PLAN NIESIEMY, PLAN

Życie Polaka nie jest łatwe, zwłaszcza w demokracji, bo wybierać musi ciągle. Czasem wybierze źle i po niedługiej kadencji przerwanej w trakcie, wybierać musi ponownie. Życie członka społeczności akademickiej jest jednak jeszcze trudniejsze. Gdy już jako Polak westchnie sobie w Sylwestra: ,, Nareszcie rok bez wyborów!", jako akademik przypomnieć musi sobie, że wybory za pasem. Dotychczas co prawda kampanie wyborcze na uniwersytecie nie budziły zbyt wielu emocji, a niektóre stanowiska, jak się zdaje, obsadzano ludźmi z łapanki, ale czy to można coś przewidzieć w dzisiejszych czasach? Od przewidywania zasadniczo jest właśnie nauka, lecz mądrość ludowa twierdzi, że szewc bez butów chodzi.

Mądrości ludowe też w zasadzie ustępować powinny wobec autorytetu nauki, lecz nie jest to możliwe dopóki nauka posługuje się zwykłą, starą, arystotelesowską logiką. Obserwacje dowodzą, że jeśli jakiś lud twierdzi,, p. ", to jakiś inny (a czasem ten sam) twierdzi,, nieprawda, że p. ". Wobec tego cokolwiek nauka stwierdzi, to i tak będzie to jedynie przyczynek do teorii dawno rozwiniętej przez ludowych mędrców. Zawsze się znajdzie jakaś mądrość ludowa, niosąca odpowiedź na zadane pytanie, co stawia pod znakiem zapytania dalsze finansowanie nauki (dodajmy, że lud w tej kwestii jest raczej wstrzemięźliwy).

Z finansowaniem nauki też wiąże się konieczność przewidywania. Przechodząc zeszłego roku około rektoratu myślałem, że będzie inaczej i w ogóle kłopoty finansowe staną się przedmiotem badań historyków. Spostrzegłem bowiem na coraz piękniejszym budynku szkoły tysiąclecia (przerobionym na rektorat w latach zamierzchłych) tajemniczą puszkę - skrzynkę, przypominającą bankomat. Puściłem wodze fantazji. Oto prawdziwie nowoczesne rozwiązanie: gdy uczony potrzebuje pieniędzy na swe drogocenne badania, to podejdzie do skrzynki, włoży kartę badacza, wystuka numer komputerowy i szast, prast - środki (po co używać pospolitego słowa,, pieniądze") ukażą się w otworze. Po co te wszystkie projekty, sprawozdania i recenzje; wprowadźmy odrobinę komunizmu w kapitalistycznym świecie i niechże nauka będzie finansowana według potrzeb. Połączmy komunizm z obyczajami panującymi w świętej pamięci monarchii austro-węgierskiej, gdzie pewien generał wezwany do rozliczenia subwencji państwowej napisał tak prosto i szczerze, jak tylko można: ,, Dostałem 10 tysięcy talarów. Wydałem 10 tys. talarów. " I już. Często narzekamy, że w stosunkach międzyludzkich panuje wzajemna nieufność. Dlaczego nie zacząć eksperymentów nad przywróceniem powszechnego zaufania od zawierzenia naukowcom uniwersyteckim, iż wezmą tyle, ile im potrzeba i wydadzą zgodnie z przeznaczeniem?

Niestety, bardziej szczegółowa analiza obiektu w szklanej ścianie rektoratu wykazała, że jest to jednak zwykły bankomat do wyciągania tych pieniędzy, które się wcześniej wpłaciło. Koniec mrzonek, point de reveries. Jedynym pocieszającym wnioskiem, jaki można było wyciągnąć (oprócz swoich pieniędzy), było domniemanie, że skoro bank zdecydował się na taką inwestycję, to może uznał naszą społeczność za potencjalnych klientów? Może bank coś wie? Może będzie co wyciągać? W kwestii badań naukowych nadal pozostały stare, sprawdzone metody, unowocześnione dzięki wymaganiom stawianym przez Unię, NATO, Bank Światowy, Międzynarodowy Fundusz Walutowy, KBN i tym podobne instytucje, przy których instrumenty socjalistycznej gospodarki planowej brzmią jak fujarka przy orkiestrze symfonicznej. W socjalizmie też trzeba było planować, pamiętam wątpliwości pewnej znajomej młodej lekarki, której kazano przewidzieć liczbę noworodków w każdym roku następującej pięciolatki (a co będzie, jak się chłopy znarowią? Zamiast planu będzie plama). Teraz jednak nie ma usprawiedliwień. Mogli się mylić ministrowie finansów, może się mylić saper, nie może się mylić petent organów zarządzających nauką. Na początku roku kalendarzowego, a także przy każdej innej nadarzającej się okazji instytucje te domagają się planów i projektów badawczych.

Dawniej wystarczyło pisać, że od godziny 8: 00 dnia 2 stycznia do 17: 15 dnia 1 lutego będę odkrywał prawdy ogólnie ważne dla ludzkości, a po krótkiej przerwie na kawę, już od 17: 30 podejmę wysiłki w kierunku ustalenia, które z tych prawd są dla ludzkości szczególnie ważne. Potrwa to do 11: 30 dnia 15 kwietnia. Itd., itp. Teraz trzeba konkretnie zaplanować rezultaty pracy badawczej, która w oczach decydentów jest po prostu jeszcze jednym rodzajem działalności produkcyjnej. Zawsze zazdrościłem wszystkim, którzy już na dwa lata naprzód potrafią dokładnie przewidzieć swoje tezy i wyniki. Staję wobec nich pełen pokory, bo pisząc pierwsze zdanie tego felietonu nie jestem w stanie przewidzieć czym się to skończy.

A w feudalizmie to było tak: jeden taki żeglarz, Kolumb się nazywał, wyruszył w podróż. Nie wiedział dokąd płynie, nie wiedział, czy dopłynie, a jak już dopłynął, to nie wiedział gdzie jest. Mimo to na swój projekt otrzymał królewskie pieniądze (prawda, że niewielkie). I mimo wszystko się opłaciło, choć każdy recenzent kolumbowego sprawozdania musiałby oczywiście surowo wytknąć, iż admirał nie dotarł do Indii, jak to zapowiadał. Kolumb nie miałby szans na kolejny grant.