1. 13 marca 1949 r. kardynał metropolita Adam Sapieha przeniósł księdza Karola Wojtyłę do Parafii Św. Floriana w Krakowie z obowiązkiem prowadzenia duszpasterstwa akademickiego. W lipcu 1951 r. kardynał zmarł. Nowy administrator archidiecezji krakowskiej - arcybiskup Eugeniusz Baziak, metropolita lwowski udzielił dwuletniego urlopu ks. K. Wojtyle na napisanie pracy habilitacyjnej. Z dniem 1 października 1951 r. habilitant zamieszkał przy ulicy Kanoniczej 19 u ks. prof. Ignacego Różyckiego, który dał mu pokój do pracy i otoczył opieką. Mieszkanie ks. prof. Ignacego Różyckiego było domem miłośnika obrazów oraz ogromnych witraży. Mimo intensywnej pracy naukowej ks. K. Wojtyła nie zrezygnował z kontaktów z młodzieżą akademicką i w dalszym ciągu odbywał liczne wycieczki rowerowe i piesze w okolice Krakowa i w góry. W listopadzie 1953 r. praca habilitacyjna została ukończona. Podstawą przewodu i kolokwium habilitacyjnego stała się rozprawa pt. Próba opracowania etyki chrześcijańskiej według systemu Maxa Schelera. Na recenzentów zostali powołani profesorowie Wydziału Teologicznego Uniwersytetu Jagiellońskiego - ks. Władysław Wicher, ks. Aleksander Usowicz oraz profesor Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Stefan Świeżawski. W 1959 r. Towarzystwo Naukowe KUL opublikowało rozprawę habilitacyjną. Nosiła ona nieco inny tytuł, mianowicie Ocena możliwości zbudowania etyki chrześcijańskiej przy założeniach systemu Maxa Schelera. Oficjalnym pismem Centralnej Komisji Kwalifikacyjnej, z podpisem prof. Stefana Żółkiewskiego (31 XI 1957 r.), potwierdzono uchwałę o nadaniu Karolowi Wojtyle tytułu docenta.
![]() |
W latach 1951-1958 ks. K. Wojtyła mieszkał w domu przy ul. Kanoniczej 19 w kamienicy kanoników wawelskich; a jako biskup pomocniczy od roku 1958 do 1967 przeniósł się do nowego mieszkania przy ulicy Kanoniczej 21. Dla wielu mieszkańców oraz miłośników Krakowa ulica Kanonicza należy do najpiękniejszych zakątków starego Krakowa. Kamienica, do której przeniósł się teraz ks. biskup Karol Wojtyła przylegała do domu Długosza zamykającego ciąg budynków zajmowanych przez księży po prawej stronie tej ulicy. Warto tu wspomnieć, że w domu Długosza mieszkał Stanisław Wyspiański. Ulica Kanonicza jest równoległa do traktu królewskiego - ulicy Grodzkiej, ale w przeciwieństwie do tej ostatniej panuje tu stosunkowo niewielki ruch, a nawet cisza i spokój. Wieczory sprzyjają refleksjom, przemyśleniom i poezji. Z Katedry Wawelskiej i okolicznych kościołów słychać nieustanne niemal bicie zegarów kościelnych odmierzających kwadranse i godziny. Przed laty z rzadka tylko ulicą przejeżdżały konne dorożki naruszające ciszę tego zakątka. Mieszkańcy to w większości kanonicy, kurialiści, profesorowie szkół teologicznych. Część budynków, raczej po lewej stronie ulicy, zajmowali dawni lub nowi lokatorzy świeccy. Wszyscy się, przynajmniej z widzenia znali, panował piękny zwyczaj pozdrawiania się i witania skinieniem głowy, uchyleniem kapelusza.
