniwersalny, a przynajmniej dobrze znany tym wszystkim, którzy zamieszkują odpowiednią strefę klimatyczną i wiedzą, co to takiego zima. Głównym urokiem tego wiersza jest wzmianka o głosach nocnych, niewidzialnych przechodniów, dobiegających z dala i mogących sprawiać nieco upiorne wrażenie. U słuchającego zaniepokojenie tym, czego w ciemnościach nie może dostrzec, jeszcze tylko potęguje odczucie nocnego zimna.

       Hito-goe no yahan wo suguru samusa kana

       Ludzkie głosy
      Snujące się o północy -
      Ziąb!

Etsujin (1656? - 1739) jest kolejnym uczniem ze szkoły Matsuo Basho, który nie wyróżnił się ani zbytnim talentem, ani też obfitym dorobkiem poetyckim. Poniżej przedstawiono dwa spośród jego najlepszych wierszy.

Oto haiku, które jest tak naturalne i tak osobiste zarazem, że trudno je w jakikolwiek sposób skomentować. Początek zimy, radość z pierwszego śniegu, wreszcie podświadoma chęć, aby samemu dla siebie uszczknąć choć trochę z jego nieskalanej bieli.

       Hatsuyuki wo mite kara kao wo arai keri

       Pierwszy śnieg;
      Napatrzywszy się,
      Umyłem twarz.

A teraz drugie haiku, które znakomicie oddaje pewien znany efekt psychologiczny. Mianowicie poczucie zagrożenia sprawia, iż wzrasta nasza wrażliwość moralna i estetyczna (i zarazem wyostrza się nasza wrażliwość poetycka). W tym przypadku niebezpiecznie pokruszona krawędź urwiska broni dostępu do krzaka żółtych róż, które - dlatego, że niedostępne - wydają się jeszcze piękniejsze, jeszcze bardziej pożądane przez patrzącego.

       Yamabuki no abunaki soba no kuzure kana

       Żółte róże
      Na pokruszonej krawędzi
      Urwiska.

W niniejszym szkicu przedstawiono wybór najdoskonalszych spośród haiku, napisanych przez dziewięciu wybranych uczniów Matsuo Basho. Istotą tej poezji, podobnie zresztą, jak całej ludzkiej egzystencji jest dążenie ku doskonałości poprzez nieustanne podejmowanie odwiecznych wątków z nadzieją, że następnym razem uda się lepiej.