Tryptyk i Powtórzenie

Tryptyk rzymski

1.

"Lecz cytować go, nie, tego nie potrafię. Znaczyłoby to, że chcę przywłaszczyć sobie jego słowa w obecności innych. Robię to, gdy jestem sam - wtedy przywłaszczam wszystko. Lecz gdy obok ktoś jest… Zbyt dobrze wiem, co przystoi młodemu człowiekowi, gdy rozmawiają starsi" (S. Kierkegaard, Powtórzenie, przeł. B. Świderski, Warszawa 2000, s. 111).

2.

Kiedy w 2003 roku na księgarniane półki trafił ostatni papieski poemat, Jan Turnau pisał na drugiej stronie "Gazety Wyborczej": "Krytycy literaccy, mam nadzieję, ocenią Tryptyk rzymski". Niestety, jego nadzieja okazała się płonna - poza nielicznymi artykułami, które dociec próbowały faktycznej wartości "Tryptyku", komentarze były tak bardzo skoncentrowane na sensacyjności "ponownego debiutu poetyckiego Papieża", że traciły z oczu sam tekst. Mam wrażenie, że w dużym stopniu do pozostawienia "Tryptyku" szczelnie zamkniętym przyczyniły się głosy postulujące "abstrahowanie od literackiej wartości poematu" i koncentrację na płaszczyźnie duchowo-biograficznej. Jeżeli "Tryptyk" ukazał się jako utwór poetycki, odwracanie się od jego "literackości" jest o tyle sztuczne, co niemożliwe. Rozumiem jednak, że trudno było pisać o konstrukcji wersu czy roli metafory w tekście, którego Autor jest Osobą powszechnie znaną, szanowaną i lubianą, zwłaszcza w wypadku, gdy owa konstrukcja i metafora rzadko mogą być uznane za artystycznie doskonałe.

Gdyby rzecz, którą za chwilę powiem, zabrzmiała niestosownie, proszę o wybaczenie: prowokowanie nie jest moim zamiarem. ("Zbyt dobrze wiem, co przystoi młodemu człowiekowi, gdy rozmawiają starsi".) Jeżeli dotąd nie potrafiliśmy pochylić się nad tekstem "Tryptyku" (podobnie jak nad innymi papieskimi tekstami), być może dlatego, że przesłaniała je nam wielka obecność ich Autora - to teraz, w trudnej dla nas wszystkich sytuacji Jego odejścia, pozostaje nam nie rozpacz, ale teksty, a te zawsze implikują gest lektury. Ta na poły Derridiańska sytuacja śmierci autora (której nie-Derridiański a uczuciowy czy wręcz intymny aspekt tak bardzo daje się nam we znaki) niesie więc z sobą radość i pocieszenie, o których nie możemy zapominać. Rzecz jasna, od razu dopowiedzieć trzeba: radość ciemną i pocieszenie niedorzeczne. Czym bowiem są czarne znaki, którymi zapełniona jest biała powierzchnia wobec tembru głosu i uśmiechu na twarzy? A jednak teksty to wszystko, co mamy i dlatego musimy traktować je niczym stęskniony kochanek upragnione listy miłosne przesyłane mu z drugiego końca świata.

3.

