ROMAN POLAŃSKI W ŁODZI

W łódzkiej szkole filmowej  foto: Mariusz Kubik
W łódzkiej szkole filmowej

15 maja 2000 r. odbyło się uroczyste posiedzenie Rady Miejskiej w Łodzi, przeniesione, ze względu na liczbę zaproszonych gości, do Teatru Nowego. Dyplomy Honorowych Obywateli Miasta wręczono prof. Janowi Karskiemu, Markowi Edelmanowi, Kazimierzowi Dejmkowi i Romanowi Polańskiemu.

Polański przebywał w Polsce już od paru dni. Razem z producentem i scenografem podróżował po Mazowszu w poszukiwaniu plenerów do mającego powstać nowego filmu pt. : "Pianista" (o pochodzącym z Sosnowca, współczesnym kompozytorze Władysławie Szpilmanie). Prezentację książki 89-letniego dziś Szpilmana zapowiedziało na wrzesień b. r. krakowskie wydawnictwo "Znak".

Atmosferę dnia dawało się odczuć niemalże na każdym kroku. Już w pociągu z Katowic do Łodzi trzy młode pasażerki dyskutowały z przejęciem o mającym nastąpić wydarzeniu, komentując kłopoty z nadaniem Polańskiemu wyróżnienia. Istotnie, po odmowie przyznania przez Uniwersytet Jagielloński tytułu doktora honoris causa, również i w Łodzi nie brakowało napięcia i burzliwych dyskusji podczas obrad Rady Miasta.

Uroczystość w Teatrze Nowym rozpoczynała się o godzinie 11. Ale gdy kilkadziesiąt minut wcześniej podążałem w kierunku Grand Hotelu (miejscu zatrzymania się reżysera), przekonany o tym, że zostało jeszcze sporo czasu, czekała mnie niespodzianka. Polański właśnie wychodził w towarzystwie Allana Starskiego i dwóch wynajętych przez Urząd Miasta ochroniarzy. Otoczony tłumem wyczekujących przed wejściem młodych nimfetek, rozdawał przez chwilę autografy, potem, w biegu niemalże, wsiadł do samochodu, który natychmiast pomknął zamkniętą dla ruchu ulicą Piotrkowską w kierunku teatru.

Indeks Romana
 Polańskiego  foto: Mariusz Kubik ... po latach ponownie w rękach właściciela  foto: Mariusz Kubik
Indeks Romana (Rajmunda) Polańskiego,
w zbiorach PWSFTViT w Łodzi...
... po latach ponownie w rękach właściciela.

Przy ulicy Więckowskiego spora grupa gapiów, dziennnikarzy i samochodów miejscowych notabli. W oknach domu stojącego po drugiej stronie ulicy mnóstwo ludzi, kiedy podnoszę głowę, okazuje się, że prawie na wszystkich piętrach budynku. Po stosunkowo niedużej uliczce toczy się zresztą normalny ruch kołowy, regulowany tego dnia przez Straż Miejską. Polański jest już w teatrze, choć do uroczystości zostało ponad pół godziny. "Czy jest tu w pobliżu jakaś knajpa? " - pyta towarzyszącego mu w ogniu fleszy Starskiego. Po czym z towarzyszącymi mu osobami wychodzi z budynku, goniony przez reporterów i fotografów. Przechodzi do samochodu po drugiej stronie ulicy. Jadące ulicą pojazdy zatrzymują się z piskiem opon, bo za reżyserem wkraczają, nie bacząc na stojącą tuż obok Straż Miejską i Policję, zastępy dziennikarzy i kamerzystów. Wszystko toczy się w zawrotnym tempie, na przestrzeganie przepisów nie ma czasu.

