Replika Macieja

Bardzo ucieszyłem się na wieść, że tekst o tym, że nic nam się nie chce doczekał się polemiki. Zawiera on jednak kilka sformułowań, z którymi nie mogę się zgodzić lub wymagają komentarza.

Po pierwsze, po krótkim wprowadzeniu zadajesz Krzyśku pytanie: "czy to obraz prawdziwy?" I natychmiast odpowiadasz: "otóż nie". Dlaczego, na jakiej podstawie twierdzisz, że tylko Twoja wizja studenckiego "chcenia" jest prawdziwa, natomiast wypowiedzi zebrane przeze mnie - nie. Tak to przecież wynika z Twojego twierdzenia.

Po drugie, w trakcie przeprowadzonej rozmowy starałem się ograniczyć do roli trzymającego mikrofon, "statywu". Poza krótkim wprowadzeniem, wywołaniem tematu, nie zabierałem głosu - po prostu nagrane wypowiedzi przelałem na papier. Niepotrzebnie więc robisz uwagi w moją stronę, że nic nie wiem, bo "wypadłem z branży". Zgadzam się z tym, że klub "Pod Rurą" kwitnie, stając się głośną na co najmniej pół Polski świątynią ludzi, którym się chce. Jest to jednak wyjątek potwierdzający regułę. Być może nie wiesz, bo studiujesz krótko, że jeszcze 5-7 lat temu naprawdę działały kluby: "Straszny Dwór" i "Za Szybą" na Ligocie, "Remedium" i "Zameczek" w Sosnowcu, "Akant" (piwnica bluesowa Irka Dudka), "Pod Rurą", kluby środowiskowe ZSP Ino cóż, innych organizacji legalnych nie było), "Pyrlik" w Bytomiu, "Kocynder" w Chorzowie, "Puls" i "Marchołt" w Katowicach. Przy US działały teatry "12a" i pantomima "Vide", których spektakle przyciągały setki widzów. Piszesz o "pogotekach" i innych imprezach "Pod Rurą", na których jest tak dużo osób, że nie wszyscy chętni mogą wejść. Ale jak dowiedziałem się od bywalców tego klubu, tylko 25-30% to studenci. Zdecydowana większość to młodzież "z zewnątrz". Przed niewielu laty proporcje były zupełnie odwrotne.

Cieszę się, że masz wokół siebie tak dużo znajomych, którym się chce - uczyć, dokształcać, zarabiać pieniądze. Zwróć Krzyśku uwagę jednak na jedno. Zarówno Twoi znajomi, jak i "moi" rozmówcy są bardzo konsumpcyjnie nastawieni do życia. Jeśli ktoś jest już aktywny to tylko dlatego, żeby mieć bardzo wymierne korzyści, głównie materialne, w przyszłości. Unikamy więc tworzenia kultury ograniczając się co najwyżej do jej "konsumpcji". Nie jeździmy już do chatek studenckich w weekendy. społeczna działalność w klubach, rozgłośniach radiowych, kołach naukowych przestaje być atrakcyjna, bo... wymaga czasu, poświęcenia bez materialnych korzyści.

Dziękuję Krzyśku za Twój tekst. Mimo moich powyższych uwag jest on znakomity i dodał mi osobiście dużo optymizmu. A tego nam, zdaje się, najbardziej potrzeba.

Autorzy: Maciej Rzońca