Inny nieszczęśliwy kochanek, który listów nie otrzymywał (a tym bardziej nie od ukochanej, od której odszedł bez słowa), a właściwie nie chciał otrzymywać (gdyż nigdy nie ujawnił adresu zwrotnego), napisał do przyjaciela: "Hiob powtarza stwierdzenie: mam rację. Poświadcza w ten sposób szlachetność ludzkiej wolności, która wie, kim jest człowiek. Jest wiotkim i szybko więdnącym kwiatem, który staje się wspaniały, dążąc do wolności. Zdobywa świadomość, której nawet Bóg nie może mu odebrać, chociaż Bóg mu ją dał. Hiob powtarza to zdanie tak, że widzisz jego miłość i zaufanie, przesycone pewnością, że Bóg da sobie z wszystkim radę, jeżeli tylko człowiek skłoni Go do rozmowy". (Powtórzenie, s. 115.). Dlaczego przepisuję te słowa w tym miejscu? Dlatego, że ów młody autor listu jest bohaterem "Powtórzenia" ("Gjentagelse") Sorena Kierkegaarda, a to jedna z tych niewielu książek, których lektura nie jawi się jako groteskowa w obliczu majestatu Śmierci. Tej Śmierci. Dlaczego jednak akurat "Gjentagelse" będzie prowadziło nas ku "Tryptykowi"? Ponieważ to "Tryptyk" otwiera nas na powtórzenie, rozumiane nie tylko jako retoryczne narzędzie, ale jako fenomen, problem, szansa, egzystencjalna konieczność.

4.

Utwór papieski opiera się na figurze powtórzenia i jeżeli dotąd nie zwróciliśmy na to uwagi, to właśnie dlatego, że oddzieliliśmy w nim "literackość" od biograficzno-duchowej "treści". Repetycja od zawsze była istotnym elementem papieskich poezji, dramatów, homilii czy encyklik i jeżeli Jan Paweł II "powtarza się" w "Tryptyku" tak wyraźnie, nie sposób przejść obok tego obojętnie (jeśli oczywiście wykluczymy ewentualność, że powtarzanie to niechciany przejaw wygaśnięcia papieskiego talentu). Budowa poematu daje podstawy do uznania figury powtórzenia za dominantę. Odnalazłem w "Tryptyku": 18 powtarzających się, czasem tylko nieznacznie modyfikowanych, zdań (typu: "Omnia nuda et aperta sund ante Oculus Eius"), które obejmują łącznie 51 wersów; 50 powtórzonych równoważników, wyrażeń, metafor czy porównań, nie związanych z grupą wcześniejszą (kolejne 91 wersów); 16 cytatów (w przeważającej większości z Biblii) i 4 autocytaty (z wcześniejszej twórczości) - czyli kolejne 25 wierszy oraz 9 zastosowań paralelizmu i anafory (w 22 wersach). Jak łatwo obliczyć, daje to liczbę 189 wierszy w różny sposób objętych gestem powtarzania. Stanowi to prawie połowę (47,7%) całego tekstu (liczącego sobie 396 wersów). Mówiąc inaczej: tylko połowa "Tryptyku" wolna jest od żywiołu powtórzenia. Oczywiście, zaprezentowany wyżej prowizoryczny sposób analizy nie należy do wyrafinowanych, poza tym jego wyniki nie są absolutnie jednoznaczne. Z pewnością ważniejszy jest więc sam proces lektury, w czasie którego trudno jest oprzeć się wrażeniu, że Autor powtarza celowo i notorycznie - nie tylko frazy czy metafory, ale i myśli, które często wyraża innymi słowy (czego oczywiście wyniki powyższej "analizy" nie mogą uwzględniać). Kiedy czytamy pod tym kątem dawne wiersze Karola Wojtyły, zauważamy, że naddatek powtórzenia w "Tryptyku" nie jest absolutnym novum, ale naturalną konsekwencją dawnej poetyki, nad wyraz często faworyzującej ruch repetycji.

