Wspominamy Prof. Andrzeja Lasotę, jednego z najwybitniejszych polskich naukowców

Dobroć i matematyka

"Mój przepis na sukces składa się z dwóch części: mieć szczęście do ludzi i umieć je docenić" - tak kiedyś sformułował swoją dewizę Śp. Profesor Andrzej Lasota, którego z żalem pożegnaliśmy w ostatnich dniach grudnia.

Profesor był jednym z najwybitniejszych współczesnych polskich matematyków, a my mieliśmy to szczęście i możliwość, że spotykaliśmy go codziennie na korytarzach naszej Uczelni...

Urodził się w styczniu 1932 r. w Warszawie, skąd w czasie Powstania Warszawskiego, wraz z rodziną wyjechał do Krakowa. Maturę zdawał już jednak w Poznaniu, by następnie w 1951 r. wrócić do Krakowa i rozpocząć studia na Uniwersytecie Jagiellońskim - najpierw fizyczne, a potem matematyczne. "Na uniwersytet postanowiłem pójść do Krakowa, który jako dziecko zdążyłem pokochać. Tam przecież chodziłem do gimnazjum św. Jacka, a o dwie klasy wyżej chodził Opial! Zabawna to zresztą historia. Zaraz po wojnie wszyscy uczyliśmy się jak szaleni, to trzeba przyznać. Wcześniej nauka była przecież karana, z karą śmierci włącznie! Ja byłem w roku szkolnym 1945/6 najlepszym uczniem w klasie, a Opial - w szkole. I kiedy na uczelni okazało się, że to on właśnie prowadzi ćwiczenia, pomyślałem sobie tylko: "Boże, nic nie mogło mi się zdarzyć lepszego!" Wtedy zakochałem się w analizie matematycznej, którą wykładał Ważewski. Zacząłem wprawdzie studiować fizykę, bo mnie bardzo interesowała, ale - zauroczony wykładami Ważewskiego - przeniosłem się na matematykę" - mówił Prof. Lasota w wywiadzie dla "Gazety Uniwersyteckiej UŚ" w 2001 roku.

Pracę magisterską i doktorską napisał właśnie pod kierunkiem prof. Tadeusza Ważewskiego, którego zawsze wspominał w ciepłych słowach i z ogromnym szacunkiem. Przez szereg lat był związany z krakowskim UJ - tam wykładał, kierował Zakładem Rachunku Prawdopodobieństwa, a także przez kilka lat był dziekanem Wydziału Matematyki, Fizyki i Chemii. Dopiero w 1976 r. przeniósł się do Katowic, bo jak twierdził tutaj tak mu się dobrze pracowało, że postanowił zostać na stałe.

Na naszej uczelni kontynuował pracę dydaktyczną i naukową, kierował Zakładem Biomatematyki i Zakładem Teorii Prawdopodobieństwa. Wielu z nas miało okazję słuchać Jego wykładów, choćby z teorii fraktali czy rachunku prawdopodobieństwa, pełnych ciekawostek i anegdotek...

"Są dwie rzeczy, które bardzo mi się tu spodobały; kiedy na UJ o coś prosiłem w administracji, słyszałem: "Tak, tak, panie profesorze, my to zaraz załatwimy!" - i wiedziałem, że na pół roku mam święty spokój - nikt nic nie zrobi; a tutaj: "O, wie pan, to jest trudna sprawa, niech pan za dwa dni zajrzy, albo my zadzwonimy, zobaczymy co da się zrobić." - i z reguły sprawę po dwóch dniach pomyślnie załatwiano. To jest właśnie przykład słynnej śląskiej solidności. Tutaj też po raz drugi spotkałem się z tą żądzą wiedzy. Studenci ze Śląska podchodzili do nauki z ogromnym entuzjazmem. Kiedy przychodziłem na wykład to wiedziałem, że oni czekają żebym im coś ciekawego i ważnego powiedział. Musiałem się więc naprawdę solidnie przygotować, aby spełnić te oczekiwania" - mówił Profesor we wspomnianym wywiadzie.

Profesor Andrzej Lasota był nie tylko wykładowcą, ale również członkiem rzeczywistym PAN, czynnym członkiem Polskiej Akademii Umiejętności, członkiem Polskiego Towarzystwa Matematycznego, doktorem Honoris Causa UŚ, redaktorem wielu znanych czasopism matematycznych, a także visiting professor na włoskich i amerykańskich uniwersytetach... I choć długo by wymieniać cały Jego bogaty dorobek naukowy, to jednak nie będzie to pełny obraz Profesora. Był to bowiem przede wszystkim dobry człowiek. To właśnie Jego serdeczność najczęściej wspominano podczas uroczystości pogrzebowych, które odbyły się 6 stycznia w Krakowie. Na cmentarzu Rakowickim zebrał się prawdziwy tłum osób, które żegnały nie tylko wielkiego matematyka, ale i wielkiego człowieka... Bo też: "Z rzeczy świata tego zostaną tylko dwie. Dwie tylko: matematyka i dobroć... i więcej nic...dobroć i matematyka..."

Studenci