Uczmy się na błędach innych

Mamy kilka bardzo poważnych słabości, m.in. fiskalizm, deficyt, upolitycznienie wielu przedsiębiorstw przez blokowanie prywatyzacji. Jeżeli usuniemy te wady, jest szansa dostać się na wyższą orbitę. Dlaczego pozostawać w tyle za Litwą albo za Słowacją? Tak nie powinno być! Tylko dużo więcej Polaków musi pokazać, komu trzeba gest Kozakiewicza...

4 stycznia b.r. Wydział Nauk Społecznych odwiedził były prezes Narodowego Banku Polskiego prof. dr hab. Leszek Balcerowicz, składając tym samym 49 wizytę na Śląsku. Wygłosił wykład zatytułowany "Członkostwo w UE a perspektywy rozwoju Polski", a następnie uczestniczył w konferencji prasowej NBP.

Otwierające nowy rok kalendarzowy spotkanie różniło się od odwiedzin innych osobistości życia publicznego, mających miejsce w murach Uniwersytetu Śląskiego. Wizycie specjalnego gościa towarzyszyła szczególna oprawa i ogromne zainteresowanie ze strony władz i pracowników Uczelni oraz studentów. Profesor Balcerowicz, wraz z otwierającym spotkanie JM Rektorem UŚ prof. zw. dr. hab. Januszem Janeczkiem i prowadzącym je Prorektorem UŚ ds. Nauki i Informatyzacji prof. dr. hab. Wiesławem Banysiem, wkroczyli do auli wypełnionej po brzegi bracią akademicką. Za pomocą telemostu w wydarzeniu uczestniczyli jednocześnie studenci i pracownicy Wyższej Szkoły Bankowości i Finansów w Bielsku-Białej. Spotkanie odbyło się w czasie szczególnym - w dniu następującym po wręczeniu profesorowi, przez Związek Banków Polskich, statuetki Mikołaja Kopernika za szczególne zasługi dla rozwoju polskiej bankowości.

Podsumowując wykład poświęcony członkostwu Polski w Unii Europejskiej gość przypomniał, iż po naszym wstąpieniu do zjednoczonej Europy istnieją mechanizmy, pozwalające na szybszy rozwój kraju. Skala ich wykorzystania zależna jest od jakości rządzenia i tempa wprowadzania reform, takich jak uzdrowienie finansów publicznych, usunięcie przepisów krępujących wolność gospodarczą, dokończenie prywatyzacji, czy ograniczenie subsydiowania przedsiębiorstw. - To jest do zrobienia, ale z całą pewnością wymaga silnej, systematycznej mobilizacji. Nikt za Polskę i Polaków nie wykona obywatelskiego obowiązku - podkreślał Balcerowicz. Dziękując za spotkanie JM Rektor UŚ wręczył gościowi rzeźbę młodych twórców z Wydziału Artystycznego w Cieszynie, symbolizującą meandry życia.

Foto: Małgorzata Krasuska-Korzeniec
Prof. Leszek Balcerowicz otrzymał rzeźbę młodych
twórców z Wydziału Artystycznego UŚ

Po takim podsumowaniu rozpoczęła się ożywiona dyskusja dotycząca spraw Polski, a także kondycji gospodarki światowej. Profesor odpowiadał na wszystkie pytania w sposób rzeczowy, ale nie pozbawiony humoru i trafnych porównań. Oto wybrane zagadnienia, omawiane w końcowej części spotkania:

- Czy Brazylia może się stać światową potęgą gospodarczą?

- Brazylia rozwija się w tempie prawie dwa razy wolniejszym niż "azjatyckie tygrysy". Po pierwsze, ma znacznie wyższe podatki - obciążenia te wynoszą 30 proc., czyli niewiele mniej niż w Polsce. Tam pieniądze są przeznaczane głównie na emerytury i wysokie pensje aparatu administracyjnego. Po drugie, w kraju jest silny protekcjonizm i liczne ograniczenia. Tak długo jak taka sytuacja się utrzyma, Brazylia nie dołączy do grupy "tygrysów azjatyckich". Rozwija się ona w tempie 2, 3, 4 proc., ale nie 7 proc. Musi najpierw wejść na drogę utrzymywania dyscypliny fiskalnej.

- Obserwując obecną sytuację Polski i sytuację Argentyny na początku lat 90. można się doszukać wielu podobieństw. Czy naszemu krajowi grozi scenariusz kryzysu argentyńskiego?

- Argentyna stanowi przypadek skrajny, choć trzeba oczywiście patrzeć na skrajne przypadki, żeby uczyć się na błędach innych. Tamtejsze społeczeństwo daje się systematycznie rabować politykom, nie wyciągając z tego wniosków na przyszłość. Co parę lat następuje tam kryzys fiskalny, podczas którego ludziom zabiera się oszczędności. Potem znów do władzy dochodzą populiści... Jest to niesłychanie interesujący, choć ponury przypadek. Z czego się bierze taka tendencja? Niewykluczone, że ma ona korzenie w czasach peronizmu, kiedy do władzy doszedł bardzo zdolny demagog, z atrakcyjną żoną - Evitą. Wmówił on ludziom, że chroni biednych. Robił to poprzez rozdawanie pieniędzy, brak dyscypliny fiskalnej, ograniczenie rynku, antyamerykanizm. Owy nurt tak silnie się utrwalił w Argentynie, że nawet reformatorzy wyrastają tam z peronizmu.