W poemacie Jana Pawła II jest jednak coś, czego w wierszach Karola Wojtyły (poza nielicznymi wyjątkami) nie ma - obfituje on w cytaty. Nieobecność cytatu w pierwszym okresie twórczości może być odczytywana jako przejaw dominacji paradygmatu kreacjonistycznego. Łatwo rozpoznawalny styl Wojtyły - najczęściej określany przymiotnikiem "trudny" - jest wrogi cytowaniu jako działaniu wtórnemu, nieoryginalnemu. Tymczasem w "Tryptyku" wzięte w cudzysłów lub zaznaczone kursywą "cudze słowa" stanowią konstytutywną część tkanki tekstu. Co niezwykle znaczące, ostatni poemat papieski bardzo często powtarza problemy znane z pierwszej fazy twórczości. Dotyczy to na przykład: niemożności przekroczenia progu, metafory "wyłaniania się z fali przemijania", połączenia miłości z widzeniem, a nawet "przenikania Księgi" z watykańskiej "ściany" czy "nagości i przejrzystości" użytych jako metafory zgromadzenia hierarchów. Zdumiewające jest to, że w "Tryptyku" nie dokonuje się właściwie rozwinięcie tych tematów - Papież przede wszystkim po prostu je powtarza. Czy to przejaw nowego, wyciszonego stylu, będącego wyrazem bezradności? Następstwo przyjęcia innej koncepcji poezji? Objaw pokory?

5.

"Jakub" z poematu "Myśl jest przestrzenią dziwną" (1955) to parafraza fragmentu Księgi Rodzaju, ale jakże inna od tej z trzeciej części "Tryptyku" - "Wzgórza w krainie Moria". Tok wypowiedzi jest swobodny, metaforyczny, pełen dygresji. Odnosi się do jednego tylko wersu z Genesis przytoczonego w motcie, który jest pretekstem do przeprowadzenia analiz zagadnień tak pozornie odległych od historii Jakuba, jak związek języka i myśli czy istnienie "przepaści" pomiędzy "widzeniem a jego przedmiotem". W "Tryptyku" mamy natomiast do czynienia z prostym streszczeniem historii Abrahama, na dodatek pozbawionym wyraźnych środków artystycznych, których nie brakuje w "Jakubie". Owszem, że narracja jest przerywana, ale na dobrą sprawę wyłącznie jednym pytaniem i próbami udzielenia na nie odpowiedzi: "dlaczego dziś szukamy miejsc" związanych z życiem Abrahama? Identyczne pytanie znajdziemy w "Jakubie", jednak wówczas Autor nie miał wątpliwości, jak należy się do niego ustosunkować: "Jeśli szukasz owego miejsca, na którym zmagał się Jakub,/ nie wędruj do krain Arabii, nie szukaj na mapach potoku,/ bowiem znajdziesz o wiele bliżej ich ślad./ Pozwól tylko: w perspektywie myśli niech zjawiają się światła przedmiotów". "Dziwna", ale przez to pozwalająca na przekroczenie dystansu oddzielającego człowieka od Boga, przestrzeń myśli i rozumienia jest tu zdecydowanie uprzywilejowana. A w "Tryptyku"? Jeśli tylko pamiętać będziemy o ważnej roli metafory progu oraz o "Jakubowym" projekcie abstrahowania od zmysłowej rzeczywistości na korzyść myśli, odpowiedź Jana Pawła II może nas zainteresować: "to dlatego,/ by stanąć na progu -/ by dotrzeć do początku Przymierza". Dodajmy do tego zakończenie "Tryptyku" (z pewnością nieprzypadkowe, skoro będące właściwie powtórzeniem zakończenia poprzedniej części): "zapamiętaj to miejsce, kiedy stąd odejdziesz,/ ono będzie oczekiwać na swój dzień -", a różnica stanie się uchwytna.

