Łukasz Tudzierz, ambasador akcji „Jestem Ślązakiem”, Bloger Roku 2010 według portalu Onet.pl, uczestnik projektu „Mężczyzna z Węgla”, absolwent Szkoły Zarządzania Uniwersytetu Śląskiego

Jo je Ślonzok

Łukasz Tudzierz podkreśla, że czuje się Ślązakiem… otwartym na inność. W wolnych chwilach zwiedza różne zakątki Górnego Śląska, ale pasjonują go również kraje arabskie, które miał okazję kilkakrotnie odwiedzić. Uwielbia włóczyć się po górach, jest taternikiem i wspinaczem. Od ponad 11 lat prowadzi blog Tuudi.net poświęcony tematyce regionu, był również w grupie osób, dzięki którym ślonsko godka stała się jednym z oficjalnych, obsługiwanych przez portal Facebook języków.

Łukasz Tudzierz, absolwent Szkoły Zarządzania UŚ
Łukasz Tudzierz, absolwent Szkoły Zarządzania UŚ

Należę do tego pokolenia Ślązaków, którego rodzice byli przekonani, że powinienem mówić po polsku, zamiast godać po naszymu. Mama z tatą więc godajom, babcia z dziadkiem godali także, a ja… mówiłem. Z domu wyniosłem przekonanie, że jestem Ślązakiem – nie Polakiem, dlatego z czasem coraz bardziej zagłębiałem się w tę tradycję, w tę przestrzeń. Aby nauczyć się godać, sporo czytałem, podpytywałem rodziców o niektóre zwroty czy słowa, aż w końcu potrafiłem bez problemu porozumieć się z innymi rdzennymi mieszkańcami naszego regionu. Potem spróbowałem pisać po śląsku na swoim blogu Tuudi.net poświęconym tematyce związanej z moją małą ojczyzną.

Studiowałem na uczelni mającej w swej nazwie Śląsk. Bardzo dobrze wspominam zresztą studia, podczas których zdobyłem przydatną w życiu zawodowym wiedzę praktyczną. Oczywiście żaden z wykładowców wybranej przeze mnie Szkoły Zarządzania nie godoł na wykładach, ale już po zajęciach, podczas luźnych rozmów, bardzo szybko i naturalnie zaczynaliśmy posługiwać się godką. Mje sie zdo, iże Slonzoki bojom sie godać po naszymu we geszeftach i we robocie. Kaj my som we Polsce, to tyż momy gańba pedzieć – jo je Ślonzok. W tej chwili język śląski tworzony jest na naszych oczach, uczymy się nim posługiwać w piśmie, powstaje alfabet. Myślę, że brakuje jednak naukowców, chociażby z Uniwersytetu Śląskiego, którzy swoimi autorytetami i wiedzą mogliby wesprzeć ten projekt. Nie odcinajmy się od miejsca, w którym się znajdujemy, instytucjonalne wsparcie przy podejmowaniu podobnych inicjatyw jest niezwykle ważne.

Moją śląską tożsamość odkrywałem przez wiele lat gdzieś głęboko w sercu. Co ciekawe, jeśli ktoś mieszka poza Śląskiem, mówimy, że jest z Polski. Moja dziewczyna na przykład jest z Polski. Zdarzyło się, że podczas odwiedzin u niej ktoś z jej znajomych zaczął mi składać życzenia – jak się później okazało – imieninowe. Zaskoczyło mnie to, wszyscy wiedzą, że Ślązacy celebrują urodziny (śmiech).

Tym, co mnie ciekawi w naszej mentalności, jest pewien rodzaj zamknięcia na inność. Sami przecież jesteśmy inni – uważamy się za innych, powinniśmy więc może lepiej rozumieć odmienność, a tak nie jest. W tym sensie czuję się nietypowym Ślązakiem, ponieważ pociąga mnie różnorodność. Dostrzegam ją m.in. w nieeuropejskich kulturach, z przyjemnością i fascynacją odwiedzam kraje arabskie, by nie tylko doświadczyć odległych przestrzeni, lecz również porozmawiać z ludźmi, przyjrzeć się, jak żyją, co myślą, posłuchać ich historii, o ile zgodzą się nimi ze mną podzielić. Zdaję sobie sprawę z różnych, czasem skrajnych postaw reprezentowanych przez wyznawców islamu, ale przecież nie każdy muzułmanin jest złym człowiekiem. Mamy podobne potrzeby, te same marzenia, troski. Jestem pewien, że śnimy o tym samym.

Dwa lata temu byłem ze znajomym i dziewczyną w Omanie. Poznaliśmy tam m.in. 28-letnią muzułmankę o imieniu Wadha, z którą zresztą do dziś utrzymujemy kontakt. Pragnęła nas ugościć w domu, w którym mieszkała, ale jej wuj nie wyraził na to zgody. U nas, gdyby coś podobnego się wydarzyło, mężczyzna usłyszałby tylko: chopie, dej pokój! W Omanie głos wuja był decydujący i nie podlegał negocjacjom. Przepraszała za tę sytuację, opowiadając jednocześnie, że jest trochę wykluczona ze społeczności, ponieważ jeszcze nie wyszła za mąż. Czekała na właściwego mężczyznę. Dla Europejczyków byłaby to sytuacja normalna, tam stała się źródłem alienacji.

Wszystkie te podróże, zarówno gdzieś do odległych miejsc w Azji, jak również w głąb mojego Górnego Śląska, służyć mają jednemu, nadrzędnemu celowi. W ten sposób, będąc Ślązakiem, pozbywam się stereotypów, uprzedzeń i kompleksów.

Autorzy: Małgorzata Kłoskowicz
Fotografie: Archiwum Łukasza Tudzierza