O FORTUNNYCH SKUTKACH BŁĘDNEJ HIPOTEZY

Klasyczna, dwuelementowa logika, którą tak chętnie posługujemy się na co dzień, pośród wielu innych ma i tę zaletę, że fałszywa przesłanka nie skazuje całego myślowego przedsięwzięcia w sposób konieczny na niepowodzenie. Przeciwnie, stawiając błędną hipotezę, nadal zachowujemy ogromną szansę na to, że przestrzegając naukowej dyscypliny w procesie poszukiwania odpowiedzi, otrzymamy w rezultacie prawdę o interesującym nas przedmiocie, chociaż może to być prawda nieoczekiwana, nawet sprzeczna z wstępnymi oczekiwaniami.

Losy nieudanych eksperymentów w badaniach naukowych, jak dowodzi prof. Henryk Szarski ("Problemy" 1987, nr 3), fakt, iż "... opisów nieudanych poszukiwań nikt nie publikuje", łatwo mogą zwieść prostodusznego czytelnika specjalistycznych periodyków, utwierdzić go w fałszywym przekonaniu, że "... gdzieś daleko istnieją doskonale kierowane laboratoria, w których każde doświadczenie doprowadza do efektownych rezultatów". W rzeczywistości coraz powszechniej stosowana jest strategia podejmowania tematów łatwych, prowadzenia takich poszukiwań, które dadzą szybkie i pewne rezultaty. Zjawisko to nie ogranicza się do nauk biologicznych, których wybitnym specjalistą jest prof. H. Szarski.

Historyk literatury czyta teksty różne, trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że z przyzwyczajenia czyta je "tak samo". Oto pozornie "wakacyjna" lektura miesięcznika "Fikcje i Fakty" (nr 8 z 1987), ściślej tekstu Anny Jaksy: 'Tybetańskie sporty psychiczne", w którym spotykamy się z opisem niezwykłej zdolności wytwarzania wewnętrznego ciepła - "cumo", pozwalającej pustelnikowi przetrwać podczas zimy wśród śniegów, często na wysokości 4-5 tys. m nad poziomem morza, bez ognia i ciepłego okrycia. Egzamin polega na suszeniu własnym ciałem w mroźną noc prześcieradeł zamoczonych w lodowatej wodzie. Rekordziści dochodzą podobno do czterdziestu, ale do uzyskania tytułu "respy" i prawa noszenia białej bawełnianej sukni - znaku opanowania sztuki "tumo" - wystarczą trzy. Stosowny fragment poematu słynnego w Tybecie poety i pustelnika z XI. w. Milarespy nie przedstawia trudności interpretacyjnych:

"Na białych górach z cieniutką

bawełnianą moją szatą

Zmagały się śniegi i wiatry,

Śnieg spadając na nią topniał

i zmieniał się w strumień,

Huczący wicher zatrzymywał się

na cienkiej mojej szacie bawełnianej,

Która okrywa żar wewnętrzny,

Oto był widok walki na śmierć

i życie...

Zwyciężyłem jednak, zostawiając

pustelnikom dobitny przykład

Tego, co może dać piękna

cnota tumo".

Autor i zarazem bohater utworu opiewa cnotę "tumo", w której jest mistrzem. Ogary filologicznych przyzwyczajeń podjęły już trop i poczęły osaczać zwierza bliżej nie określonej rasy. Usłużna pamięć podpowiada: "Dziadów" część IV, Ksiądz zaprasza gościa - Pustelnika, aby siadł przy kominku, ogrzał się i odpoczął:

"Pustelnik

Pogrzej się! dobra, Książę, arcyprzednia rada!

(śpiewa pokazując na piersi)

Nie wiesz, jaki tu żar płonie

Mimo deszczu, mimo chłodu,

Zawsze płonie!

Nieraz chwytam śniegu, lodu,

Na gorącym cisnę łonie:

I śnieg tonie, i lód tonie,

Z piersi moich para bucha,

Ogień płonie!

Stopiłby kruszce i głazy,

Gorszy niż ten tysiąc razy,

(pokazując kominek)

Milion razy!

