POŻEGNANIE

Profesor Roman Jasica

Pożegnanie

Zmarły w Warszawie 12 października 1999 r. w wieku 74 lat, długie lata poświęcił kształceniu studentów naszego regionu, Uniwersytetowi Śląskiemu. Był prawdziwym uczonym, specjalistą prawa międzynarodowego, zwłaszcza prawa humanitarnego. Nigdy nie pozwolił się złamać ani kupić. Zachował wielkość ducha również wtedy, gdy latami pozbawiono Go profesury i paszportu - co dla specjalisty prawa międzynarodowego było szczególnie bolesne, gdy doświadczał szykan urzędowych, milicyjnych i nadgorliwie prywatnych. Był jednym z założycieli "Solidarności" na Uniwersytecie Śląskim w pamiętnym roku 1980. W trudnych latach stanu wojennego przyjął funkcję dziekana - nie po to, aby rządzić, ale aby chronić studentów i pracowników i robił to znakomicie.

Wpłynął na wiele młodych umysłów i pociągnął je ku Dobru, chroniąc przed pokusami totalitaryzmu. Warszawiak z krwi i kości pokochał Śląsk i jego młodzież, nie całkiem dobrowolnie opuścił też Uniwersytet Śląski. Był wierny w przyjaźni, pogodny, potrafił wybaczać. Rozmowy z Nim wzbogacały wszystkich, którzy się z Nim zetknęli. Kochał życie, sztukę, w ludziach starał się dostrzegać zawsze dobre strony. II wojna światowa była ważną cezurą w Jego życiu. Stale odwoływał się do jej doświadczeń, ale nawet wtedy we wrogach dostrzegał ludzi - i to było zapewne fundamentem Jego zainteresowań prawem w warunkach konfliktów, prawami jeńców i uchodźców. Członek genewskiej komisji ONZ, wieloletni działacz Czerwonego Krzyża, po zmianie ustroju jego prezes. Dobrze zasłużył się swoim życiem Polsce i naszemu regionowi, wszystkim biednym, prześladowanym, ofiarom konfliktów.

Odwagę, która cechowała Go przez całe życie, wykazywał również w obliczu ciężkiej choroby. W ostatnich dniach życia troszczył się jeszcze o to, czy Jego biblioteka będzie mogła nadal służyć studentom - nic nie charakteryzuje Go lepiej.

Narzekamy często, że brak nam autorytetów, wzorów do naśladowania. Może tylko nie potrafimy patrzeć?

Przyjaciele