![]() |
| Kraków, ul. Kanonicza |
2. Około godziny 15-17 uchylały się masywne drzwi pałacu biskupiego przy ul. Franciszkańskiej 3 i wychodził młody ksiądz "kanonik" z czarną skórzaną teczuszką, już lekko wysłużoną. Na określenie "urzędnik Pana Boga" w tym wspomnieniu zapewne On by przystał, bo pochodzi ono od kolegi po poetyckim piórze, wybitnym pisarzu renesansowym, a trafność jego wynika z ekumenicznych doświadczeń tak bliskich młodemu "kanonikowi". Szedł powoli, krokiem niespiesznym do domu, wzdłuż ulicy Franciszkańskiej, po przeciwnej miał stronie kościół Ojców Franciszkanów z pięknymi witrażami Wyspiańskiego. Wstąpił na plac Wszystkich Świętych i mijał wąską, średniowieczno-barokową kamienicę, w której mieszkał Piotr Kochanowski. Po prawej stronie na placu Wszystkich Świętych stał monumentalny i piękny jako dzieło sztuki pomnik zasłużonego dla rozwoju miasta prezydenta Krakowa Józefa Dietla (1804-1870) - dzieło Ksawerego Dunikowskiego. Skręcał prawo na ulicę Grodzką i jeszcze miał możność spojrzeć na potężny kościół Ojców Dominikanów z renesansową kaplicą oraz miejscem pochówku Szymona Zimorowicza - autora Roksolanek, które łączą w sobie kresowy liryzm z radykalizmem społecznym. Ulicą Grodzką zrobił jeszcze parę kroków i przechodził obok kamienicy, gdzie mieszkał Wit Stwosz. Zbliżał się do potężnego kościoła Wszystkich Świętych, w którego podziemiach leży ksiądz Piotr Skarga, wielki kaznodzieja i polityk. Jeszcze tylko na ukos przez plac Św. Marii Magdaleny i zmierzał ku Kanoniczej 19. Wówczas była to (dziś jest inaczej) nieco zaniedbana ulica, choć mimo wszystko jedna z najpiękniejszych ulic starego Krakowa. Było tu spokojnie i cicho, jak przed wiekami, choć to zaledwie kwadrans od centrum średniowiecznego i współczesnego miasta. W starych, zazwyczaj dwupiętrowych kamienicach, będących własnością kapituły wawelskiej, osadzonych na kilkupiętrowych podziemnych piwnicach, dawnych magazynach kupieckich, bo każdy metr pomieszczeń to była ceniona wartość i przez kupców, i przez właścicieli tych budynków - księży kurialnych. Mieszkali w tych kamienicach kanonicy, profesorowie, wikariusze. Do tej grupy mieszkańców i nasz od r. 1958 już wysoki "urzędnik" w sutannie jako biskup należał. Panował na tej niezwykłej ulicy klimat wzajemnej życzliwości mieszkańców, a wieczorami można się było wsłuchiwać w bogatą obecność wawelskich i kościelnych zegarów odmierzających czas. Ulica Kanonicza kończyła się u podnóża północnej części wzgórza wawelskiego, na którym wzniesiona została katedra.
***
Los życzliwy zdarzył, iż w roku 1958 r. zamieszkałem przy Kanoniczej 14 (wówczas Domu Młodego Naukowca), na drugim piętrze, z widokiem na ulicę i Wawel, co było bardzo ważne, ponieważ podnosiło walory mego pomieszczenia. Dzięki temu z czasem mogłem bądź przechadzając się po ulicy, bądź spoglądając z okna, poznać przynajmniej znaczniejszych mieszkańców Kanoniczej, którzy często w porze popołudniowej zdążali w stronę Wawelu, a dalej nad Wisłę, lub w kierunku ulicy Grodzkiej do centrum miasta. Niektórzy, zazwyczaj już starsi, przykładali palce prawej dłoni do daszka, co było czymś w rodzaju swoistego pozdrowienia wojskowego.
![]() |
| Tu w latach 1958-1967 mieszkał ks. Karol Wojtyła |
3. Pewnego razu - już nieco spóźniony na popołudniowe zajęcia uniwersyteckie - wypadłem z mej kamienicy na placyk Św. Marii Magdaleny wprost na wolno dążącego do domu księdza. Uważałem Go za jednego z kanoników. Wymieniliśmy ukłony. Pewnie o jakieś ćwierć sekundy w swym geście spóźniłem się, bowiem wybiegłem z ulicy na niewielki placyk, nie spodziewając się nikogo. Błysnęły mi przed oczyma czerwone guziki sutanny, co upewniło mnie w moim - jak się okazało - błędnym mniemaniu, iż jest to jeden z kanoników. Niekiedy widywałem Go mniej więcej o tej samej porze idącego po pracy do domu. Zauważyłem już od dawna Jego niespieszny, choć dystyngowany krok marszowy, spostrzegłem eleganckie, a starannie pocerowane na maszynie czarne buciki. Miał zawsze skromną i wysłużoną teczkę. Robiła wrażenie pustej i noszonej raczej dla dodania sobie powagi. Nigdy nie dźwigał żadnych pakunków, paczuszek.