W pierwszej fazie twórczości absolutnie prymarny był porządek ratio, rozmyślania, metafizyki; stąd poezja Wojtyły sytuowała się całkowicie po stronie intelektu. W tkankę "Tryptyku" zaś wplotło się zdarzenie tego, co wówczas pomijano. Dzięki temu abstrakcyjna kategoria "przestrzeni" zastąpiona została "miejscem" (konkretną częścią górskiego boru, tą ścianą w tej kaplicy, tym jednym wzgórzem). Dlatego też zamiast trudu przekraczania ludzkiej kondycji mamy w "Tryptyku" "obraz i podobieństwo", ponad metafizycznym poszukiwaniem głębi i źródłowości jest prosta potrzeba "umoczenia warg w źródlanej wodzie", w miejscu nakazu tworzenia intelektualnych konstrukcji - kontemplacja nagich ciał, zamiast aktywności - bierność oczekiwania, wreszcie zamiast kreowania - powtórzenie. Wcześniej chciano przede wszystkim przekroczyć próg oddzielający porządek ludzki od porządku boskiego, język od Logosu. Teraz pozostanie w progu jest największym pragnieniem, ponieważ to na progu wcielony Bóg spotyka człowieka, to w progu zaczyna się przymierze. Umożliwia to zdarzenie wcielenia, które jest w moim odczuciu głównym tematem papieskiego poematu. Zmienia ono widzenie wielu obszarów ludzkiego życia, jak na przykład seksualności. W "Medytacji o sakramencie małżeństwa" zatytułowanej "Przed sklepem jubilera" z 1960 roku słowo "nagość" nie pojawia się ani razu, a ciało zdefiniowane jest jako coś, "przez co przesuwa się myśl"; w krótszym "Tryptyku" nagość występuje 13 razy (sic!), zaś współżycie nazwane jest "Prasakramentem" i przyrównane do relacji panującej w Trójcy Świętej. Jeżeli w wierszach Wojtyły człowiek musi walczyć, "rozbijać", wybiegać ze swojej natury i "przedzierać się" ku Bogu, poszukiwać głębi (dziękuję tu prof. A. Nawareckiemu za zwrócenie uwagi na ten aspekt omawianej poezji), to w "Tryptyku" wystarczy mu zatrzymać się i popatrzeć na świat, czyli powtórzyć w sobie Adama.

To prawda, że "Tryptyk" jest bardziej pokorny niż wcześniejsze wiersze Karola Wojtyły, ale wyłącznie dlatego, że humilitas pochodzi od humus. Jest właściwie regułą, że metafizycy pragną zapomnieć o ciążącej im ziemskości. "Tryptyk" (jak każdy tryptyk) pozwala zobaczyć obie strony skrzydeł. Na skrzydłach tych wznieść chciał się w górę Karol Wojtyła, ale Jego poezja nie pamiętała o tej ich stronie, o której pamiętało życie (narty, kajaki, góry, śpiew, kremówki, ból). Dokonana w "Tryptyku" repetycja opowieści o stworzeniu ujawnia rewers chrześcijańskiej wizji życia człowieka i - co więcej - pokazuje, że ów rewers nie stanowi jej marginesu, ale początek. Repetycja jest rewersem.

6.

