Uśmiech księdza Jana

Zabrakło uśmiechu - to pierwsze, co przyszło mi na myśl na wieść o śmierci księdza Jana Twardowskiego. Uśmiechu malującego się na twarzy, a także tego ukrytego w wierszach, który odczytywałam, obcując z Jego poezją od wielu lat. Do dziś należy ona do stałego kanonu moich lektur.

Kiedy opracowywałam materiał do artykułu, przez dłuższy czas nie potrafiłam zdecydować się o czym chciałabym napisać. Ogrom spuścizny, jaki pozostał po księdzu-poecie oraz świadomość, że staję wobec słowa mistrza przerażały mnie. Przygotowywałam się dzień po dniu, wracając do czytanych wcześniej wierszy, zebranych w różnych tomikach, m.in.: Niebieskie okulary, Trzeba iść dalej, czyli spacer biedronki (Wiersze wszystkie 1981-1993), Aniele mój, Milczysz ze mną, Jak tęcza, co sobą nie zajmuje miejsca (Wybór wierszy), Ogrody, Biedroneczko leć do nieba.

Podczas lektury wierszy zwróciłam uwagę na motywy, które oprócz wielu innych, były szczególnie bliskie memu sercu, a mianowicie: uśmiech, franciszkańskie podejście do przyrody oraz obraz czworonogów pokazujący, jak ważną rolę pełnią w naszym życiu. Świat, w którego centrum stoi Bóg, jest tu w poezji postrzegany nie tylko przez pryzmat eschatologiczny, ale również czysto ludzki z całym jego bagażem przypadłości: "Wierzę w Boga / z miłości do 15 milionów trędowatych / do silnych jak koń dźwigających paki od rana do nocy / do 30 milionów obłąkanych / do ciotek którym włosy wybielały od długiej dobroci / do wpatrujących się tak zawzięcie w krzywdę żeby nie widzieć sensu ..."

Obok cierpienia mającego wymiar Boski - ukrzyżowanie, śmierć Chrystusa, jest również wymiar ludzki - samotność, choroba, śmierć poszczególnego człowieka : "Krzyż Twój idzie razem z Tobą / nad ranem / w jasny dzień / w końcu lata kiedy dokarmia się pszczoły / przy oknie po ciemku / kiedy zimorodek czeka na zimę żeby się urodzić..." ; "Co potem - to co zawsze / poznikało tylu / śmierć zajdzie starszym z przodu / a młodszym od tyłu..."

Pojawia się jednak nadzieja przepasana subtelnym uśmiechem: "wierzę w radość ni z tego ni z owego / w anioła co spadł z nieba by bawić się w śniegu / w serce co chce wszystkiego i jeszcze cokolwiek / w uśmiech ..." lub "jaka to radość / pomagać / dźwigać / biec do chorego z wywieszonym językiem / własne swe serce nieść jak gorączkę / rozdawać...". A w wierszu Ręce spotykamy się z tą najważniejszą nadzieją, która pomaga nam w najtrudniejszych chwilach życia, kiedy ufamy, że nie jesteśmy sami:

Nie widziałem Twej twarzy
stóp sandałów włosów
ran zadanych
uśmiechów oczu
osła Twego co wybiegł jak najszybciej z Betlejem
już nocą
wiadomo: osioł wie najwięcej
czułem tylko że niosą mnie Twe ręce

Obok tego uśmiechu pojawia się uśmiech przekory: "...patrzy wujek na ciotkę / jak na wróbelka własnego / obmyśla jak ją wpakować / choć na rok do arki Noego..." albo "Jezu - martwił się proboszcz - / głosisz tylko prawdę / nie wyjeżdżasz na Zachód by kupić mieszkanie / w Rosji już zmiękło a Ty wciąż w ukryciu...", a jeszcze w innym "Prosiła dla siebie o świadectwo zgonu / - A po co to pani? / - Kiedy umrę, jak ja to załatwię?".; "Powiesił się bo myślał, że już nic nie będzie / patrzy a tu święci tłoczą się w ogonku / znowu dudki wykrzywione czajki / mamusie lub inaczej niezapominajki / śmierć to nie dziura tylko życie dalej..."

Foto: Mariusz Kubik
  Jakże inny jest uśmiech, kiedy opisane zostają spotkania księdza z dziećmi - to uśmiech pełen ciepła, pobłażliwości, zrozumienia dla problemu dorastania: "Uczniowie moi, uczennice drogie / ze szkół dla umysłowo niedorozwiniętych, / Jurku z buzią otwartą, dorosły głuptasie - / gdzie się teraz podziewasz, w jakim obcym tłumie - / czy ci znów dokuczają, na pauzie i w klasie - ..."; "Wielki spór o Boga w licealnej klasie / pytania chłopców twarde / a dziewcząt piskliwe / uśmiech przekory / jeszcze przed rozpaczą / także święty Augustyn miał kłopoty z wiarą / nawet szczęście nie wierzy że jest już szczęśliwe..." ; " ...że chłopcy z językami czarnymi od jagód - / na złość babciom wlatują półnago - / w kościoła drzwiach uchylonych / milkną jak gawrony, / bo ich kościół zadziwia powagą..."

Spotykamy na kartach tej poezji uśmiechniętego Pana Boga, uśmiechniętą Matkę Boską, świętych, anioła. I zwierzętom nie obcy jest uśmiech, a nawet "jest taki uśmiech, co mieszka w rozpaczy". Jest również mowa o uśmiechu w kościele: "W kościele trzeba się od czasu do czasu uśmiechać / do Matki najświętszej, która stoi na wężu, jak na / wysokich obcasach / do świętego Antoniego przy którym wiszą blaszane / wota jak meksykańskie maski..." Jest jeszcze "Litania do uśmiechu", a w niej: " Uśmiechu w bólu głowy / uśmiechu w cierpieniu/ uśmiechu gdy pieniędzy do jutra nie starczy...". Ten różnorodny uśmiech podnosi nas na duchu. Pozwala spojrzeć na świat od radośniejszej strony.

