24 kwietnia na Wydziale Nauk Społecznych UŚ odbyło się spotkanie z dyrektorem Żydowskiego Instytutu Historycznego prof. dr. hab. Pawłem Śpiewakiem, który wygłosił wykład pt. „Filozofia polityczna wobec Szoa”

Jeżeli przyjdzie prorok…

W 1944 roku powstał w Polsce Centralny Komitet Żydów. Jego zadaniem było zbieranie informacji, świadectw, relacji, dokumentów dotyczących Holokaustu. Na bazie tej kolekcji powstał w 1947 roku Żydowski Instytut Historyczny. Dziś jest jedną z najważniejszych na świecie placówek naukowo-badawczych zajmujących się dziejami Żydów na ziemiach polskich, historią literatury i sztuki żydowskiej, prowadzi badania nad językiem.

Zmiana myślenia

Prof. dr hab. Paweł Śpiewak, dyrektor Żydowskiego Instytutu
Historycznego
Prof. dr hab. Paweł Śpiewak, dyrektor Żydowskiego Instytutu Historycznego

W 1953 roku w Jerozolimie na mocy Ustawy o pamięci przyjętej przez izraelski parlament Kneset założono Instytut Yad Vashem (pełna nazwa: Instytut Pamięci Męczenników i Bohaterów Holokaustu). W 1993 roku powstało w Waszyngtonie United States Holocaust Memorial Museum. W wielu krajach powstają ośrodki badawcze, tematyka Holokaustu wchodzi do programów nauczania szkolnego. Na uniwersytetach wprowadza się kursy Holokaustu – wpierw w Izraelu, w późnych latach 60. XX wieku, a następnie w Ameryce w latach 70. i 80. Publikowanych jest coraz więcej książek poświęconych temu tematowi. Holokaust od lat 70. staje się coraz istotniejszym elementem budowania tożsamości zbiorowej, to znaczy, że tożsamość ta określana jest już nie tylko przez syjonizm (w odniesieniu do państwa Izrael), ale przez poczucie, że wspólnota żydowska na całym świecie jest dziedzicem pamięci i zobowiązana jest, aby pamięć o Holokauście pielęgnować i przekazywać.

– Holokaust jest włączony do historii narodów nie tylko europejskich, które owo doświadczenie mają wpisane w swoje losy, ale również do historii narodów, które były z dala od wojny lub w tej wojnie prawie nie uczestniczyły – zauważył profesor Śpiewak, dodając, że jest problem w pisaniu historii polskiej i żydowskiej, jak bowiem połączyć te historie, które są dosyć mocno splątane, ale zarazem inne?

– Myślę, że włączanie historii losów Żydów, szczególnie okresu wojennego, do historii Ameryki czy Australii, ma na celu pokazanie Holokaustu jako miary zła absolutnego i przez to zło absolutne chęci myślenia o świecie. Oczywiście czasami nadużywa się słowa Holokaust, nierzadko – świadomie lub nie – banalizuje. Irytuje mnie, gdy próbuje się powiedzieć, że Polacy mieli swój Holokaust lub że Ukraińcy mieli swój Holokaust. Jest to przesadne i całkowicie nieuzasadnione.

Słowo holokaust to pojęcie, które pierwotnie było terminem religijnym oznaczającym ofiarę całopalną. Nowe znaczenie zyskało w latach 60. XX wieku dzięki pisarzowi, laureatowi pokojowej Nagrody Nobla, Eliemu Wieselowi. Przy czym, na co zwraca się uwagę, pierwotnie słowo holokaust nie było używane w retoryce kościelnej, choć występuje w Biblii.

– To słowo, które pojawia się w późnych latach 60. i 70., staje się nagle pojęciem, które buduje naszą tożsamość. Oczywiście polskie doświadczenie Holokaustu wymaga osobnego omówienia. Polska była pierwszym krajem, który czcił Holokaust, pierwszym krajem, w którym nakręcono filmy o Holokauście, i pierwszym krajem, w którym powstała literatura o Holokauście – zarówno piękna, jak i dokumentalna. Do 1948 roku Polska była pod tym względem wyjątkowym krajem w stosunku do wszystkich innych krajów na świecie. Do 1948 roku, bo wtedy decyzją polityczną, a nie decyzją wewnętrzną wspólnoty polskiej i wspólnoty żydowskiej, okres żałoby powojennej się skończył. Mówiąc inaczej: komuniści zarządzili koniec żałoby – skonstatował socjolog.