Zagadnienie powtórzenia - nazwanego warunkiem wszystkiego - zrobiło karierę w humanistyce dwudziestego wieku (poprzestańmy tu na wspomnieniu fundamentalnej pracy Gillesa Deleuze'a "Różnica i powtórzenie"). Moje sięgnięcie do książki Kierkegaarda wynika nie tylko z jego uprzedniości wobec myślicieli dwudziestowiecznych, ale także z przypadku -przeczytałem "Gjentagelse" stosunkowo niedawno. Podkreśliłem wówczas zdania: "Powtórzenie i wspomnienie to ten sam ruch, lecz skierowany w dwie przeciwne strony, gdyż to, co się wspomina już było, powtarza się więc . A właściwe powtórzenie, to wspomnienie zwrócone ku przyszłości. Dlatego powtórzenie, o ile jest możliwe, czyni człowieka szczęśliwym, wspomnienie natomiast czyni go nieszczęśliwym" (Powtórzenie, s. 17). Kiedy parę dni temu powróciłem do "Tryptyku", nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że Autor tego "powtórzeniowego" czyli zwróconego w przyszłość poematu, domagałby się od czytelnika lektury ożywianej tym samym ruchem. Powtórzenie nie kłóci się z twórczością, wręcz przeciwnie: może być ono twórczością mądrą, której nie pęta daremne pragnienie oryginalności. Wypada przywołać tu lapidarną formułę Rosalind Krauss zawartą w jej słynnym eseju "Oryginalność awangardy": "Można wyłącznie powtarzać" (Postmodernizm. Antologia przekładów, red. R. Nycz, tłum. M. Sugiera, Kraków 1997, s. 409). A jeżeli tak, istotne staje się nie tylko to, co się powtarza, ale także pojęcie inwencji (invention), odkrywane przez Jacquesa Derridę w szkicu "Psyché. Odkrywanie innego". "Inwencja oznacza dojście do wynalezienia, odkrycia, odsłonięcie, wytworzenie po raz pierwszy czegoś, co może być artefaktem, lecz co musiało się już tam znajdować, w stanie ukrytym lub tylko potencjalnym" (Postmodernizm, tłum. M. P. Markowski, s. 91). Dalej zaznacza Derrida, że podejście to "z pewnością nie nosi znamion ateizmu, wprost przeciwnie: tworzenie zarezerwowane zostaje dla Boga, dla ludzi pozostawiona zostaje inwencja" (tamże) i jeszcze dalej: "Inwencja ukazuje: jest objawieniem Boga, lecz także dopełnia je, wypełniając; odbija je w sobie, jednocześnie uzupełniając" (tamże, s. 101). Oczywiście, Derrida stwierdzi później, że jego ustalenia obce są wszelkiej "tradycji ontoteologicznej" (s. 106), nie przeszkadza nam to jednak użyć pojęcia inwencji w odniesieniu do "Tryptyku". Papieskie powtórzenia nie są bowiem niczym innym niż "ukazywaniem a jednocześnie uzupełnianiem Objawienia".

Doskonale widać to w drugiej części poematu, w której Autor "krąży" wokół kilku pochodzących z Księgi Rodzaju słów-kluczy: "Stwórca", "Początek", "Słowo", "widzenie". Na skutek gestu powtórzenia, słowa te zaczynają wchodzić z sobą w nowe związki, niewypowiedziane wprost w Księdze Genesis, a jednak potencjalnie w niej zawarte. Stwórca zostaje więc zdefiniowany jako "ten, który widzi, że jest dobre", co przeniesione zostaje później na Michała Anioła - artystę. Artysta (twórca) "uczestniczy" w widzeniu boskim, a więc jego dzieło musi być afirmujące; podobnie jak rajskie widzenie Ewy i Adama. "Początek" określany jest przymiotnikiem "niewidzialny" i występuje zawsze w towarzystwie "Kresu", a jednak "przemawia do nas z tych ścian". Wniosek jest następujący - tylko twórczo percypując świat, dostrzeżesz że życie ma ład i porządek (początek i koniec). "Słowo" wreszcie to "odwieczne widzenie i odwieczne wypowiadanie", co niesie z sobą implikację: jeżeli czegoś nie zobaczysz, nie będziesz potrafił tego nazwać. Czym jest więc "widzenie"? Jest "odnajdywaniem śladu swojej istoty". Każe to powtórzyć wszystko raz jeszcze: Stwórca - afirmuje w stworzeniu sam siebie; jeżeli widzi świat, to dlatego, że jest z nim tożsamy. Artysta - ma odnajdywać w swym dziele zarówno swoją tożsamość, jak i tożsamość Boga oraz dążyć do ich zjednoczenia. Początek - istnieje, skoro odnajdujemy w sobie jego ślad (stąd fascynacja Papieża macierzyństwem i ojcostwem); istnieje więc także kres, co powinno być jednak źródłem afirmacji, nie lęku. Widzenie - odnajdywanie w przedmiocie widzenia zarówno początku i kresu (czyli śladu człowieka), jak i nieskończoności (czyli śladu Boga). Więc jeszcze raz: Stwórca - "widzący", a więc widzący także naszą skończoność naszej kondycji, dla której przebóstwienia poświęca Syna. I jeszcze raz - i jeszcze raz... Wychylona w przyszłość inwencja w powtarzaniu zaczyna jawić się jako nauka myślenia, szkoła teologii, lektury, życia. Odkrywamy w ten sposób sens podtytułu "Tryptyku" - "Medytacje". Autor powtarza, by nauczyć czytelników dziwienia się słowom i światu, a co za tym idzie: po-wołać ich do dalszego powtarzania, uzupełniającego Objawienie o nowe historie.