śnieg tonie, i lód tonie,

Z piersi moich para bucha,

Ogień płonie!"

Pieśń ta nie została przez Mickiewicza opatrzona przypisem objaśniającym, jak w przypadku innych partii śpiewanych w tym dramacie, co pochodzi z pieśni gminnej, co poeta wziął z Szyllera (pisownia Mickiewicza), co przełożył z Getego (takoż). Czyżby ten fragment, bez wskazania źródła, wzorował na poemacie Milarespy? Czy mamy tu do czynienia z głęboko ukrytą aluzją, wpływem, miejscem wspólnym?

W obu tekstach występują postacie p u s t e l n i k a, który opowiada o tym, jak własnym ciałem t o p i ś n i e g. Inne są motywy ich postępowania. Milarespa opisuje cnotę, która przekracza z pewnością potoczną wiedzę o możliwościach człowieka i prawach przyrody.
Wymowny też jest cel dydaktyczny czynu i opowiadania: mistrz swoim przykładem poucza innych pustelników, ukazuje im perfekcję w opanowaniu wybranej przez nich cnoty. Zgodne to z ideą widzenia świata, w którym na plan pierwszy wysuwa się dążenie do osiągnięcia doskonałości, a jest ono równoznaczne z drogą do poznania samego siebie. Niezwykły czyn jest odzwierciedleniem stanu ducha mistrza. W dramacie Mickiewicza słowa Pustelnika odbieramy jako metaforę, w której hiperbolizacji ulega niezwykłe uczucie niespełnionej miłości. Marzenie o dawaniu siebie drugiej osobie, możliwości troszczenia się o nią, poznawania jej z pełną szacunku akceptacją takiej, jaką jest i przyjęcia za nią odpowiedzialności, zostały rozwiane, zdruzgotane przez nieodwzajemnienie. Ukochana, starannie wyidealizowana - jak samo romantyczne uczucie odrzuciła miłość bohatera. Postać Gustawa-Pustelnika, tworzona w znacznym stopniu na kształt wycinka biografii samego poety, skupia się na sobie i swoim uczuciu. Stąd owo subiektywne wyolbrzymienie.

Szczegółowe badania zainteresowań orientalistycznych w kręgu młodego Mickiewicza (przełom lat 1821-1822), same w sobie niezwykle interesujące, nie potwierdziły wyjściowej hipotezy. Mickiewicz w okresie wileńsko-kowieńskim nie interesował się tak bardzo Orientem, nie sięgał wówczas jeszcze do lektury indyjskiej, a tym samym nie mógł zapoznać się z tekstami tybetańskimi. Proweniencję przyjętej przez poetę metaforyki rozstrzygająco objaśnia praca Czesława Zgorzelskiego "Semantyka ognia w praktyce pisarskiej Mickiewicza" ("Pamiętnik Literacki" 1974, z. 1 ), to tradycja poezji starożytnej Grecji i Rzymu. Co więcej - odczucie Gustawa-Pustelnika okazuje się całkowicie subiektywne. Ksiądz stwierdza autorytatywnie:

"Jednak do nitki przemoczony wszystek
Zbladłeś, przeziąbłeś, drżysz jak listek".

Pokrewieństwo z poematem Milarespy wydaje się czysto przypadkowe, trop "ex oriente lux" okazał się fałszywy.

Przywołana na wstępie logika upoważnia do dwóch przynajmniej spostrzeżeń: jeśli krokiem myśliwego podążamy tropem nieznanej zwierzyny, musimy być przygotowani i na to, że przesłanie maksymy "szukajcie, a znajdziecie" objawi się nam w sposób subtelnie przekształcony - owszem, znajdziemy, ale niekoniecznie to, czego szukaliśmy I druga myśl: również umiłowanie literatury moce okazać się drogą do poznawania siebie, drogą do doskonałości.

(Tekst powyższy za zgoda autora i redakcji przedrukowujemy z numeru 5/1992 "Naszej Gazetki" - bardzo "smacznego" pismą salonowego pracowników polonistyki UŚ).

Autorzy: Marek Piechota