Zmiana myślenia o Holokauście dokonuje się w poszczególnych krajach w innych momentach, ale w Izraelu jest związana z dwoma wydarzeniami. Pierwszym jest proces Adolfa Eichmanna w 1961 roku. Był to pierwszy wielki proces zbrodniarza wojennego i chyba jedyny tak wielki, w którym po raz pierwszy w Izraelu powiedziano publicznie o tym, czym był Holokaust. Drugim doświadczeniem była wojna sześciodniowa (1967 r.) – konflikt naznaczony tzw. kompleksem Masady. Jest on związany z wydarzeniem z 73 roku n.e., kiedy w oblężonej przez Rzymian twierdzy Masada nad Morzem Martwym samobójstwo popełniło kilkuset chroniących się tam Żydów. Młode państwo Izrael obawiało się, że pod wpływem nacisku zewnętrznego państw arabskich oraz wspierającej ich Armii Radzieckiej ponownie będzie musiało popełnić samobójstwo. Paweł Śpiewak zauważył, że kompleks Masady, czyli poczucie końca państwa, rzeczywiście ewokował wówczas wspomnienia – nakazywał powrót do myślenia o tym, czym był Holokaust.

– Myślenie o Holokauście w ideologii syjonistycznej pokazywało Żydów, którzy szli jak barany na rzeź – powiedział profesor Śpiewak. – Byli bierni, ta bierność była zresztą symbolem Żyda w diasporze, czyli na wygnaniu. Odpowiedzią na sytuację bierności były słowa: „My się uzbroimy, będziemy walczyli, chcemy być żołnierzami”. Tożsamość Izraela wypowiadała się teraz nie przez Auschwitz, nie przez Treblinkę, ale przez nawiązanie do powstania w getcie warszawskim. Przestano myśleć o Żydach jako tych, którzy szli biernie na śmierć. Również sami Żydzi przestali myśleć o sobie w ten sposób – zauważył dyrektor ŻIH. – Nową dewizą stało się: „Nigdy nie wezmą nas żywcem”, a historia oblężenia Masady zyskała w odrodzonym państwie żydowskim wymiar symbolu.

Poszukiwanie języka

– Jeżeli patrzymy na filozofię żydowską, ale i religię, to widzimy rzecz uderzającą, a mianowicie, że przez pierwsze pół wieku od zakończenia II wojny światowej na dobrą sprawę nie powstały żadne większe prace teologiczne czy filozoficzne zajmujące się Holokaustem – zauważył prof. Śpiewak. – Weźmy pod uwagę dzieła największych filozofów żydowskich, którzy wtedy pracowali: Martina Bubera (badacza tradycji żydowskiej judaizmu i chasydyzmu), Gershoma Scholema (znawcę mistycyzmu żydowskiego), Abrahama Jehoszuę Heschela (teologa, badacza średniowiecznej filozofii żydowskiej, kabały i chasydyzmu). W ich dziełach właściwie nie znajdziemy odniesień do Holokaustu. Widzieli, słyszeli, ale nie włączyli tego do swojego doświadczenia. Tak jakby filozofia i religia nie potrafiły znaleźć języka do opisania Holokaustu.

A zatem jak to doświadczenie było interpretowane? Czy mogło być interpretowane w ramach filozofii czy myśli politycznej?

– Mam poczucie, że nie ma takiego nurtu politycznego, filozoficznego, takiego pogłębionego nurtu refleksji intelektualnej, w której Holokaust odgrywa rolę decydującą. Mamy z jednej strony pogłębianie wiedzy, zbieranie informacji, narastanie naszej świadomości, a zarazem mamy poczucie, że brakuje nam języka.

