„Tysiąc i jedna historia”

Lipiec… Przed chwilą uczniowie i studenci zakończyli kolejny rok nauki, trwają wakacje, ale i rekrutacje na wyższe uczelnie… To teraz właśnie w dokonywanych wyborach ujawniają się owoce wiele lat trwającej edukacji.

Sięgnąłem niedawno raz jeszcze do książki Fernanda Braudela Gramatyka cywilizacji. Pisząc o nauczaniu najmłodszych, zauważał on, że mamy skłonność wmuszać w edukowanych wiedzę o wydarzeniach nie ze względu na to, że są ważne, ale dlatego, że po sobie następują. Nie mówimy o prawdziwych przyczynach cywilizacyjnych konfliktów, tylko je omawiamy. Nie potrafimy nauczyć tego, by ten, kto czyta, wiedział, co czyta. A przecież ucząc „czasu, uczymy jednocześnie słownictwa*”, umiejętności poruszania się w świecie wartości i w gąszczu cywilizacyjnych wyzwań, dodajmy – odczytywania właściwych kontekstów, a nade wszystko myślenia... Tak oczywiste wydawałoby się to uwagi...

Należy zaznaczyć, że Braudel odnosi się w tych słowach do stanu edukacji historycznej we Francji w przedostatniej dekadzie XX wieku (choć pochodzą z artykułu, który we Francji się nie ukazał, a przeznaczony był dla włoskiej gazety „Corriere della Sera”). Są to uwagi zdumiewająco aktualne i uniwersalne, a odnoszą się trafnie także do obecnej sytuacji w Polsce, dodajmy nie tylko na etapie szkolnictwa niższego i średniego, ale także wyższego. Tyleż słów i pojęć zostało przez nas zapomnianych lub odrzuconych, tak wielu z nich zaczęliśmy się lękać albo wstydzić. Coraz mniej słychać nauczycieli-mistrzów i profesorów. Któryś z celebrytów, zapytany o patriotyzm, uśmiecha się z dezaprobatą i dodaje, że w żadnym wypadku nie oddałby życia za ojczyznę. Dla wielu słowa te stają się miarą… Chociaż dziś już mowa przede wszystkim o innym wymiarze obywatelskości.

Bez historii – pisał Braudel – „nie może istnieć świadomość narodowa. A bez świadomości narodowej nie może być oryginalnej kultury ani prawdziwej cywilizacji [...]” i właśnie dlatego nie jest obojętne, jak uczyć przeszłości, jak pamiętać... W siedzibie UNESCO w Paryżu Jan Paweł II mówił 2 czerwca 1980 roku: „Istnieje podstawowa suwerenność społeczeństwa, która wyraża się w kulturze narodu. Jest to zarazem suwerenność, przez którą równocześnie najbardziej suwerenny jest człowiek”. Nieprzypadkowo słowa te później powtórzył w swojej ostatniej książce Pamięć i tożsamość.

Co ciekawe, ci tak bardzo przecież różni autorzy podkreślali, że myśli ich są najdalsze od „nacjonalizmu”. Wyrastają natomiast ze świadomości, że narody istnieją z kultury i dla kultury. Ta zaś swoje podwaliny ma w wartości edukacji. Horyzonty, wyobraźnia, swoboda poruszania się ścieżkami biegnącymi przez rozmaite dziedziny i dyscypliny naukowe… To wciąż nośne elementy efektownej retoryki czy jednak także rzeczywistości praktykowanej?

Apel o suwerennego człowieka to troska o jego świadomość i o poszanowanie jego godności. To postulat, by zanurzona w kulturę edukacja w sposób wielowymiarowy odpowiadała na pytanie kim jesteśmy, a więc skąd przychodzimy i dokąd zmierzamy.… By była źródłem poznania, ale i przeżywania nauki, także w sztuce. I ostatecznie – by nie była oderwana od etyki. Tak rozumiana edukacja trwa bowiem niezależnie od wakacji…

* Fragmenty tekstu F. Braudela cytuję z polskiego wydania jego książki Gramatyka cywilizacji. Przeł. H. Igalson-Tygielska, Warszawa 2006.

Autorzy: Jacek Kurek