Powróćmy jednak raz jeszcze do "Powtórzenia", gdzie melancholijny młodzieniec nie rozstaje się z Księgą Hioba, od którego uczy się powtarzać tak, by było "widać jego miłość i zaufanie, przesycone pewnością, że Bóg da sobie z wszystkim radę, jeżeli tylko człowiek skłoni Go do rozmowy". Badacze spierają się o zakończenie ostatniego listu młodzieńca (ponoć zmienione przez Kierkegaarda w ostatniej chwili), w którym opisuje on, jak dokonane w nim wreszcie powtórzenie przynosi radość wyzwolenia: "To wszystko już za mną. Mam wspaniałą łódź. Za chwilę będę tam, dokąd kieruje mnie pragnienie duszy (…)" (Powtórzenie, s. 130). Nie ma jednoznacznej interpretacji tej decyzji: czy jest ona wyjściem ku śmierci czy początkiem życia? Tylko od nas zależy, czy wbrew wszystkiemu powtarzać będziemy śmierć (a jakoś powtarzać musimy) jako papieskie "wypłynięcie na głębię" czy też jako pozbawione celu dryfowanie. Zanurzony w tej dwoistości, stojący na tym progu, kończy swój ostatni list bohater Kierkegaarda: "Niech żyje ruch fal, niosących mnie w przepaść! Niech żyje ruch fal, wznoszących mnie ku gwiazdom!" (Powtórzenie, s. 130).

7.

"Zdumiewając się, wciąż się wyłaniał/ z tej fali, która go unosiła,/ jakby mówiąc wszystkiemu wokoło:/ / "/ / ". Jeżeli bohater "Tryptyku" wychyla się z fali, która porwała bohatera "Powtórzenia", to dlatego, że afirmuje swoją pozycję na drodze do wieczności. Choć wychyla się w przód równie niecierpliwie jak młodzieniec, to jednak nie zapomina, że stoi na progu. To próg, ludzka egzystencja afirmowana w całej swojej rozciągłości, a nie "gwieździsta przepaść" młodzieńca, staje się "przystanią", gościnnym "miejscem spotkania".

8.

Inny fragment "Tryptyku" powtarza, zapisane dwukrotnie w "Wędrówce do miejsc świętych" z 1965 roku, zdanie "Tres vidit et unum adoravit". "Raz przyszedł do Abrama w gościnę./ Było Przybyszów Trzech, których przyjmował/ z wielką czcią,/ Abram zaś wiedział, że to On/ On jeden/ Rozpoznał Głos (…)". Wzrok Abrama okazuje się więc być omylny: widzi on trzech mężczyzn, ale jednego Boga rozpoznaje po głosie. Czynność widzenia zaakcentowana jest wyraźniej we "Wzgórzu w Krainie Moria" tylko raz: "Widzi siebie już ojcem martwego syna". Ludzkie widzenie jest zawsze widzeniem śmierci, kresu, zniszczenia - oto nowa prawda, wynikająca z ruchu repetycji. Powtórzmy lekturę drugiej części (wszak Kierkegaard pisze swoją książkę "na wspak" - Powtórzenie, s. 134): "Oto widzą siebie pomiędzy Początkiem a Kresem,/ Pomiędzy Dniem Stworzenia a Dniem Sądu…/, Postanowiono człowiekowi raz umrzeć - a potem Sąd!". Jaki Sąd został widziany w Sykstynie? Jaki Kres? Tremendum et fascinosum. Przejmujący bojaźnią i drżeniem. "Pójdźcie błogosławieni…, idźcie przeklęci…": albo - albo. Śmierć - koniec nie pozostawiający nadziei na wyleczenie, na powtórzenie.