Gość Uniwersytetu Śląskiego stwierdził, że jedyny język, jaki mamy i którym potrafimy się posługiwać, to język historyków. Nie oznacza to oczywiście, że w ogóle nie było refleksji intelektualnej na temat Holokaustu. Problem jednak stanowi język. Profesor Śpiewak stwierdził, że gdy wypowiadamy słowo Holokaust, wszyscy mniej więcej wiemy, co ono znaczy. Ale czy wszystko można nim wypowiedzieć? Jak nazwać to, co się zdarzyło?

Są co najmniej cztery terminy, które używane są do określenia tego doświadczenia. Oprócz słowa Holokaust używane jest hebrajskie słowo Shoah, co znaczy zagłada. Było używane w czasie wojny, ale nie weszło wtedy do powszechnego użycia. Kolejnym było hebrajskie słowo churban, które stosowano do określenia wydarzenia, jakimi było zburzenie pierwszej świątyni, przez Żydów uznanego za katastrofę dziejową. Ortodoksyjni rabini uważali i nadal uważają, że wszelkie katastrofy, które zdarzyły się od tego czasu, są powtórzeniem tej samej katastrofy – zburzenia świątyni. Kolejnym słowem jest akeda. Odnosi się ono do sytuacji, gdy Izaak miał być ofiarowany Bogu przez Abrahama. Abraham wszedł ze swoim synem na górę Moria, związał syna i położył na stosie ofiarnym. Ten akt ofiarowania (choć Abraham ostatecznie nie zabił syna) jest porównany do Holokaustu, ale tym razem ręki Abrahama nie zatrzymał anioł. Holokaust jest zatem momentem akedy, czyli spełnienia.

Problem języka rodzi podstawowy spór dla zakresu filozofii politycznej. Pojawia się napięcie między dwoma słowami: niepowtarzalny i unikalny. Każde wydarzenie jest oczywiście unikalne, bo dzieje się tylko raz, w danym momencie. Słowo niepowtarzalny odnosi nas do czegoś, czego nigdy wcześniej nie było. Pada więc pytanie o Holokaust: czy to jest coś niepowtarzalnego? Mamy do czynienia ze sporem, który wykracza poza kwestie teoretyczne, porównawcze, dotyka kwestii moralnych i oceny tego, co się zdarzyło.

Jeżeli coś jest niepowtarzalne, to również język do tej niepowtarzalności musi być w szczególny sposób dostosowany. Ci, którzy spisywali swe wspomnienia, często powtarzali, że brak im języka do wyrażenia tego, co się stało. Poeta Holokaustu Paul Celan, który po wojnie popełnił samobójstwo, jak wiele zresztą ofiar Holokaustu, pisał: jeżeli przyjdzie prorok i będzie chciał powiedzieć, co się zdarzyło, będzie bełkotać. Ten „bełkot”, bezradność, jest tym, co określa tę sytuację. Żyjemy po katastrofie, jak pisał Maurice Blanchot, która niszczy wszystko dookoła, zarazem pozostawiając wszystko nienaruszone.

Odwrócenie znaków

Gdy wspominamy rzeź Ormian, to używamy słowa ludobójstwo. Jakie są różnice i podobieństwa pomiędzy tym wydarzeniem a Holokaustem? Istnieje kilka argumentów udowadniających, że Holokaust jest doświadczeniem niepowtarzalnym, co nie znaczy, że można umniejszać ofiary innych zbrodni.

Holokaust to zbrodnia, która ma charakter uniwersalny, skierowana przeciwko każdemu, kogo przodkowie byli pochodzenia żydowskiego. Człowiek był karany nie za to, kim jest, jakie sam uczynił zło, ale za fakt urodzenia. Zbrodnia turecka była natomiast dokonana wyłącznie na Ormianach mieszkających na terenie Turcji, nie odnosiła się do Ormian, którzy mieszkali na innych terytoriach niż Turcja. Zbrodnia niemiecka była w swojej intencji skierowana przeciwko wszystkim Żydom niezależnie, gdzie mieszkali. Uniwersalność i powszechność tej zbrodni były jednym z jej charakterystycznych wyznaczników, gdyż intencjonalnie pomyślana była jako akt wytępienia pewnej grupy. Owo wytępienie, jak to ujął Saul Friedländer, było nazwane zbawczym antysemityzmem. Oznaczał on, że wymordowanie Żydów jest jedynym sposobem na pozbycie się zła obecnego w świecie. W założeniu zagłada Żydów była misją, dzięki której zbawi się świat, gdyż Niemcy uważali, że całe zło pochodziło od Żydów, a wszystko, co żydowskie było złe. Nie można zatem myśleć o Holokauście bez tego zaplecza ideologicznego, które jest zasadniczym elementem projektu. Armia turecka nie miała tego umotywowania ideologicznego.