Widownia Teatru Nowego z trudem pomieściła radnych i gości, zaproszonych tego dnia na uroczystość. Wśród obecnych byli m. in. Danuta i Jacek Kuroniowie, politycy różnych partii i szczebli (siedzący w pierwszym rzędzie Leszek Miller przez większą część spotkania widział raczej bardzo niewiele, skutecznie odgrodzony od sceny przez kilkunastu dziennikarzy, kamerzystów i fotoreporterów, próbujących jak najdokładniej rejestrować wydarzenie). Kancelarię Prezydenta RP reprezentowała Barbara Labuda. Przy rozpoczęciu uroczystości witano co bardziej znaczących gości, m. in. Stefana Niesiołowskiego, posła ZChN-u, którego nijak nie dostrzegłem jednak wśród zgromadzonych...

Z Allanem Starskim, 
podczas rozmowy ze studentami 
foto:  M.  Kubik

Z Allanem Starskim,
podczas rozmowy ze studentami łódzkiej filmówki.

W holu teatru stoisko z książkami Edelmana i Karskiego, wśród nich także wydana przed dwoma laty w Polsce biografia Polańskiego, autorstwa Johna Parkera (na próżno już dziś szukać bowiem w księgarniach autobiografii Polańskiego pt. : "Roman", wydanej po polsku 11 lat temu). W trakcie dnia jeszcze wiele osób podsunie Polańskiemu do podpisu książkę Parkera, ale dopiero po jakimś czasie reżyser spojrzy na okładkę i nazwisko autora. Widzę wtedy krótkie niezadowolenie na jego twarzy, książka Parkera jest bowiem krytyczną oceną jego życia, nie ukrywa wielu szczegółów, które, według niektórych - a i zapewne według Polańskiego także - ukazano w nie do końca obiektywny sposób.

Uroczystość wręczenia dyplomów 

foto:  M.  Kubik

Uroczystość wręczenia dyplomów
Honorowego Obywatela Miasta.
Od lewej: prof. Jan Karski, Roman Polański,
Marek Edelman, Kazimierz Dejmek
(Teatr Nowy w Łodzi, 15.05.2000 r.).

Konferencja prasowa gości, po zakończeniu uroczystej gali, była już jednak organizacyjną improwizacją. W uprzednio przygotowanym miejscu nie można było nic usłyszeć. Honorowi Obywatele Miasta zjechali więc windą ponownie na scenę teatralną. Tam było już nieco lepiej, nie brakowało jednak momentów humorystycznych. Polański w pewnej chwili sam podsuwał mikrofon mówiącemu z wysiłkiem, sędziwemu prof. Karskiemu, markując mimowolnie, acz podejrzanie dokładnie, ruchy i zachowanie napierających zewsząd reporterów radiowych. Większość pytań skierowana była zresztą do niego, miało się właściwie wrażenie, że tak naprawdę jest to "dzień Polańskiego".

Podczas konferencji dla dziennikarzy

Podczas konferencji dla dziennikarzy
(odpowiada prof. Jan Karski).

* * *

Po południu pod Grand Hotelem tłum jeszcze większy, może ze względu na przebranych za piratów kaskaderów. Przez Piotrkowską przeciągnięto linę, po której, wychodząc przez hotelowe okno, przechodzą na drugą stronę, skacząc później na rozciągnięty w dole ogromny nadmuchany materac (?). Wrażenie, jakby się było w środku filmowego planu...

Poznany przeze mnie reporter lokalnego radia pyta o Polańskiego gapiów wyczekujących przed hotelem. Wypowiedzi rażą nieznajomością tematu, powtarzaniem księżycowych zupełnie historii, gdzieś zasłyszanych plotek, w niewielkim stopniu mających związek z faktami z życia reżysera. Przyszli, bo to wielki człowiek, chcą go zobaczyć chociaż z daleka. A że budzi kontrowersje (nie wiadomo do końca, jakie; każdy z pytanych ma swoją opowieść) - to tym lepiej. Ciekawsze przeżycie, więcej adrenaliny, nieważne że wzbudzonej tanim blichtrem i sensacją.