Bywają przypadki, które powinny stanowić ostrzeżenie. Zakorzenienie się w społeczeństwie prądu populistycznego powoduje, że ludzie dają się co parę lat rabować. Kryzys argentyński polegał właśnie na tym, że ludziom zabrano oszczędności. Ale tak nie musi być, ja nie sieję żadnego defetyzmu. Poza tym nie robię żadnych bliskich analogii... (śmiech) Jedno mogę powiedzieć: nie można być bezczynnym w obliczu agresywnego populizmu. Jest on jak rak - jeżeli raz się zakorzeni w organizmie, bardzo trudno go usunąć. Im wcześniej i mocniej społeczeństwo zareaguje, tym lepiej.

Foto: Małgorzata Krasuska-Korzeniec

- Co pan myśli o nowym kandydacie na prezesa NBP Sławomirze Skrzypku?

- Niewiele mogę w tej sprawie powiedzieć, gdyż nie miałem z kandydatem bezpośrednich kontaktów i nie znam żadnych jego prac, w tym publikacji dotyczących problematyki Banku Centralnego.

- Czy bezpośrednie inwestycje zagraniczne w sektorze bankowym mogą obniżyć ceny usług bankowych w Polsce, które obecnie są relatywnie wysokie w porównaniu z innymi krajami?

- Badania nie potwierdzają jednoznacznie tezy, że te usługi są u nas wyjątkowo drogie w porównaniu z innymi krajami. W różnych opracowaniach zawarte są odmienne dane. Niezależnie od tego, które z nich przyjmiemy za podstawę, wniosek nasuwa się jeden - potrzeba więcej konkurencji. Członkostwo Polski w Unii Europejskiej wiąże się ze zwiększeniem konkurencji. W tej chwili oddziały banków z krajów UE mogą swobodnie, bez obowiązku uzyskiwania jakiejkolwiek zgody, powstawać w Polsce. Konkurencji jest dużo. Bez inwestorów zagranicznych mielibyśmy taką sytuację jak w Rosji, gdzie dominuje jeden bank - Banku Oszczędnościowego i funkcjonują banki prywatne. Jest tak dlatego, że w tym kraju "na starcie" nie istniał kapitał. Socjalizm wyniszczał kapitalizm i, co więcej, nie istniała wiedza na ten temat. Nie każdy bowiem kto sprawuje wysokie funkcje, jest specjalistą w każdej dziedzinie. W związku z tym państwa regionu miały do wyboru dwie drogi: rosyjską - polegającą na odkładaniu prywatyzacji przy braku likwidacji własności państwowej oraz odmienną drogę, która odrzucała odwlekanie prywatyzacji w czasie. Jeżeli kraje przystępowały do prywatyzacji nie mając kapitału i wiedzy, to w naturalny sposób pojawiali się inwestorzy międzynarodowi. Tak było m.in. w Polsce, a w jeszcze większym zakresie na Węgrzech, w Czechach, Słowacji, krajach nadbałtyckich... Wszystkie porównania, które znam pokazują, że droga polska i środkowoeuropejska jest dla rozwoju lepsza niż droga rosyjska.

- W Polsce od kilku lat obserwujemy wzrost gospodarczy. Mamy szansę, że będzie się on utrzymywał, czy też coś mu zagraża?

- Po pierwsze staramy się odróżnić ożywienie cykliczne od trwałego wzrostu gospodarczego. Z całą pewnością w Polsce duża część przyspieszenia ma charakter cykliczny, jak to bywa w gospodarce rynkowej. Oprócz tego mamy do czynienia z wyjątkowo dobrą sytuacją w gospodarce światowej ostatnich paru lat - niska inflacja i bardzo wysoki wzrost. Oby tak było, ale nie można tego przyjmować za pewnik. Wiemy też, że kraje rozwijają się na dłuższą metę szybko, jeśli mają bardzo sprawny system gospodarczy. A my mamy kilka bardzo poważnych słabości, m.in. fiskalizm, deficyt, upolitycznienie wielu przedsiębiorstw przez blokowanie prywatyzacji. Jeżeli usuniemy te wady, jest szansa dostać się na wyższą orbitę. Dlaczego pozostawać w tyle za Litwą albo za Słowacją? Tak nie powinno być! Tylko dużo więcej Polaków musi pokazać, komu trzeba gest Kozakiewicza...

MAGDALENA BUSZEK

Autorzy: Magdalena Buszek, Foto: Małgorzata Krasuska-Korzeniec