Ważny argument wskazał Yehuda Bauer, żydowski historyk Holokaustu. Zauważył on, że Niemcy byli świadomi potwornego zła, które czynią (o czym świadczy przemówienie Himmlera z 1943 roku, w którym mówił, jak wielkie poświęcenie bierze na siebie i że ludzkość nie zrozumie tego, co robią Niemcy). Yehuda Bauer powiada, że zbrodnie niemieckie wymagały zerwania z całą kulturą europejską. Było to zerwanie ze wszystkimi znakami moralnymi, na jakich zbudowana była Europa. Hannah Arendt w 1962 roku powiedziała, że ta zbrodnia jest odwróceniem znaków moralnych. Według Arendt kultura europejska opierała się na pokusie zła – zło jest pokusą, ale świadomość dobra pozostaje. Zbrodnia niemiecka natomiast jest odwróceniem tej zasady – pokusą staje się dobro, normą natomiast jest zło.

Kolejnym argumentem jest problem totalitaryzmu. Termin totalitaryzm jest pojęciem stworzonym na początku lat 40. XX wieku i rozwiniętym m.in. przez Hannah Arendt, które miało służyć do opisania zbrodni stalinizmu i hitleryzmu. Znakiem rozpoznawczym tego ustroju były trzy elementy: 1) ideologia, która opiera się na totalnej mobilizacji wszystkich, 2) masowy terror, 3) zmiana natur ludzkich.

– Dzisiaj można jednak zaobserwować nieadekwatność tego pojęcia wobec doświadczenia, jakim jest Holokaust. Owa nieadekwatność wynika z faktu, że ideologia, struktury zarządzania oraz cele Niemiec i Związku Radzieckiego były kompletnie inne – zauważył prof. Śpiewak. – Nie da się tego objąć wspólnym słowem. Lepsze są pojęcia faszyzm i komunizm.

Hannah Arendt rysuje obraz totalitaryzmu, który spełnia się w najbardziej brutalnych i rewolucyjnych działaniach, w największym zniszczeniu, w obozach koncentracyjnych. Tymczasem totalitaryzm w pewnych wersjach może przecież funkcjonować bez tego rewolucyjnego czy destrukcyjnego charakteru. Socjolog stwierdził, że pojęcie totalitaryzmu coraz bardziej traci charakter teoretyczny, staje się pojęciem związanym z ideologią zimnej wojny. Ponadto nie ma w nim kwestii etnicznego pochodzenia wrogów. Polacy, Żydzi, Ukraińcy, Białorusini – wszyscy są traktowani jako jedno: ofiary. Zanika osobność kategorii Żydów.

Motyw Holokaustu w filozofii politycznej pociąga za sobą wiele rozważań i stawia pytania, na które trudno znaleźć odpowiedzi. Pojawia się m.in. problem wybaczenia, bo czy można tego typu zbrodnię wybaczyć? Czy możemy istnieć z taką zbrodnią, której wybaczyć nie potrafimy? Pojawia się też problem religii. Stanisław Lem napisał niezwykły tekst, w którym postawił pytanie: czy zbrodnia na Żydach nie była próbą zabójstwa Boga? Pośrednio. Bo jeśli zabijemy świadków Boga, to zabijemy Boga, a Żydzi są świadkami Boga. Niesłychanie ważna kwestia, którą rodzi Holokaust, to także pytanie: czy Boga można usprawiedliwić za to, co się stało?

Autorzy: Agnieszka Sikora
Fotografie: Agnieszka Sikora