9.

"Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swojego dał, aby każdy kto w niego uwierzył, miał żywot wieczny" - być może najważniejsze powtórzenie (za Janową Ewangelią), w najważniejszym punkcie poematu, tuż przy jego końcu. Autor zwraca się tu do Abrahama (którym jest zarówno on sam, jak i każdy z nas): "jest (…) taki próg, którego ty nie przekroczysz./ Inny Ojciec przyjmie tu ofiarę swojego Syna". Metafora przekraczania progu, tak często powtarzana w pisarstwie Karola Wojtyły-Jana Pawła II, także w "Tryptyku", pojawia się w tym miejscu po raz ostatni, wreszcie jako zrealizowana. Ale nie dzięki Abrahamowi - jeżeli zerwanie zaklętego kręgu powtórzenia jest możliwe, to z pewnością nie w żywiole ludzkich myśli czy decyzji. Zapewne wszyscy pamiętamy, często ostatnio powtarzaną, ceremonię otwarcia Świętych Drzwi. Potężne wrota zostają otwarte, a zmęczony, schorowany Papież długo stoi na ich progu, podczas gdy wierni głośno wiwatują. W końcu z pomocą współpracowników próg zostaje przekroczony. Jan Paweł II nie będący w stanie o własnych siłach przekroczyć progu powtarza historię Abrahama (którym jest on sam, którym ma być każdy z nas). Będący w progu - oto definicja człowieka wyłaniająca się z "Tryptyku". Niemoc transgresji, niemożność uniknięcia powtórzenia, skazanie na kalkowanie, cytowanie, telefon, na podwójność źródła, na wieczne to-samo. A także na cielesność, przygodność, widzialność. To wszystko tyle już razy poddawane recytacji, reaktywnemu, repetycji (Derrida, Deleuze, de Man), zostaje powtórzone po raz kolejny. "Oto droga, którą wszyscy przechodzimy -/ każdy z nas". Pamiętamy Kierkegaarda? Powtórzenie jest wychylone w przyszłość, jest afirmacją. Czy Jan Paweł II robił kiedykolwiek coś innego?

Nie cytujmy i nie tylko wspominajmy, ale przede wszystkim powtarzajmy słowa Tego, który odszedł; nie pozwólmy im błąkać się po (nie)gościńcu medialnego rozgardiaszu.

1.

"Pan czytał Księgę Hioba, prawda? Proszę przeczytać ją jeszcze raz - i jeszcze raz - i jeszcze raz. Nie mam odwagi przytoczyć w liście nawet jednego zdania z Księgi Hioba, choć przepisywanie po duńsku i po łacinie tego, co powiedział, czasem dużymi, a czasem małymi literami, ogromnie mnie raduje. Każde przepisane słowo jest jak plaster położony boską ręką, grzejący obolałe serce. A komu, jak nie Hiobowi Bóg podał rękę? Lecz cytować go, nie, tego nie potrafię. Znaczyłoby to, że chcę przywłaszczyć sobie jego słowa w obecności innych. Robię to, gdy jestem sam - wtedy przywłaszczam wszystko. Lecz gdy obok ktoś jest… Zbyt dobrze wiem, co przystoi młodemu człowiekowi, gdy rozmawiają starsi" (Powtórzenie, s. 110-111.)

1.

Pan czytał "Tryptyk rzymski", prawda?

Piotr Bogalecki

Autor jest studentem trzeciego roku MISHu i Akademii "Artes Liberales", w ramach której pod kierunkiem prof. Andrzeja Borowskiego z UJ napisał pracę poświęconą "Tryptykowi" (2003); przewodniczącym Koła Naukowego WolnoMISHlicieli oraz tegorocznym stypendystą MENiS.