Moje dzieciństwo upływało w otoczeniu przyrody: łąki, ogrody, staw, pola, pasieki. Świat zapamiętany w charakterystycznych dla każdej z pór roku odsłonach - od śnieżnobiałej szaty po wiosenną i letnią tęczę barw. To mój raj utracony. Dziś niewiele pozostało po nim. Dlatego poszukuję go we wspomnieniach, jak i na kartach literatury. To właśnie w poezji księdza Twardowskiego odnalazłam go. Każdy najdrobniejszy kwiatek (bratek, lilia, nasturcja, niezapominajka), drzewa, trawa, motyl, ważka, pliszka, dzięcioł, wszelkie zioła, mają tu swój kształt poetycki, ale zarazem są tak bardzo namacalne. Czuję przez tkankę słów zapach poszczególnych odmian roślin, czuję powiew wiatru, słyszę szelest liści i śpiew ptaków. Mój dziecięcy świat przyrody jest tutaj na wyciągnięcie ręki. Zanurzam się w nim powoli, smakując "barwy, zapachy i dźwięki" - ruta szarozielona, koperek zielony, róża czerwona, żółty wiesiołek, niezapominajka niby niebieska...

Na progu tej poezji gubi się gdzieś pycha ludzka - przekonanie o tym, że człowiek jest panem przyrody, traktując ją przede wszystkim jako źródło eksploatacji dóbr i bogactw. Spotykamy się z franciszkańską filozofią, w której podkreślone zostało, że każdy element świata jest tak samo ważny, jak człowiek, a zwierzęta powinniśmy traktować jako naszych mniejszych braci. Uczy nas ks. Twardowski podpatrywać przyrodę, która stanowi niejednokrotnie punkt wyjścia do rozważań filozoficznych, religijnych, np. w wierszu "W jarzębinach"

Krew płynie z Twojego boku
wakacje a taki blady
i właśnie dlatego wierzę
żeś wszechmogący słaby
że w jarzębinach wisisz
dzwońce cię podziobały
właśnie dlatego kocham
że jesteś wielki mały
rozeszły się całkiem drogi
zgubiło się i odkryło
pozostał człowiek i Pan Bóg
mój grzech moja miłość

Nie kto inny, ale właśnie pies jest przykładem, jak należy czekać na Boga:

Popatrz na psa uwiązanego przed sklepem
o swym panu myśli
i rwie się do niego
na dwóch łapach czeka
pan dla niego podwórzem łąką lasem domem
oczami za nim biegnie
i tęskni ogonem

pocałuj go w łapę
bo uczy jak na Boga czekać

Poeta przypomina nam niejednokrotnie, że to "wiara malutka", "wiara na przełaj", "trochę naokoło" prowadzi również do Boga. Przed oczami mam wiersz księdza Twardowskiego, w którym pisze: "zapomni o mnie kto te wiersze czyta / zapomni księżyc tajniak / fiskus i kobieta ...", ale tak nie jest i tak nie będzie. To poezja, do której się wraca, odczytując wciąż nowe znaczenia. Odnajdujemy w niej miłość i uśmiech, jakim poeta obdarza Boga i człowieka, dziękując " za spokój i trwogę / za to, że nie rozumiem / i odejść nie mogę / za to że nas łączą niepoznane ręce / za jedną jeszcze jesień by pokochać więcej / uratuje, otworzy parasol nade mną / posłuszeństwo, co prowadzi w ciemność..."

Odchodząc, zabrał ksiądz Twardowski "pamiątki z tej ziemi" wpisane w czas przemijania. Wiedział, że "się idzie do Niego odchodząc od siebie...."

Zostawia nam swój poetycki testament, a w nim również to przesłanie - najbardziej celne w swojej wymowie: "Śpieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą / zostaną po nich buty i telefon głuchy / tylko to co nieważne jak krowa się wlecze / najważniejsze tak prędkie że nagle się staje / potem cisza nieznośna / jak czystość urodzona najprościej z rozpaczy / kiedy myślimy o kimś zostając bez niego..."

Mam wiele ulubionych Jego wierszy, ale na zakończenie pozwolę sobie przytoczyć właśnie te dwa - jeden Dziękuję:

Dziękuję Ci że miałeś ręce nogi ciało
że przyjaźniłeś się z grzeszną Magdaleną
że wyrzuciłeś na zbitą głowę kupców ze świątyni
że nie byłeś liczbą doskonałą


a drugi Ostatnia

Wiara - to ufność na zawsze więc jedna
nadzieja - to czas bez pożegnań
miłość pierwsza - zupełnie jak cielę
bo patrzy w niebo by zobaczyć ziemię

miłość ostatnia - to przeczucie piękna

MARIA SŁOMAK-SOJKA

Maria Słomak - Sojka urodziła się w Pszczynie, w 1951 roku. Z wykształcenia polonistka, obecnie bibliotekarka, pracuje w Gimnazjum nr 1 w swojej rodzinnej miejscowości. Wydała pięć tomików: Ścieżka (1997), Dotknięcie (w tym samym roku), Drugi człowiek (2002), Ja - Marta (2004), W twoich dłoniach (2005). Wiersze były także drukowane w prasie: "Śląsk", "Gość Niedzielny", "Salwator", "Goniec Górnośląski", "Echo Czeladzi", "Dziennik Zachodni" i prezentowane na antenie Radia Katowice.

Ten artykuł pochodzi z wydania:
Spis treści wydania