Tuż obok Grand Hotelu tzw. "aleja gwiazd". Ta Polańskiego jest tu już od jakiegoś czasu, nie czekano specjalnie na przyjazd reżysera, który jednakże odsłoni ją teraz, tak, jakby zaledwie co ją wmurowano. Miejsce odgrodzone już taśmą i pilnowane przez Straż Miejską. Ale tuż obok hotelu cukiernia, z której widać (prawie) wszystko jak na dłoni. Sprzedaż ciastek podskoczyła tego dnia znacznie, ludzie kupują, siadają przy stoliku i czekają.

Roman Polański odsłania swą gwiazdę foto: M. Kubik

Roman Polański odsłania swą gwiazdę przed Grand Hotelem w Łodzi (ul. Piotrkowska).

O szesnastej tłum znacznie gęstnieje, wszyscy czekają na pojawienie się Polańskiego. W Grand Hotelu prezydent miasta podejmuje Honorowych Łodzian obiadem. Ale akredytowany tam fotoreporter opowiada po wyjściu z hotelu, że gościom nie pozwalano spokojnie zjeść, bez przerwy ktoś podchodził po autograf...

Wreszcie długo oczekiwana chwila nadchodzi. Reżyser pojawia się przed hotelem, kilka chwil i jest już po uroczystości. "Czy czuje się Pan, jakby odsłaniał swą gwiazdę w Hollywood? " - zadaje ktoś pytanie. "Czuję się tak, jakbym odsłaniał gwiazdę w Łodzi" - odpowiada Polański. Rozdaje potem w tłumie autografy, podaje rękę czekającym od kilku godzin ludziom. Będąc już w samochodzie, wychyla się jeszcze przez otwierany dach, pozdrawia (krzyczy) skaczących nadal z dachu przeciwnego domu kaskaderów.

W samochodzie,  w drodze na kolejne spotkanie   
foto: M. Kubik

W samochodzie, w drodze na kolejne spotkanie.

* * *

O siedemnastej zaplanowano spotkanie Polańskiego w łódzkiej szkole filmowej. Przy ulicy Targowej znajome już twarze dziennikarzy, grupy studentów, niektórzy z włączonymi małymi kamerami. Na salę, mieszczącą 90 osób nie zaplanowano wpuszczania reporterów (przyznaję, wszedłem, wmieszawszy się w grupę studentów), jest tylko jedna kamera regionalnego ośrodka telewizji. Polański spóźnia się, jest jednak bardziej rozluźniony, ściąga krawat, podwija rękawy koszuli. To jego dawne miejsce studiów, do czego kilkukrotnie nawiązuje. Jedna z wykładowczyń ma w ręku dawny indeks Polańskiego, który trafia ponownie - na moment - do rąk właściciela. To zabawny moment, pretekst do wspomnień dotyczących dawnych nauczycieli Polańskiego, o których twórca "Chinatown" opowiada ze wzruszeniem, ale i humorem. Widać zresztą, że mimo zmęczenia czuje się wśród studentów znacznie lepiej, niż podczas oficjalnych uroczystości trącących sztampą. Pytania od młodych ludzi są zresztą niezwykle rzeczowe, widać wspólny temat, łączący bohatera spotkania z widownią.

I wreszcie pora na kolację, w towarzystwie dawno nie widzianych znajomych i przyjaciół. Polański zastanawia się nad wyborem miejsca, podsuwane propozycje wykwintnych lokali odrzuca. "Eee tam, jasne, że choćmy do SPATiF-u" - podchwytuje nagle czyjś pomysł.

Nie ma to, jak chwila nostalgii. Moment wspomnień w mieście młodości, zobaczonym po latach...

MARIUSZ KUBIK
mkubik@us.edu.pl

Podziękowania za pomoc w możliwości relacjonowania łódzkich uroczystości zechcą przyjąć pp. dr Krystyna Doktorowicz i dr Dariusz Rott z UŚ, oraz p. Sabina Kubik z PWSFTViT w Łodzi.

Autorzy: Mariusz Kubik
Ten artykuł pochodzi z wydania:
Spis treści wydania