Jan Paweł II w swojej ENCYKLICE FIDES ET RATIO pisał: Wszystkich proszę, aby starali się dostrzec wnętrze człowieka, którego Chrystus zbawił przez tajemnicę swojej miłości oraz głębię jego nieustannego poszukiwania prawdy i sensu. I może właśnie ta otwartość na zwykłego człowieka spowodowała, że ludzie z całego świata tak bardzo ukochali swojego pasterza, a swojego wielkiego przywiązania do Niego dali dowód podczas czuwania na Placu Świętego Piotra w Watykanie: w czasie choroby Ojca Świętego, w pierwszych dnia po Jego śmierci i w czasie pogrzebu. Wśród tych setek tysięcy ludzi, którzy tak tłumnie przybywali do Watykanu, byli także nasi studenci. Wśród nich znalazł się Kamil Grajner - student Wydziału Teologicznego UŚ. Niech jego relacja z podróży do Rzymu będzie komentarzem do tych trudnych i ważnych chwil, jakie przeżywaliśmy.
Red.
![]() |
Ruszamy do Rzymu |
W środowy wieczór 6 kwietnia 2005 roku wyruszyły do Rzymu pociągi specjalne, wypełnione do granic możliwości Polakami zmierzającymi na pogrzeb Ojca Świętego Jana Pawła II. Wiły się przez pół Europy, obwieszone biało-czerwonymi flagami, oznajmiając wszystkim cel podróży. Pasażerowie, choć czekała ich jeszcze długa droga, od pierwszej chwili zachowywali się w pociągu tak, jakby za pięć minut mieli wysiadać na stacji końcowej. Wszyscy pogrążeni byli w wielkiej zadumie, a jednocześnie szczęśliwi, że dane im jest podążać do Rzymu, aby tam oddać hołd Wielkiemu Rodakowi. Od chwili śmierci Jana Pawła II każdy z nich chciał znaleźć się w Rzymie. Cały pociąg stanowił jedną wielką rodzinę. Od pierwszego spojrzenia, nawet bez słów, wszyscy czuli, jakby znali się od wielu lat.
![]() |
Kamil Grajner i Przemysław Kotowski na Placu św. Piotra |
Z okna przedziału obserwowałem miejsca, które już wiele razy widziałem, lecz teraz wydawały się bliższe, bardziej otwarte, zjednoczone. Dawali temu wyraz ludzie, wiwatujący radośnie na widok polskiego pociągu. Rzym także witał polskich pielgrzymów z otwartymi ramionami. Armia włoskich wolontariuszy pilnowała, by nikomu niczego nie zabrakło. Tu dały odczuć się dwa "pospolite ruszenia". Z jednej strony Polacy opanowujący stolicę Włoch, z drugiej miejscowa obrona cywilna próbująca nad tym zapanować. Tłumy pielgrzymów, które wypełniły każdy centymetr kwadratowy Rzymu przelewały się bezwładnie przez ulice. Rdzennych mieszkańców wiecznego miasta trudno było odszukać w tych dniach na ulicach. Wszędzie było słychać rozmowy w naszym ojczystym języku, nad ulicami dominowały biało-czerwone flagi.
![]() |
W noc poprzedzającą uroczystości pogrzebowe wszyscy udali się w stronę Watykanu, by oczekiwać wejścia na Plac św. Piotra. Na wąskich uliczkach stały tysiące Polaków, a wśród nich także setki Włochów, Hiszpanów, Portugalczyków, a także Brazylijczycy i Kanadyjczycy. By pokonać przejmujący chłód grupy pielgrzymów śpiewały i klaskały rytmicznie. Gdy Polacy zanucili "Abba Ojcze", cały tłum zerwał się do śpiewu. Miałem wrażenie, że w całym Rzymie słychać kilkutysięczny tłum z niewielkiej uliczki, na której stałem. Śpiewali poszczególne zwrotki wszystkich językach, przerywając je polskim refrenem. Mimo zimnej nocy, już nikt nie czuł chłodu. Śpiewaliśmy to dla Karola Wojtyły, wierząc, że nadal jest wśród nas.
![]() |
Dziesiątki tysięcy ludzi spało obok siebie na ulicach, chodnikach i trawnikach. Włoska obrona cywilna dostarczała pielgrzymom koce, ciepłe napoje i ciastka. Wstając w jednej chwili, zbudzeni nieopatrznym szelestem, w przeciągu kilku sekund, zerwaliśmy się na równe nogi. Gdy otwarto bramki blokujące wejścia do Watykanu, morze głów z flotą polskich flag zalało Plac św. Piotra i całą Via de Conciliazione.
![]() |
Msza Święta i uroczystości pogrzebowe przebiegały w atmosferze, której nie zapomnę do końca życia. Wszędzie panowało przejmujące skupienie. Słowa kardynała Josepha Ratzingera, który powiedział, że Jan Paweł II patrzy na nas z okna nieba i jest nadal z nami podkreślały to, że powinniśmy się bardziej radować zmartwychwstaniem, niż smucić śmiercią.
![]() |
Po uroczystościach, gdy z Watykanu odjechały tłumne delegacje, na Plac św. Piotra przychodzili ludzie stojący wcześniej z dala i stawali pod zamkniętymi oknami apartamentów papieskich. Po całym Rzymie spacerowały wielonarodowe grupy klaszcząc i skandując: "Giovanni Paolo". Całe miasto jeszcze wiele godzin po pogrzebie żyło tak, jakby uroczystości wciąż trwały.
![]() |
Wielu rodaków spędzało tamte trudne i pełne powagi chwile w wielu miejscach Polski, związanych z Ojcem Świętym: na krakowskich Błoniach, przed rodzinnym domem w Wadowicach, w kościele św. Anny w Warszawie... i nie sądzę, aby miejsce tych modlitw miało jakiekolwiek znaczenie. Gdy w drodze powrotnej, w przedziale panowała długa cisza zrozumiałem, że do skomentowania tej specjalnej, wyjątkowej pielgrzymki nie potrzeba żadnych słów. Mogła przebiegać w całkowitej ciszy, gdyż nie ma takich słów, które mogłyby być lepszym świadectwem wielkiego przywiązania Polaków do swojego Ojca Świętego i smutku po Jego odejściu. Niech chociaż to, co jest niemożliwe do wypowiedzenia oddadzą zdjęcia.
Kamil Grajner