Przeczytajmy tę książkę

Szczególna to książka – kusząco kapryśna w formie, w której filozoficzna refleksja przechodzi niepostrzeżenie w komentarz polityczny, słowo rodzi się z obrazu malarza, a czytelnik staje się nagle widzem w spektaklu komedii dell’arte. Książka-żart, a zarazem książka o czymś najpoważniejszym w świecie – o życiu. Duch Sokratesa jej patronuje, co zapowiada motto zaczerpnięte z Plutarcha, które przypomina, że ateński Mistrz „filozofował żartując” i pierwszy udowodnił, że „życie w każdej chwili, części, uczuciu i działaniu, jednym słowem we wszystkim, może być wyrazem filozofii”.

Między rokiem 1793 a 1797 Giandomenico Tiepolo pokrywa freskami ściany niewielkiej komnaty swej willi opodal Wenecji, a wszystkie one dotyczą Pulcinelli, tajemniczej figury rodem z komedii dell’arte, błazna i mędrca. Zwróćmy uwagę na daty: Tiepolo czuje zapewne, że maluje swe ostatnie dzieła (umrze za siedem lat), Wenecja już umarła, bowiem jej Wielka Rada w maju 1797 roku przekazała republikę Bonapartemu, ten z kolei odda niegdyś potężną Serenissimę Austriakom. Dotychczasowy świat dobiega końca, ale – jak utrzymuje drugie motto Ubi fracassorium, ibi fuggitorium – „gdzie katastrofa, tam i ucieczka”. Przekonuje o tym nie byle kto, bo sam Pulcinella, niezdarna, kluskowata postać w białym kaftanie, o twarzy przesłoniętej maską, krocząca wraz z Arlekinem w korowodzie „postaci piekielnych towarzyszących monarsze wariatów, Biagiowi, czyli Królowi Karnawału” (s. 88). Imię kojarzy go ze światem zwierzęcym, wszak pullecino to po włosku pisklę, a głos tej postaci jest czymś pomiędzy gdakaniem kury a metalicznym dźwiękiem mechanicznej marionetki. Wydobycie tego głosu stanowiło sporą trudność i lalkarze wprawiający w ruch figurę Pulcinelli posługiwali się trzymaną w ustach specjalną gwizdawką, bowiem Pulcinella „jest przede wszystkim niezwykłym, niepowtarzalnym głosem”, który nie jest głosem ludzkim. Mamy do czynienia z „nieznanym językiem, którego źródłem jest gwizdek” (s. 185). Ciekawe, że sto lat później inna zagadkowa figura wymyślona przez Alfreda Jarry’ego także uczyni użytek z podobnego urządzenia: król Ubu ofiaruje królowi Polski Wacławowi dudkę, czyli „blaszkę Poliszynela wydłużoną w organową piszczałkę”, która to dudka „ma głos fonografu” (przeł. Jan Gondowicz). Kto doświadcza katastrofy, musi przemówić innym niż zwykły głosem, tylko tak bowiem można spróbować szukać ratunku w czasie apokalipsy, która wymazuje wszystko, co dotychczas uważaliśmy za dobrze utrwalone pewniki. Sokrates, patron wszelkiej pedagogiki filozoficznej, był, przekonuje Platon, satyrem lub sylenem, bo prawdziwym „tematem filozofii nie może być to, co ludzkie, nie może nim być ja” (s. 51).

Pulcinella poddawany wszelkim możliwym zawirowaniom i przemianom losu, ponoszący zwykle porażki, nieosiągający celu każe nam zastanawiać się nie tyle nad tym „jakim jestem człowiekiem?”, co zadawać sobie bardziej fundamentalne pytanie: „Czy naprawdę przeżyłem moje życie? A może pozostało w nim coś, czego nie zdołałem przeżyć?” (s. 145). Dlatego miejska codzienność jest żywiołem komedii dell’arte. Wybitny italianista Mieczysław Brahmer tak ją przedstawi: „akcja toczyła się przeważnie na ulicy, przy ciągłym wchodzeniu i wychodzeniu z domów okolicznych […], w układzie sytuacji skwapliwie wykorzystywano węgły, wykorzystywano też nie tylko drzwi, ale i okna”.

Gdzie więc znajduje się droga ucieczki z katastrofy, którą wytycza Pulcinella? Tam, gdzie otwiera się możliwość traktowania życia jako tragikomedii, gdzie zwykle uważane za przeciwstawne afekty tworzą jeden węzeł nie do rozplątania. Książka, którą czytamy, to studium tragikomedii nie tylko jako drogi interpretowania życia, ale jako sposobu jego przeżywania. Życie jest tragikomedią, tragikomedia jest życiem. Płacz jest nierozdzielny ze śmiechem, gdyż – wyznaje Pulcinella: „tak dalece nie odróżniam jednej rzeczy od drugiej, że nie sposób ich od siebie odróżnić” (s. 24). Śmiech i płacz sprawiają, że przekonujemy się o tym, jak bardzo ograniczone są możliwości ludzkiego języka; w jednym i drugim, afekt i ciało biorą ostatecznie górę nad abstrakcyjnym kalkulującym rozumem. Wszyscy wiemy, że jest śmiech, którego nie jesteśmy w stanie powstrzymać, i płacz, który nie liczy się z żadnym wołaniem o racjonalną jego kontrolę. Mądrość Pulcinelli: przeżyć życie „nie zastanawiając się nad jego sensem, końcem i klęską: po prostu przeżywając je bezpośrednio, nie pamiętając o nim” (s. 166). Oto droga wyjścia.

Giorgio Agamben: Pulcinella, czyli Rozrywka dla dzieci w czterech odsłonach. Tłum. Joanna Ugniewska. Fundacja Augusta hrabiego Cieszkowskiego, Warszawa 2019, ss. 195.