I antyk był nowy

„Zobaczysz pan; kosztuje mnie całe sto sześćdziesiąt tysięcy rubli, ale wszystko nowe. Ja nie kupuję starych gratów jak Endelmanowie, mnie stać na nowe”. Tak mówi z dumą w Ziemi obiecanej Władysława Stanisława Reymonta (1899) łódzki fabrykant, oprowadzając młodego polskiego kapitalistę (albo mówiąc językiem tamtych czasów – aferzystę) po swoim nowo wybudowanym pałacu. Dorobkiewiczowskie bogactwo wnętrz miało olśniewać gości, budować wizerunek znakomicie prosperującego właściciela: „Było w nim wszystko, co można kupić za pieniądze, ale nie było w nim życia ani gustu”.

Prostota umysłowa Müllera, jego niewyrobiony gust nuworysza (dziś byśmy powiedzieli: ograniczony kapitał kulturowy) przy aspiracjach do przekroczenia swoich granic społecznych może budzić uśmiech politowania z domieszką pobłażliwości. Zwykle tak reaguję, kiedy czytam lub oglądam, po raz któryś, dzieło noblisty, kiedy spaceruję po nadal pełnej paradoksalnych kontrastów Łodzi. Zachwycająca rewitalizacja, gentryfikacja i miejsca zapomniane, porzucone, zakazane; bezpośrednie sąsiedztwo dziewiętnastowiecznego dziedzictwa industrialnego pieczołowicie przywracanego do życia i dzielnic nędzy; pałace kapitalistów z czasów, kiedy Łódź przyciągała jak ziemia obiecana, i wyrafinowany minimalizm estetyczny dwudziestopierwszowiecznego świata.

Stare graty to stare, bardzo cenne przedmioty, nobliwie nazywane antykami; zawsze cieszyły się estymą kolekcjonerów, koneserów, estetów, podziwiane i pożądane. Stare i zabytkowe przedmioty budzą pragnienie ich posiadania, zachwyt, szacunek, chce się je oglądać, nie tylko w muzeach. Można by pomyśleć, że starość jest doceniana tylko w przypadku antyków, w przeciwieństwie do starych ludzi, odsuwanych na obrzeża społeczeństwa.

Enigmatyczna jest kwalifikacja: stary. Jaki wiek powinien osiągnąć artefakt, by zyskać prestiż jako już antyk lub klasyk? Nie staroć, starzyzna, grat, rupieć, klamot… Ustawa o podatku od towarów i usług (2004) orzeka, że antyki to obiekty, których wiek przekracza 100 lat. Kolekcjonerzy i miłośnicy uznają, że taką datą graniczną jest koniec drugiej wojny światowej. Definicje bywają zatem zróżnicowane.

O ile ubrania z poprzedniego sezonu są traktowane jako passés, demodés, to już stroje sprzed 10 lat, dwóch lub więcej dekad można uznać za klasyki, o ile są dobrze zaprojektowane, dobrej jakości, dobrze się starzeją, zyskując z czasem na szlachetności (jak stare wino), i zastosować wobec nich pozytywnie je waloryzujące określenie: vintage. Analogia ze starym winem nie jest przypadkowa, słowo pochodzi bowiem z języka winiarzy (fr. vendage) i nazywa wino z danego roku lub miejsca, szczególnie wtedy, kiedy rocznik zostaje uznany za dobry. Słowo rozszerzyło swój zakres, stosowane jest wobec wysokiej jakości przedmiotów użytkowych z nieodległej przeszłości, nazywa też jeden ze stylów wnętrzarskich. Etykieta vintage stanowi przepustkę pozwalającą obiektowi tak określonemu zająć miejsce nie tylko w szafach i wnętrzach wyrafinowanych estetów, ale też w prywatnych kolekcjach antyków i rzadkich przedmiotów, w galeriach.

Antyki kupuje się w antykwariatach: prestiżowych lub takich uroczych (można je znaleźć w niewielkich miasteczkach), wyspecjalizowanych lub oferujących cicer cum caule z minionych czasów. Kolekcjonerzy bywają na aukcjach organizowanych przez domy aukcyjne o kilkuwiekowej tradycji, a osiągane na nich za dzieła sztuki rekordowe ceny przykuwają uwagę mediów.

Przybywa bardziej demokratycznych miejsc, gdzie można kupić lub tylko pooglądać rzeczy stare, używane, z drugiej ręki. Ekonomia cyrkularna generuje powstawanie nowych miejsc lub nadaje im nowy wymiar – estetyczny: targi staroci (pchle targi), sklepy second hand, sklepy charytatywne, komisy, giełdy, bazary, wyprzedaże garażowe, wymiany sąsiedzkie.

Müller z lekceważeniem traktował antyki, starocie, rzeczy vintage i ich amatorów. Nie można nie uszanować takiej postawy. Ale – z drugiej strony – każda nowość po jakimś czasie (w istocie szybko) przestaje nią być. Taka jest naturalna kolej rzeczy. A jej opowieść współtworzą właściciele: dawni i obecni.