Jakiś miesiąc po tym spotkaniu wymieniliśmy znowu po raz drugi ukłony już z daleka bezpośrednio na ulicy Kanoniczej. Ja wchodziłem do swego domu, a On po przeciwnej stronie wychodził z bramy swej kamienicy tym razem pod nr 21. Niezwykle elegancka gestykulacja, powściągliwość, piękny i spokojny chód owego księdza zwracał zawsze mą uwagę. Gdy ponadto którejś jesiennej niedzieli obok domu Długosza zauważyłem Jego sylwetkę w grupie około 10 młodych rowerzystów, widać sposobiących się na wycieczkę, to byłem jego osobą i tym wydarzeniem turystycznym jeszcze bardziej zaintrygowany. Biskup wyprowadzający z kamienicy nr 21 swój rower robił wrażenie! Udawali się wszyscy na wycieczkę w okolice Krakowa, najczęściej "Zakopianką" w stronę Kalwarii Zebrzydowskiej.
***
Niedługo po tym odwiedził mnie kolega, od lat mieszkaniec starego miasta, z ulicy Smoleńsk, a wiec niejako z tej samej parafii, któremu opowiedziałem swe spostrzeżenia i mogłem też wprost z okna na drugim piętrze wskazać powoli zdążającego do domu - jak mniemałem - kanonika kurialnego. Jakież było moje zaskoczenie, gdy dowiedziałem się, iż według mego przyjaciela ów kanonik, to nowo mianowany biskup pomocniczy krakowskiego biskupa ordynariusza. Istotnie do niedawna pełnił niższe funkcje w kurii krakowskiej. Nazwisko jego nic mi wówczas nie mówiło - Karol Wojtyła. Podobno uczony, jeden z ostatnich docentów Wydziału Teologii UJ. Uzyskałem ponadto pełną gamę informacji o moim "kanoniku" do tego stopnia konkretnych i szczegółowych, że dowiedziałem się też, który to szewc krakowski robi te eleganckie i wyraźnie wygodne buciki, a później, jak zachodzi potrzeba tylko on je zeluje i ceruje. Znawca tajemnic krakowskich, prawdziwy civis cracoviensis określił mi nawet przypuszczalną ich cenę po to, bym przestał ulegać wrażeniom, iż mój "kanonik-biskup" chodzi w pocerowanych bucikach.
Za niedługo opuściłem mieszkanie na Kanoniczej i przeniosłem się do innego miasta. Straciłem kontakt z wieloma wydarzeniami krakowskimi. Intrygującej mnie postaci już nie spotykałem. Z kalendarium życia wynika, iż niebawem (1967) biskup Wojtyła zmienił adres zamieszkania z Kanoniczej 21 i przeniósł się na ulicę Franciszkańską 3, co wiązało się z niezwykłym awansem w Kościele krakowskim. Było to dla mnie nie mniejszym wstrząsem niż dla wieloletnich "dobrze urodzonych" z ulicy Kanoniczej, którzy cierpliwie od lat czekali na awans, a tu nagle, jak głosiła stugębna fama ludu krakowskiego, "chłopski syn" został biskupem. Przebywając poza Krakowem tylko z oddalenia mogłem śledzić niezwykłą karierę krakowskiego biskupa oraz legendę, jaka się z czasem wokół niego tworzyła.
Literatura:
- Kalendarium życia Karola Wojtyły, oprac. Adam Boniecki, wyd. 2 popr. I uzup., wydaw. Znak, Kraków 2000.
- Jan Paweł II, Wstańcie, chodźmy!, wydaw. Św. Stanisława BM, Kraków 2004.
- Jacek Urban, Krakowska Kapituła katedralna 1958-1978, [w:] Karol Wojtyła jako biskup krakowski, wydaw. Św. Stanisława Archidiecezji Krakowskiej, pod red. Tadeusza Pieronka i Romana M. Zawadzkiego, Kraków 1998, t. 1, s. 261-275.